jak przetrwać z agresorem
Moderator: Junior Moderator
-
- Posty: 6
- Rejestracja: wt maja 15, 2012 9:48 pm
jak przetrwać z agresorem
witam. mam problem i muszę się was poradzić bo już nie daje rady. Oto moja historia:
Jestem właścicielką dwóch około półrocznych samczyków (Czaki,Mefisto) i wszystko było dobrze, aż do teraz. Jeden (Czaki) okazał się totalnym dominatorem-agresorem. Powiedziałabym, że się wręcz znęca nad bratem. Mniejszy szczurek ma cała dupkę pogryzioną, a gdy są puszczane na spacer maluch odrazu ukrywa się gdzieś za firanka lub u mnie pod koszulką. Każde spotkanie na wybiegu kończy się przeraźliwym wizgiem, tak samo jak spotkają się razem w koszyczku lub na szafce- Czaki zrzuca z niej Mefista (nie sa to przepychanki on po prostu kopie tylną nogą małego do tej pory aż tamten spadnie). Ostatnio nawet się pogorszyło, bo agresja przeszła też na mnie. Jeśli nie uda się mu dorwać Mefista na wybiegu to potrafi podbiec do mnie i mnie po prostu ugryźć do krwi, tak jakby chciał się na mnie wyładować (jak Mefista nie ma w pobliżu to zaczyna biegać za moją ręką żeby mnie w nią ugryźć). Na wybiegu nie ma szans żebym wzięła Czakiego na ręce, gdy się zbliżam zaczyna się jeżyć i atakować, a jak jakimś cudem złapię go i nie zostanę pogryziona to piszczy i się wyrywa jakbym mu robiła wielką krzywdę. Dodam, że jeśli bezpośrednio z klatki go wyjmuję to spokojnie mogę go wyjąć bez obaw i szwanku. Obecnie puszczam chłopaków oddzielnie to Mefisto nawet zaczął biegać po pokoju, a nie kryć się po kontach. Czakiego łapię w rękawicach bo inaczej się nie da. Szczury siedzą razem w jednej klatce a śpią zwykle w oddzielnych koszyczkach/hamaczkach, czasem tylko razem. Jak myślicie czy kastracja terrorysty dałaby rezultat? Jeśli tak to jak przetrwać do kastracji, bo niestety dopiera na święta będę w stanie poświęcić kilka dób na opiekę i pilnowanie delikwenta? Może jakieś uspokajacze lub cokolwiek?
Jestem właścicielką dwóch około półrocznych samczyków (Czaki,Mefisto) i wszystko było dobrze, aż do teraz. Jeden (Czaki) okazał się totalnym dominatorem-agresorem. Powiedziałabym, że się wręcz znęca nad bratem. Mniejszy szczurek ma cała dupkę pogryzioną, a gdy są puszczane na spacer maluch odrazu ukrywa się gdzieś za firanka lub u mnie pod koszulką. Każde spotkanie na wybiegu kończy się przeraźliwym wizgiem, tak samo jak spotkają się razem w koszyczku lub na szafce- Czaki zrzuca z niej Mefista (nie sa to przepychanki on po prostu kopie tylną nogą małego do tej pory aż tamten spadnie). Ostatnio nawet się pogorszyło, bo agresja przeszła też na mnie. Jeśli nie uda się mu dorwać Mefista na wybiegu to potrafi podbiec do mnie i mnie po prostu ugryźć do krwi, tak jakby chciał się na mnie wyładować (jak Mefista nie ma w pobliżu to zaczyna biegać za moją ręką żeby mnie w nią ugryźć). Na wybiegu nie ma szans żebym wzięła Czakiego na ręce, gdy się zbliżam zaczyna się jeżyć i atakować, a jak jakimś cudem złapię go i nie zostanę pogryziona to piszczy i się wyrywa jakbym mu robiła wielką krzywdę. Dodam, że jeśli bezpośrednio z klatki go wyjmuję to spokojnie mogę go