O matko, zapuściłam temat jak niewiadomoco.
Ciągle obiecuję sobie, że naprawię kulejącą systematyczność, ale coś nie wychodzi jak widać...
U nas w Rekinowie nastały czasy miłościwie zjadających- Mushiszki i Layli, które zawładnęły staruchami i skaczą im po rozleniwionych cielskach.
Siostrzyczki przywlokłam z Jasła od Wodniczki26 (ah, te rymy). W Wielką Sobotę kwitłam sobie radośnie na dworcu PKS Jasło wraz z transporterem i jego zawartością .

(przez 6 godzin, zanim coś autobusopodobnego zjawiło się w okolicy

)
Krótka charakterystyka przywiezionego drobiazgu :
Niebieskie toto zwane Mushishi jest łyse,ale czasem bierze i znienacka porasta. Bardzo interesują ją nosy, uszy oraz szeroko pojęta zabawa (mogłaby tak godzinami skakać i bawić się z ręką, jednak ręka już stara i ma swoją określoną wytrzymałość )
Czarne- Layla, kręcone i dziwaczne (ot, Kokarda - wcielenie kolejne). Uwielbia wpadać do oka i czesać włosy.
Siostrzyczki są pełne werwy i już od pierwszych chwil bytności w Rekinowie znalazły wspólny język ze wszystkimi.
Obyło się bez dramatycznego łączenia i zapędów krwiożerczych

Niestety, zdążyłam już zapomnieć jak to "fajnie" jest mieć szczurze dzieci i pokój szczuroodporny, nagle okazał się zupełnie bezsensownie urządzony... (dla mnie, dla siostrzyczek - istny raj włażenia przez drzwiczki szafek, po szafkach, zasłonach, ubraniach karniszach itp.) Mój stan posiadania również gwałtownie się zmniejszył..
Ale nic to, siostrzyczki zdecydowanie wzbogaciły mnie o kolejne niewyczerpalne zasoby anielskiej cierpliwości

Noktul

Sandijka
Co do reszty tałatajstwa, to różnie bywa. Wchodzimy w wiek, kiedy każdy dzień staje się na wagę złota.
Sandijeczka, moja seniorka ma już 2,6 roku, dwa guzy i osłabione tylnie łapki, jednak każdemu życzę takiej pogody ducha i tak uroczego zgnuśnienia ( Sandijka wie co w życiu dobre - liczą się - mizianie, jedzenie oraz wypoczynek , kto by się tam przejmował problemami?)
Noktula - wybryk matki natury, najsłodsza pomyłka genetyczna - począwszy od niediagnozowalnych problemów z sierścią, cewką moczową oraz ogólną świrowatością, Noktula postanowiła znów zagrać nam na nosie i wyprodukować jedno oko "bardziej"...
Rentgenty, szeregi badań, leków nic nie pomogły w przybliżeniu natury jej schorzenia.
Oko nadal wystaje, a nam ręce opadają...I tak od 5 miesięcy w stanie niezmienionym...
Kroova pozazdrościła Noktuli i do swojego piękego skrętu i bezoczkowia postanowiła dodać bonus w postaci wypadającej macicy :/ Na razie założono jej szew i czekamy co dalej...
Ale za to jak zwykle zachwyca swoją skłonnością do zabawy i ostatnio nauczyła się , że mizianie to też niezła rzecz
Shirin - kolejna poduszka w stadzie, mój słodki podkołdernik , przytulaśnik i paradoksalnie pies obronny ( parę osób zakosztowało już jej humorków).
I tak oto na dzień dzisiejszy przedstawia się sytuacja w naszym małym wariatkowie ..