W lecznicy osądzono, że guza przysadki też ma i to pewnie dużego, wkroczyliśmy wczoraj z Dostinexem. Na samą myśl o podawaniu znów tego leku strzykawką aż mnie mrozi
To nie do wiary, ale biedactwo jakby samo rozumiało że trzeba, bo uchwyciło w pyszczek końcówkę insulinówki i dobrowolnie wypiło porcję leku, zupełnie bez protestu ani uników.
![Kiss :-*](./images/smilies/kiss.gif)
Uchylała się dopiero chwilę potem, kiedy tak samo dawałam nieco soku do popicia po tym świństwie, ale za to z chęcią zlizała z łyżeczki troszkę miodu na osłodę.
U weta dostała też steryd, następna dawka zbiega się znów z kabergoliną i jeśli nastąpi poprawa, to nie będę wiedzieć czy Dostinex działa.
Pan doktor orzekł, że jeśli mała stanie na nogi i dobry stan utrzyma się przez jakiś tydzień, to będziemy się zastanawiać, czy coś więcej można dla niej zrobić, żeby jej pomóc. A ten gruczolak czy coś jest spory, muszę obserwować czy się zmienia.
Podanie kabergoliny oczywiście staruszka odchorowała, pierwszą dawkę dostała większą a wątroba mocno obciążona ostatnio; przez jakiś czas nie jadła znów, jednak w nocy złe samopoczucie zaczęło ustępować i mała wymiotła przez noc wszystko, co zostawiłam jej na spodkach, ignorując tylko plasterek banana, który zwyczajnie osikała.
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Wciągnęła też przy okazji zmielony ostropest plamisty, który daję dla osłony tej biednej wątroby.
Dziś rano próbowaliśmy usunąć jej z sierści jaja wszołów: wyczesywaliśmy grzebykiem, ściągaliśmy palcami; tego jest mnóstwo i nie mam naprawdę pojęcia, czy jest to w ogóle możliwe
Kiedy obróciłam staruszkę na plecy dla sprawdzenia brzucha i guza, rozwierzgała się protestująco i pochwyciła zębami moją rękę, a gdy w którymś momencie zbyt wyraźnie skubnęłam sierść, ściągając białe paskudztwa, uszczypnęła mnie w palce
Biorę to za dobry znak, chcę wierzyć, że siły pomalutku wracają, zwłaszcza że ładnie zjada pełnowartościowe odżywcze jedzonko, jakie od nas dostaje i odpornościowe z witaminami też.
Nie wiem, czy będzie możliwe zrobić coś z tym guzem, nie mam pojęcia, czy i co tkwi jeszcze w niej w środku i czy zareaguje na tego potencjalnego gruczolaka przysadki...
Ale próbujemy, a jeśli się nie uda, to przynajmniej starowinka nie sczeźnie gdzieś tam bez pomocy i bez próby ratunku, będzie otoczona miłością i najlepszą opieką, jaką możemy jej dać, a jeśli przyjdzie smutna konieczność, ulżymy jej w porę...
Ale na razie - wspieramy kruszynę w tej walce, wierząc że nie wszystko może jeszcze stracone.
Nie puszczajcie swoich kciuków, prosimy też o pozytywną energię i wszelkie pomocne wskazówki, które mogłyby tu pomóc
Pozdrawiamy
![Kiss :-*](./images/smilies/kiss.gif)