Limfocyt wygląda lepiej, dziś tylko raz pokłócili się z Pikselem w ciągu 10 minut wspólnego wybiegu...

Ale już nawet siedzieli razem.
Ale jeśli o Wąglika chodzi, wieści są złe. W ciągu niespełna 24 godzin jego stan się pogorszył i to znacznie. Zdjęcie mogę mu zrobić dopiero w piątek, a boję się w ogóle go znieczulać do foty - a raczej nie uleży...
Robi bokami bardzo, chodzi nieco chwiejnie, dostał jogurtowego dropsa... z bólem serca patrzyłam, jak się męczy, zjadł jakieś 3/4 i porzucił. Chodzi ostrożnie stawiając łapki, chowając się do kąta, lekko napuszony... Wymacaliśmy mu coś tuż pod mostkiem, twardy twór nieco mniejszy niż ziarnko grochu...
A co najgorsze, znikł blask jego oczu. Jego małych paciorkowatych ślepek, takich ciekawych świata, zainteresowanych...
Teraz matowo patrzą przed siebie, gdy człapie nieporadnie, przygaszone, gdy walczy o oddech...
Dostał steryd przed chwilą w gerberku, zjadł chętnie. Teraz tuli się mi do boku, a ja nawet nie potrafię zapłakać...