Wyjazdy, brak aparatu, staże na uczelni... Wszystko się nałożyło, pora nadrobić

(a w ogóle to imageshack zrobił się płatny i jestem bardzo obrażona i... gdzie najlepiej wrzucać?

photobucket ma ograniczenia...)
Dziewuchy... no i Cyna-Miś powoli zapoznają się z podłogą. Szkoda mi się zrobiło, żywotne dziewuchy, a taka ograniczona powierzchnia na wybiegi, na dodatek nie tak częste, jak być powinny... Na pierwszy ogień poszła Kaszmir, która po prostu zaczęła śmigać. Ona nie przejmuje się niczym

. Imbir nieco gorzej, ale nieźle. Reszta - tragedia

. Karmel jeszcze w miarę, ale stresują ją jeszcze duże ludzie. A jak podejdę i wyciągnę rękę, to: "aaaa, to ty, trzeba było od razu!". Cynamon i Wanilka nie wyszli spod łóżka

. Flan nawet nie próbowałam jeszcze, z nią będzie najgorzej. Cały problem leży w mnogości zapachów, a mój pokój uwielbiają oba (...taaak...) koty.
Przy okazji wybiegu Mysza zawsze musi oglądać bajki, bo inaczej z uporem łazi za nimi, wołając radośnie "idzie, idzie!", ewentualnie "ogon!" i próbuje łapać za ogonki...

I pokazuje poszczególne części ciała - uszy, oko, nos, na szczęście oduczyłam już próbowania wsadzenia palca w dany fragment szczura

. Przy tejże okazji kiedyś robiłam banki mydlane, bo Mysza uwielbia (...i ja też...

). Kaszmir je zobaczyła i zaczęła je ganiać - niestety za szybko pękają, a jej attention lifespan wynosi ok 1s, więc zanim zdążę wydmuchać kolejne już leci dalej... I trzeba ją zawołać, ona zaczyna gonić, a one pękają... I tak w kółko.
Koty - oprócz Ciri nadal mamy Nikitkę, o której chyba wspominałam.
Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie mieli ciekawych gości.
Jeden z nich:
A to kolejnych sześcioro - norniki wschodnie.





Cuda malutkie, głupie jak but, ale nieoswajane, kochają rękę i włażą na nią, skubią... No coś uroczego! Jak (tak, raczej "jak" niż "jeśli") Myszka zażąda własnego zwierzątka (takiego "swojego swojego"), to będę optować właśnie za nimi - są bardzo mało wymagające i równie szczęśliwe, jeśli się nimi człowiek często zajmuje... jak i je zostawi. Nie będzie cierpiał z braku wybiegów/kontaktów z człowiekiem, ale jest przyjazny. A ja nie przepadam za chomikami, które zwykle plasują się w czołówce "zwierzaków dla dzieci". Chociaż sama zaczynałam od dżungarów

.
A teraz przypomnienie, who's who!
Flanelka (rok i sześć miesięcy - jutro!)





Flani, która wpisuje się coraz bardziej w okrąg, jest najtłustszym z dotychczasowych moich szczurów

. Ale czego się spodziewać po szczurze, która nawet na tych ograniczonych wybiegach zaszywa się pod pudełko i ledwo nos wyściubi? Panikara, nie cierpi brania na ręce i zmienia się wtedy w drapiącą, wyrywającą się kulę. Puszczona luzem - przychodzi bez problemu, liże dłonie. Zrozum tu kobietę!
Kaszmir (rok i prawie 3 miesiące)







Kaszmir, Kaszmiś - ma coś, co ja nazywam Pierwiastkiem Mikroba. Gdyby ona urodziła się po jego śmierci, powiedziałabym, że "wrócił w innym futerku". Tak to pozostaje mieć teorię o jakimś dziwnym pokrewieństwie... Tak samo głupiutka, kochana, idąca przed siebie bez większego pomyślunku, z tym wspaniałym błyskiem w oczach. Mały miś do tarmoszenia, całowania brzucha. Moja Najpiękniejsza!
Cynamon (10,5 miesiąca)






Cyna-Miś, człaptak - przytulak, opóźniony kochany braciszek

. Zawsze dwa metry za dziewczynami, pięć minut później. Najpiękniejsze dark ruby eyes i kręcona dupka. Trochę strachliwy, ale zawsze chętny do buziaka.
Imbir (niecałe pół roku) - zwana też Ciastko lub Imbiś





Najodważniejsza z młodziaków, najbardziej przytulaśna, trochę przypomina w tym Kaszmir - zwisa jak szmatka wzięta na ręce

. Jest mocno nabita, ale jeszcze nie gruba

. Ma też taki jakiś niedumbowaty pysio - długi i... Nie potrafię tego określić, ale większość głupiouchów ma taką cahrakterystyczną mordkę, bardziej krągła i krępą... A Imbir na dodatek nie ma przy tym tego głupiego wyrazu

. No, chyba, że robi szczurzą pozycję "na zombie" (wszyscy ją znamy!) - a ona ją uwielbia. Wtedy wygląda wyjątkowo idiotycznie

.
Karmel (5,5 miesiąca)






Siostra-bliźniaczka Kaszmir z wyglądu, odrobinę jaśniejsza. Ma taki panikarski rys na psychice, chociaż ogółem raczej bliżej jej do Imbir niż Flani. Słodki stwór, taki eteryczny nieco i zwiewny.
Wanilia (5,5 miesiąca) - zwana Czekolada





Moje wymarzone, piękne czarne! Za to jakie panikujące... Wanilka przy całym uwielbieniu do człowieka, jej szczerej przyjaźni, nienawidzi brania na ręce prawie tak, jak Flani. Niezmuszana, sama wbiega na ramię i zaszywa się we włosy na karku. Reaguje na każdy ruch i głos. Moje oczy-jak-pięćzłote...