wyjąć bez obaw i szwanku. Obecnie puszczam chłopaków oddzielnie to Mefisto nawet zaczął biegać po pokoju, a nie kryć się po kontach. Czakiego łapię w rękawicach bo inaczej się nie da. Szczury siedzą razem w jednej klatce a śpią zwykle w oddzielnych koszyczkach/hamaczkach, czasem tylko razem. Jak myślicie czy kastracja terrorysty dałaby rezultat? Jeśli tak to jak przetrwać do kastracji, bo niestety dopiera na święta będę w stanie poświęcić kilka dób na opiekę i pilnowanie delikwenta? Może jakieś uspokajacze lub cokolwiek?
Re: jak przetrwać z agresorem
mam samiczki więc się nie znam zbytnio,ale z tego co wiek to akurat wiek kiedy samcom buzuja hormony i niektórym takie zachowanie przechodzi a niektóre wymagają kastracji szczególnie kiedy zaczynają gryźć właściciela a nigdy nie gryzły.
Misia [*] Whisky [*] Mamba [*] Imbir [*] Paszczusia [*]
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=34050
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=34050
-
- Posty: 6
- Rejestracja: wt maja 15, 2012 9:48 pm
Re: jak przetrwać z agresorem
No właśnie nie gryzł wcześniej, kastrację dopiero w grudniu mogę zrobić, żeby móc zapewnić łobuzowi 100% mojej pomocy w razie co.. teraz szukam jakiejś alternatywy do tego czasu
Re: jak przetrwać z agresorem
Nie musisz poświęcać kilka dób na pilnowanie kastrata. Warto porozmawiać z doświadczonym wetem, on Ci doradzi, jak prawidłowo się opiekować szczurkiem po zabiegu. dr Piasecki mówi, że następnego dnia po jajcięciu szczurek może wrócić do stada, o ile nie interesuje się szwami, albo koledzy mu za często pod ogon nie zaglądają. Najgorsza jest pierwsza doba po zabiegu, później jest już z górki. Takie jest moje doświadczenie po około ośmiu kastracjach/sterylizacjach. Czasem są jednak komplikacje, więc warto zaplanować sobie zabieg na piątek, żeby móc przez weekend pilnować szczurka.
Kastracja to jedyne rozwiązanie, jednak często jest tak, że po jajcięciu jednego szczurka (agresora), ten drugi przejmuje rolę pierwszego - mam żywy przykład w domu, mojego Teddika i Toffika. Teddy tłukł i gryzł Toffika, po kastracji to Toffik (spokojny szczur, akceptujący inne szczury) przejął rolę agresora... Czytałam o tym parę razy na forum i na dodatek sama tego doświadczyłam, więc warto rozważyć kastrację dwóch delikwentów.
Kastracja to jedyne rozwiązanie, jednak często jest tak, że po jajcięciu jednego szczurka (agresora), ten drugi przejmuje rolę pierwszego - mam żywy przykład w domu, mojego Teddika i Toffika. Teddy tłukł i gryzł Toffika, po kastracji to Toffik (spokojny szczur, akceptujący inne szczury) przejął rolę agresora... Czytałam o tym parę razy na forum i na dodatek sama tego doświadczyłam, więc warto rozważyć kastrację dwóch delikwentów.
Moje szczurze szczęście za TM: Kluska Iwan Filipek Lucky Remy Tempuś Julek Szymuś Stuart Biały Teddy Kołtun Batman Toffi Fado Robin
Do zobaczenia Skarby moje...
Do zobaczenia Skarby moje...
-
- Posty: 6
- Rejestracja: wt maja 15, 2012 9:48 pm
Re: jak przetrwać z agresorem
Aha, dzięki za radę
gdzieś wyczytałam, że opieka potrzebna jest przez ok 4 dni temu rozważałam zwłokę

