zatem: jestżem
Odzyskałam już pamięć ( w zasadzie, to laptop dostał nową, ale „odzyskałam pamięć” fajnie brzmi
)
Grafik Gacek- jak już doniesiono powyżej, cały czas się nie poddaje.
Nie jest to łatwe ani dla niego, ani dla mnie ani dla Blessia i nic nie przesadzam, że to tylko Wasze Dobre myśli nas trzymają. No i dr. Ala Banaś nie odpuszcza.
Dla Blessa, sytuacja jest o tyle ciężka, że od początku Gacusiowej choroby przytył jeszcze 5dkg i teraz naprawdę musi być na diecie. A dla Blessiaczka dieta- to cierpienie. W dodatku Dobry Duszek Kwarkowa potwierdza smutną prawdę, że dobroć nie zawsze popłaca: on, czuły opiekun, troskliwie pielęgnujący chude ciałko Grafika (a wcześniej Jerzola), zupełnie nie może liczyć na wzajemność rozkapryszonego grafiątka;
Grafik po dwóch tygodniach, odmówił przyjmowania antybiotyków; po następnym tygodniu musiałam zrezygnować z nebulizacji gentamecyną+ ventolin;
Teraz maluszek „jedzie” na furosemidzie, enarenalu i od zeszłego piątku digoxinie.
nie ma się co właściwie dziwić, że to właśnie Profesor Grafik Gacek doprowadził mnie do kryzysu.
Gacuś... startował w życie, jako rzecz nieprzydatna: wąż nie miał na niego apetytu, w dodatku okazał się nie być samiczką, więc nie nadawał się nawet do produkcji następnych posiłków...
W Kwarkowie został nie tylko dla tego, że pojawił się tu w bardzo dramatycznych okolicznościach. Został, choć miał już znaleziony inny dom, bo choć wiedziałam, że xxx nie oddałaby go w niepewne ręce, nie miałam 100% pewności, że dla kogokolwiek innego będzie tak strasznie ważne, by zgasić strach w tych oczach. Zawsze takie były...nie wiedziałam wtedy jeszcze, że przyjdzie mi czekać długie tygodnie, zanim lęk nie przycichnie na tyle, by podejść do ludzkiej ręki.
Od pierwszej chwili, to była moja „trzcina nadłamana, tlący się knotek” –niedobre straszydełko; największy szkodnik wśród Kwarków, w najdrobniejszym wśród Nich ciałku.
Za każdą próbę zrobienia mu w brew uruchamiający w gardziołku łamiącą serce piszczałkę szantażysta... nigdy nie miałam większych złudzeń, że na uczynienie jego życia „dobrym” mam nawet mniej czasu, niż w przypadku innych Kwarków.
Ale, to uderzenie było takie... nie na miarę pięćdziesięciogramowej, skrzywdzonej przez człowieka egoistycznym powołaniem jej dożycia istotki.
Kiedy patrzyłam, jak walczy o oddech a ja nie mogę nic! ... równocześnie, zaglądając w ulubione tematy w tym dziale miałam świadomość, że to trudny okres nie tylko w Kwarkowie... nawet nie próbowałam zadawać pytania :jaki to ma sens, ale czy w ogóle sens ma...
To fenomen sam w sobie, że zawsze, kiedy nachodzą mnie takie myśli, wymiękają mędrcy i wszelkie religie świata tego. Tylko zwierzęta potrafią mnie przekonać, że nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem co, ale to coś jest i sprawia, że warto. Tylko, niech mi ktoś powie, jak sobie z tym najtrudniejszym pytaniem radzą ludzie, dla których zwierzę= rzecz?