W środę wieczorem Ducha znów miała atak:( Widziałam w ciągu dnia że jest trochę słabsza, jadła z większym wysiłkiem,
ale jadła, obchodziła budkę i już na sam koniec kiedy oddawałam ją dziewczynom – dopadły duszności
I znów długo się uspokajała...
Ale także podany steryd na drugi dzień przydał jej widocznie sił i były to dobre dni
Dopóki steryd będzie ją wspomagał tak jak wspomaga, to ma sens. Nie mam poczucia, że trzymam ją tu na siłę.
Tak więc trwamy, ciesząc się tym co kolejne dni przynoszą
Trochę zdjęć:
pt. „Znajdź szczurków pięć”
Ducha z robótką w... zębach

, czyli to co staruszki lubią najbardziej:
Znalezione trzy wcześniejsze grenadynkowe:
Moira przyszpilona przez Frondę
i nasze chłopackie duety dwa:
A także - Krasawy !
Nie napisałam w swoim czasie (czyli jakiś miesiąc temu), że powiększyło nam się grono z gatunku
felis catus
Od wiosny przychodził od nas na taras stłować się czarny dzikus. Najpierw od przypadku do przypadku, potem regularnie. Stopniowo też oswajał się, wykazując coraz większą determinację wejścia do domu, na co mu nie pozwalaliśmy ponieważ przejawiał bardzo terytorialne samcze nawyki (ostrzykiwanie mebli). Z czasem obył się ze zwyczajami domu na tyle, że kiedy się pojawiał pod oknami, a miski były puste, donośnym wokalem przynaglał do ich napełnienia.
Tak było do pierwszej sierpniowej ulewy, podczas której Vlad z Felkiem schronili się w domu, a Gacek (od odstających uszu wieńczących drobną, lecz muskularną sylwetkę) nie pobiegł do swoich kryjówek (gdziekolwiek stacjonował w niepogodę), tylko na wycieraczce wystawiony na siekący deszcz roztaczał swą niedolę bezdomnego niechcianego kotka...
I tak doigrał się odrobaczenia, jajcięcia – i stał się domownikiem. Wprawdzie domownikiem z mocnymi ciągnotami ku wolności - półtora roku (na tyle ocenił go weterynarz) niezależności robi swoje i nie raz zew nocy okazuje się silniejszy niż miękkie posłanie pod dachem, ale Gacek wydaje się szczęśliwy
Gacek
