Nakasha pisze:Twoje "wnuczki" dożyły pięknego wieku... oni byli z miotu od Ciebie, tak?...
Tak.. to była ta Joyowa wpadka..
Bardzo żałuję, że nie zostawiłam Bluesa i nie wykastrowałam go, ale kto wie czy wtedy ta alergia też by mi tak zmalała...?
Nakasha pisze:Co się działo w szpitalu?...
Eh.. opowiem teraz wszystko:
Podczas mojego pobytu w szpitalu w czerwcu, po tym jak straciłam przytomność, będąc na badaniu kardiologicznym dowiedziałam się, że muszę wyciąć migdałki. Umówiłam się więc z laryngologiem na termin, 14 września. Operacja miała odbyć się w szpitalu w Czeladzi. Lekarka zapewniała mnie, że nic nie będzie bolało, że wyjdę najpóźniej trzeciego dnia. Dodała, że owszem, małe dzieci przechodzą to o niebo lepiej niż dorośli ale nie mam się czego bać.
Pewna siebie trwałam więc w przekonaniu, że wycięcie migdałków wyjdzie mi na dobre i że moje problemy z sercem miną.
Na 11 września, w piątek, byłam umówiona z anestezjologiem. Tego dnia pojechałam najpierw do dermatologa bo wyskoczyła mi opryszczka w liczbie trzech: dwie na górnej wardze, jedna na dolnej. Pani doktor, gdy dowiedziała się, że w poniedziałek mam operację, pokręciła głową. Powiedziała, że nie zrobią mi tej operacji bo mogą przenieść opryszczkę do gardła. Przejęta tymi słowami pojechałam do anestezjologa. Pani anestezjolog stwierdziła, że nie ma przeciw wskazań do operacji i na tym się skończyło.
W poniedziałek, bez grama wody i głodna, pojechałam na operację. Około 9 dostałam głupiego jasia w tabletce, pół godziny później znalazłam się na bloku operacyjnym. Dostałam ataku histerii i zaczęłam płakać, bałam się, że osłabione już serce nie wytrzyma narkozy i się nie wybudzę. Przyszła anestezjolożka, popatrzyła na mnie, pogłaskała mnie po głowie i powiedziała do pielęgniarek "dajcie dziewczynie coś na uspokojenie bo przecież się boi".
Obudziłam się na sali pooperacyjnej. Pościel we krwi, poduszka we krwi, szpitalna koszulka z krwi i ja też. W sumie niewiele pamiętam z tego co działo się po przebudzeniu. Wiem, że po jakimś czasie przenieśli mnie do innej, pustej sali.
Wycięcie trzech migdałków to dość poważna operacja w tym wieku. Dodatkowo nic nie chciało mi się goić, musiałam brać bardzo mocny antybiotyk. Na początku antybiotyk w zastrzykach, potem, w domu, w tabletkach.
Dostałam ketonal w kroplówce i pół litra soli. Nic mnie nie bolało, myślałam, że tak zostanie. Wieczorem chciałam iść do łazienki. Wstałam z łóżka, podeszłam do drzwi i wylądowałam w progu, na podłodze. Podniosłam się, jakimś cudem doszłam do krzesła i tam zostałam. Weszła siostra i zaniemówiła. Zaprowadziła mnie do łóżka i przyniosła ciśnieniomierz. Ciśnienie miałam co najmniej dziwne, bo 70/30. Zwykle mam 120/80. pielęgniarki zawołały ordynatorkę a ta zleciła litr płynów. Po kroplówkach poczułam się lepiej.
Wieczorem płakałam z bólu. Dostałam pierwszy zastrzyk przeciwbólowy, po którym przespałam jakąś godzinę. Cały czas lała mi sie krew z nosa. Nosem właśnie wyciągali mi podczas operacji trzeciego migdałka.
Potem była kroplówka i spałam do około 5 rano.
Drugiego dnia dalej jechałam na kroplówkach, zastrzykach przeciwbólowych. Jeść nic nie dałam rady, wodę mineralną wmuszałam w siebie pomimo bólu. W środę rano dopiero miałam siłę, by iść pod prysznic, wieczorem też mogłam wreszcie umyć zęby. Cały czas kroplówki: ketonal i apap, na zmianę z zastrzykami przeciwbólowymi. W czwartek byłam już tak wygłodzona, że poprosiłam, by mama zrobiła mi normalny obiad. Zrobiła spaghetti - zjadłam w pięć minut, płacząc przy okazji z bólu. Dodatkowo, oprócz kroplówek i zastrzyków, brałam też od czwartku ketonal w tabletkach.
W nocy z czwartku na piątek znowu płakałam z bólu. W piątek rano wzięłam ketonal i zaczął działać akurat na obchód. Uśmiechnęłam się, że nic mi już nie jest i że chcę do domu. Lekarka co prawda nie chciała mnie wypuścić ale jednak mnie wypisali.
W domu wyglądało to tak:
śniadanie: ketonal, nimesil, nutridrink, niegazowana woda mineralna.
obiado-kolacja: ketonal, nimesil, nutridrink, niegazowana woda mineralna.
jechałam tak na nutri i wodzie kilka dni, po czym przerzuciłam się na biszkopty i herbatę.
Nic gazowanego, słodkiego, kwaśnego, słonego, ostrego. Od dzisiaj jem już prawie normalne rzeczy.
Przez cztery dni pobytu w szpitalu schudłam cztery kilogramy.
Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, nie poszłabym na tę operację.