Re: jak przetrwać z agresorem
To dużo zależy od stanu szczurka, moi podopieczni na szczęście nie grzebali przy szwach i już w noc po zabiegu buszowali w transporterze i próbowali się wydostać. Tylko jeden szczurek przez dwa dni nie mógł dojść do siebie i siedział w chorobówce. Dużo osób z forum zarywa całe noce, żeby pilnować ogonki, więc wszystko zależy od sytuacji
Tobie jednak życzę, żeby wszystko poszło po Twojej myśli.

Moje szczurze szczęście za TM: Kluska Iwan Filipek Lucky Remy Tempuś Julek Szymuś Stuart Biały Teddy Kołtun Batman Toffi Fado Robin
Do zobaczenia Skarby moje...
Do zobaczenia Skarby moje...
Re: jak przetrwać z agresorem
Nie chciałam otwierać nowego wątku, bo w końcu temat pasuje. Mam problem ze szczurami i po wczorajszym już nie wiem, co mam zrobić.
Ale zacznę od początku.
Vivaldi był pierwszy, po tygodniu doszedł Spike (7 miesięcy temu). Łączenie przebiegło dobrze, szczury co jakiś czas się nieco sprzeczały, ale ogólnie było ok. Szybko się zakumplowały, spały razem, Spike szybko się oswoił, bawił się ze mną, biegał, zaczepiał mnie, lizał... Ale proces oswajania nie działał na Vivaldiego. Próbowałam na niego już wszystkiego, czytałam rady z forum itp., nic nie działa. Nie mogę wsadzić ręki do klatki, bo zaraz gryzie mnie do krwi. Z klatki sam też nie chce wychodzić, ostatnio co prawda nauczył się wchodzić na jej górę, ale na podłogę za chiny zejść nie chce. Gdy już jakoś wejdzie mi na kolana, które podstawiam pod klatkę (ręki się boję, bo zaraz gryzie), to jestem w stanie go chwycić, ale on strasznie przy tym piszczy i wierzga. Jak już go mam na kanapie, albo na ramieniu to wydaje się, ze jest dobrze, nawet można go głaskać. Tyle, że ostatnio chodził po kanapie, pogłaskałam go po boku, a on mnie użarł do krwi. Wszystkich w domu już pogryzł, niektórych więcej niż raz.
Z tym jeszcze może jakoś bym przeżyła ale od miesiąca zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Myślałam, ze Spike skaleczył się w nóżkę (miał jakby rozcięcie aż do mięśnia), poleciałam z nim do weta, dostał maść, po dwóch tygodniach ładnie się zagoiło. Zastanawiałam się, jakim cudem się tak skaleczył, przecież nie miał o co. I dosłownie dzień po zaprzestaniu smarowania maścią, przyłapałam szczury na konkretnej bójce. Nie takiej, jakie miały miejsce wcześniej, ale na takiej, że aż musiałam potrząsnąć klatką. Spike uciekł od Vivaldiego jak najdalej, schował się w rurze. Wyjęłam go, żeby zobaczyć, czy nic mu nie jest i zobaczyłam, że z boku ma długie rozcięcie, chyba po pazurach Vivaldiego, które szybko zaczęło krwawić. Dzięki Bogu, że zostało mi trochę tej maści, bo wygoiłam to w kilka dni, teraz ma tylko strupek, który już odpada.
I co nastąpiło wczoraj... Środek nocy. Śpię. Nagle budzi mnie pisk, w pół sekundy doskoczyłam do klatki. Normalnie jakby się zagryzały. Bałam się, że Vivaldi znowu coś zrobił Spike'owi, ale chyba wszystko z nim w porządku. No i jak mówiłam, wcześniej były bójki, ale normalne. Nie to, co dzieje się teraz. Poza tym zauważyłam, że szczury od jakiegoś czasu bardzo rzadko śpią razem. Póki gryzł ludzi, jakoś byłam w stanie to znieść, ale gdy zaczął atakować Spike'a to miarka się przebrała. Czy kastracja mu pomoże? Słyszałam, że lepiej wykastrować oba szczury, ale nie chcę ryzykować ze Spikiem, bo takiego szczura jak on daleko szukać. Proszę o pomoc
Ale zacznę od początku.
Vivaldi był pierwszy, po tygodniu doszedł Spike (7 miesięcy temu). Łączenie przebiegło dobrze, szczury co jakiś czas się nieco sprzeczały, ale ogólnie było ok. Szybko się zakumplowały, spały razem, Spike szybko się oswoił, bawił się ze mną, biegał, zaczepiał mnie, lizał... Ale proces oswajania nie działał na Vivaldiego. Próbowałam na niego już wszystkiego, czytałam rady z forum itp., nic nie działa. Nie mogę wsadzić ręki do klatki, bo zaraz gryzie mnie do krwi. Z klatki sam też nie chce wychodzić, ostatnio co prawda nauczył się wchodzić na jej górę, ale na podłogę za chiny zejść nie chce. Gdy już jakoś wejdzie mi na kolana, które podstawiam pod klatkę (ręki się boję, bo zaraz gryzie), to jestem w stanie go chwycić, ale on strasznie przy tym piszczy i wierzga. Jak już go mam na kanapie, albo na ramieniu to wydaje się, ze jest dobrze, nawet można go głaskać. Tyle, że ostatnio chodził po kanapie, pogłaskałam go po boku, a on mnie użarł do krwi. Wszystkich w domu już pogryzł, niektórych więcej niż raz.
Z tym jeszcze może jakoś bym przeżyła ale od miesiąca zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Myślałam, ze Spike skaleczył się w nóżkę (miał jakby rozcięcie aż do mięśnia), poleciałam z nim do weta, dostał maść, po dwóch tygodniach ładnie się zagoiło. Zastanawiałam się, jakim cudem się tak skaleczył, przecież nie miał o co. I dosłownie dzień po zaprzestaniu smarowania maścią, przyłapałam szczury na konkretnej bójce. Nie takiej, jakie miały miejsce wcześniej, ale na takiej, że aż musiałam potrząsnąć klatką. Spike uciekł od Vivaldiego jak najdalej, schował się w rurze. Wyjęłam go, żeby zobaczyć, czy nic mu nie jest i zobaczyłam, że z boku ma długie rozcięcie, chyba po pazurach Vivaldiego, które szybko zaczęło krwawić. Dzięki Bogu, że zostało mi trochę tej maści, bo wygoiłam to w kilka dni, teraz ma tylko strupek, który już odpada.
I co nastąpiło wczoraj... Środek nocy. Śpię. Nagle budzi mnie pisk, w pół sekundy doskoczyłam do klatki. Normalnie jakby się zagryzały. Bałam się, że Vivaldi znowu coś zrobił Spike'owi, ale chyba wszystko z nim w porządku. No i jak mówiłam, wcześniej były bójki, ale normalne. Nie to, co dzieje się teraz. Poza tym zauważyłam, że szczury od jakiegoś czasu bardzo rzadko śpią razem. Póki gryzł ludzi, jakoś byłam w stanie to znieść, ale gdy zaczął atakować Spike'a to miarka się przebrała. Czy kastracja mu pomoże? Słyszałam, że lepiej wykastrować oba szczury, ale nie chcę ryzykować ze Spikiem, bo takiego szczura jak on daleko szukać. Proszę o pomoc

