Pochłonęły nas zimowe sprawy
Dziewczyny ostro walczą o wyrugowanie z menu znienawidzonego granulatu

po napełnieniu miseczki uwijają się niczym mrówki, zagarniając do pyszczków karmę, by rozpierzchnąć się z nią następnie na różne strony i wrócić po kolejną partię, aż w naczyniu pokaże się dno. Wtedy stają przede mną słupkami we trzy z oskarżycielskim spojrzeniem, mając za sobą puste korytko, tak żebym widziała jak bardzo je zaniedbuję.
Granulat wyściela podłogę drewnianego domku, przestrzeń i karton za wersalką i kartonowe domki w różnych miejscach pokoju, ale szczytem bezczelności są sterty żarcia, zawleczone pod moją poduszkę ("Masz i zjedz se sama!"

)
Pieszczochy z dziewczyn wciąż i wciąż większe, z upodobaniem przychodzą na kolana, na ręce, i pozostają tam choćby i głaskać przestawano. Wracam ostatnio do domu, mąż w pokoju a obiad nie ruszony mimo dość późnej pory. Jakby w odpowiedzi na pytanie, które miało paść, spod kocyka na piersi pana wychylają się dwie niebieskie mordki o śniętych błogością oczkach, lekkim tylko poruszeniem sygnalizując, że słyszą powitanie, po czym ponownie układają się płasko na męskim torsie.
Mikę coraz częściej można głaskać jednocześnie z niebieściakami, ale zwykle nie trwa to długo i białaska zaspokojona po jakimś czasie odchodzi. Zauważyliśmy, że chyba sama troszkę się od dziewczyn izoluje - może nie całkiem jej pasują, w każdym razie, nieprzeganiana przez nikogo, często opuszcza je i mości się na wyścielonej podłodze za łóżkiem, tam gdzie kiedyś lubiły podsypiać z Fantazją.
Przed tygodniem minął miesiąc od jej śmierci; gdy po powrocie z pracy usiadłam na łóżku bez przywoływania dziewczynek, po jakimś czasie zjawiła się Mika, weszła mi do rękawa, wyszła drugim końcem, przylgnęła do mojego boku i tak dłuższy czas trwałyśmy, czerpiąc pociechę z wzajemnego ciepła i bliskości
Na fotkach Puma z Muffinką
