Zmyłkowy ropień jest niefajny. Miejsce brzydkie, bolesne i trudne w obsłudze. Tak więc, dzień w dzień meldujemy się konsekwentnie u weta, który pomaga mi swoimi sprawnymi rączkami w załatwieniu czyszczenia w jak najszybszym czasie ... mordowanie jej pół godziny wcale nie sprawiało mi przyjemności..
Ponieważ podczas ruszania boli, a weterynarz ogólnie nie jest zbyt lubiany w naszym towarzystwie, udało mu się już zaliczyć dwa dziaby

... no przecież ona dłużna pozostać nie może

.
http://s1058.photobucket.com/user/Sylwi ... e.jpg.html
miniaturka ukryta, bo to nie dla ludzi o słabym żołądku
- wtorek, próba wyczyszczenia, zakończyła się porażką, wylazło do połowy i nie chciało drgnąć. Pojechaliśmy do weta, który sprawnie pozbył się niechcianej zawartości zmyłkowego policzka.
W środę "tego tego" ze zdjęcia było baaardzo duuużooo .. To było najtrudniejsze czyszczenie, najbardziej bolało i wtedy padł oto pierwszy dziab, Zmyłka musiała przecież odpyskować.
W czwartek natomiast, pierwsza pochwała "ładnie mała wyglądasz" padła na początku wizyty. Gnoju mało, rana śliczna, do tego nie przymknęła się i cały czas ładnie wszystko mogło sobie samo wypłynąć.
A wczoraj nie było co wyciągać. Przepłukane, przemyte, mazidła zaaplikowane.
Wet powiedział że rana zaczyna "ziarninować"(?) i że to dobrze, bo powinna

.
Mała już się strasznie u weta stresuje, wali stresokupki biedna jak dzieciak.

Wczorajsze, ale jeszcze przed czyszczeniem. Najbardziej bolało usuwanie strupka.
A poza tym? Murzyn wciąż sam... i jeszcze sporo sam posiedzi.
Kropkowe oko wciąż dobrze się goi.
Wypierd dostał antybiotyk ode mnie po pogryzieniu. Osłabiony, zestresowany, cały dziurawy, wolałam podać profilaktycznie niż później martwić się ropniami na całym ciele albo czymkolwiek innym. Wyp się pięknie zagoił, opuchlizna z pysia zeszła, a jego zachowanie nie zmieniło się ani odrobinę, wciąż jest dziwak.