Re: jak przetrwać z agresorem
Hooda, kastracja na pewno pomoże przy takim zachowaniu.
Wg mnie wcale nie jest regułą, że trzeba kastrować wszystkich samców. Jeśli nie ma takiej potrzeby, jeśli Spike nie atakuje Vivaldiego, to wstrzymaj się z decyzją co do niego. Natomiast Vivaldi jest idealnym kandydatem do kastracji.
Możesz wierzyć, lub nie, ale on na pewno też się męczy. Taka burza hormonalna to duży szok dla ogona. Zabieg pomoże mu się wyciszyć i uspokoić.
Ja u swojego Duszka również widzę zapędy do agresji, z tym że on jeszcze nie atakuje aż tak jak Vivaldi. Postanowiłam, że nie będę czekać, tylko zduszę to w zarodku. Po nowym roku idziemy na zabieg. I Tobie też radzę nie czekać, to nie ma sensu.
Wg mnie wcale nie jest regułą, że trzeba kastrować wszystkich samców. Jeśli nie ma takiej potrzeby, jeśli Spike nie atakuje Vivaldiego, to wstrzymaj się z decyzją co do niego. Natomiast Vivaldi jest idealnym kandydatem do kastracji.
Możesz wierzyć, lub nie, ale on na pewno też się męczy. Taka burza hormonalna to duży szok dla ogona. Zabieg pomoże mu się wyciszyć i uspokoić.
Ja u swojego Duszka również widzę zapędy do agresji, z tym że on jeszcze nie atakuje aż tak jak Vivaldi. Postanowiłam, że nie będę czekać, tylko zduszę to w zarodku. Po nowym roku idziemy na zabieg. I Tobie też radzę nie czekać, to nie ma sensu.
Re: jak przetrwać z agresorem
Dziękuję za odpowiedź
Podejrzewałam, że to chyba go nie ominie. Najbardziej z tego wszystkiego szkoda mi Spike'a, bo biedak na tym najbardziej cierpi. Czasami zaczepia Vivaldiego, bo chce się po prostu pobawić, a on zaraz go atakuje.
No nic, może jeszcze uda mi się w tym roku go wykastrować, ale raczej stawiam na styczeń, bo u nas w mieście nie robią takich zabiegów, dlatego muszę jechać z nim do Ostrowa
Nie wiem tylko, czy na te dwa tygodnie ich nie odseparować 

Podejrzewałam, że to chyba go nie ominie. Najbardziej z tego wszystkiego szkoda mi Spike'a, bo biedak na tym najbardziej cierpi. Czasami zaczepia Vivaldiego, bo chce się po prostu pobawić, a on zaraz go atakuje.
No nic, może jeszcze uda mi się w tym roku go wykastrować, ale raczej stawiam na styczeń, bo u nas w mieście nie robią takich zabiegów, dlatego muszę jechać z nim do Ostrowa


Re: jak przetrwać z agresorem
Dzwoniłam dzisiaj i umówiłam się na zabieg jutro rano. Ciekawe czy pomoże, ale jestem dobrej myśli 

Re: jak przetrwać z agresorem
Na pewno pomoże, tylko nie nastawiaj się, że zachowanie zmieni się z dnia na dzień
Z tego, co kojarzę, hormony mogą opadać do dwóch tygodni. Ale będzie dobrze, jestem tego pewna 


Re: jak przetrwać z agresorem
Właśnie przyjechałam z nim z zabiegu, na razie wszystko wygląda dobrze, więc jestem dobrej myśli 
