No właśnie ciągle się coś na budowie opóźnia, miał być sierpień, potem wrzesień i już ostatecznie koniec października. Z pracy odeszłam i teraz siedzę w domu i nadal czekam co mnie już doprowadza do szału. Gdyby nie szczurki to już mogłabym tymczasowo mieszkać i coś działać na miejscu,ale z nimi nikt mnie nie przygarnie

,a ja ich na dłużej niż 4-5 dni nie zostawię. Moja mama da im pić, jeść,ale na ręce JJ'a nie weźmie.. więc niestety. urządzanie domu to istny koszmar, co chwile coś pod górkę, to ekipa bierze wolne, to panele do reklamacji, sufit trzeba malować po 5 razy. I końca nie widać... i wszystko sie stale przesuwa. Dobra pożaliłam się trochę

Musiałam właśnie JJ'a wyjąć z klatki Rufusowej bo był przerażony - napompowany, najeżony i jeszcze tak okropnie piszczał. Teraz siedzi mi na kolanach i dochodzi do siebie.
czarno to widzę,ale będę próbowała oczywiście...