

Była bardzo nieufna, pamiętam, że dziabnęła mnie porządnie, kiedy włożyłam do klatki rękę. Potem, powolutku, udało nam się dojść do porozumienia. Tova uwielbiała drapanie pod bródką i głaski - byle dużo i częste. Od stycznia walczyła z nowotworem i, choć była taka dzielna, choć w ostatnich dniach prawie nie mogła się ruszać, nie było na nią mocnych. Starała się biegać, sama wychodzić z klatki... Bogowie, to takie niesprawiedliwe!
Nie bardzo wiem, co mam teraz ze sobą zrobić. To zawsze tak bardzo boli, kiedy one odchodzą.

['] Leć, Tova, mój maluszku.


