Radku,ale tym razem to nie szczurza paczałka
alken pisze:haha

oszalała.
No jak zwykle!
Zaczęło się wszystko od mojego Rufusa.Oszalałam na punkcie tego kota,zaczęłam więcej czytać o orientach i syjamach i wszystkie ich cechy on miał - i utonęłam.Bo to nie są zwykłe koty,takie typowe kanapowce.To jakby zupełnie inna bajka,to koty podążające za człowiekiem krok w krok,mówiące do niego,patrzące na człowieka rozumiejącymi wszystko oczami.Ja wiem,wszystkie inne koty też doskonale zaprzyjaźniają się z człowiekiem,porozumiewają się z nim,ale nie w tak przenikliwy sposób.Na mojego Rufusa wystarczy spojrzeć,usiąść,a on już jest na kolanach,przytykając swoje czoło do mojego,jakby zdawał się mówić "Jestem tu dla ciebie,a ty dla mnie". Nie sposób położyć się spać bez sesji mruczenia,masażu kocich łap,właśnie tego "czółko w czółko" i ułożenia się kociego ciepłego ciałka wzdłuż ciała ludzkiego

On nie może bez ludzia
Rufus zdobył serducha wszystkich,którzy go bliżej poznali.Pierwsze wrażenia czasem były w stylu "Ale on brzydki!Już burki z podwórka są ładniejsze!"...Bo nie wygląda,jak typowy,puchaty kot,ma inną budowę ciała,wszystko ma wydłużone i dzięki krótkiej sierści wygląda na wiecznie chudego

No i wiecznie "gada",bo to głośne koty.Ale przy bliższym poznaniu zdobywa serducha.
Nawet jordan poległ po pierwszym spotkaniu

I postanowił mieć kota orientalnego.
No właśnie.Znalazłam mu takiego,z porządnej hodowli,z rodowodem.Takiego,jak chciał.Ale wybrał innego,a ten wrócił jak bumerang i wleciał w moje życie przypadkiem.W życiu nie byłoby mnie stać na zakup kota rasowego.A on przyjechał do mnie jedynie za cenę kastracji,szczepień,odrobaczań i wyżywienia.Pani nic nie zarobiła,bo musiała mu znaleźć szybko dobry dom.Przyjechała,przywiozła małe czarne coś,z wieeelką wyprawką,z rodowodem,z pucharem nawet,bo już gdzieś tam zaistniał...Płakała,że musi go oddać i cieszyła się,że dobry dom.
Mąż dowiedział się przez telefon...Ale huczało!

Ale poległ,jak mu mały na dzień dobry wlazł na kolana i zasnął
Teraz już nosi go na rękach i robi "klepcidupci"
Przedstawiam Wam kocurka Diabolo

-

-

-

-

-
Rufus przyjął go od razu i bardzo ciepło.W odwrotną stronę to nie bardzo działało,bo małe Diablisko musi go najpierw zlać,nawarczeć na niego,a dopiero później przychodzi się przytulić do niego

-

-

-
Lecz mają coś,co ich łączy i to jak

-

-
Grzechotka nie podziela fascynacji mojej i ożywienia ze strony Rufusa...

Pierwszą noc spędziła samotnie na lodówce,ciężko obrażona,teraz trwają procesy myślowe i skanowanie nowej rzeczywistości
Natomiast szczuractwo niewzruszone.Mieliśmy delikatne próby zapoznawania,kot nie reaguje na szczury prawie wcale,wręcz przechodzi obok obojętnie i jedynie obwąchuje.W porównaniu do zachowania Rufusa jeszcze jakiś czas temu,to jest miła odmiana

I co najdziwniejsze - nawet Tośka się go nie boi!

Zero reakcji - cud!Może to nie kot w ich oczach?
I tak sobie dziś usiadłam i pomyślałam,że mam w domu 40 łapek i 10 ogonków

Plus dzieci i mąż
Ale dom bez dzieci i zwierząt to tylko mieszkanie przecież.
