Strona 70 z 84

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 9:07 am
autor: unipaks
Na brak kupek pomaga wywar z siemienia lnianego; zaparz i podawaj mu strzykawką do pysia :)

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 11:37 am
autor: zocha
Jest coraz gorzej :(

Od wczoraj już na nic nie ma ochoty. Trochę poskubał kaszki z palca i tyle, nie chce jeść. Wczoraj poleżał na łóżku ze mną. Czasami zasypiał i tak chwilę potrafił sobie pospać, a za jakiś czas nie mógł sobie znaleźć miejsca i krąży tak biedaczek w kółko, co i rusz zmieniając miejsce i pozycję. To co widziałyśmy ol. w lecznicy to wydaję mi się, że nie jest oznaką siły tylko bardziej, że albo go coś boli albo nie wiem. Ale podobnie zachowuję się tu w domu. Chodzi bez celu lub krąży w kółko i próbuję znaleźć miejsce gdzie może sobie bez bólu i w wygodnej pozycji poleżeć :(
Dzisiaj zauważyłam, że ma słabszą tą tylną prawą nóżkę, przez chwilę to nawet ich nie podnosił tylko ciągnął za sobą :(

Jak pomyślę, że mam mu dawać znowu tez zastrzyk za chwilę to mnie serce boli. Wydaję mi się, że on się jeszcze gorzej po nich czuję. Wiem, ze na poprawę niby trzeba czekać, ale on z każdym dniem wygląda coraz gorzej.
Nie wiem czy w ogóle jest sens go męczyć tymi zastrzykami :'( Czy one w ogóle pomagają, czy one mu coś dają ??? Oprócz bólu chyba nie :(

Dzisiaj mam zamiar kupić nutridrink, może choć to będzie chciał pić. No i muszę chyba zadzwonić do weterynarza, bo myślę, że czekać z wizytą do poniedziałku to trochę późno.

:(

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 12:45 pm
autor: ol.
:(
w takiej sytuacji lepiej przyspieszyć wizytę; mówi się, że jeżeli po 3 dniach nie widać poprawy należy zmienić antybiotyk, na silniejszy, albo po prostu inny; i przy okazji poprosić o coś przeciwbólowego, bo rzeczywiście może to właśnie ból powoduje, że nie może sobie znaleźć miejsca... a ból to i siły do walki odbiera...

cóż więcej, nadal macie wszystkie nasze kciuki :-*

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 1:22 pm
autor: zocha
Zrobiłam drugi zastrzyka i powiem szczerze on po tych zastrzykach nie może sobie znaleźć miejsca. Zdecydowanie jest coś nie tak z tym antybiotykiem :(

Dzwoniłam i niestety ani pani Kasia ani Ania nie przyjmują w weekend, jedynie może nas przyjąć Damian :( A u niego byliśmy ostatnio i on na pewno się nie zna na szczurach. Nie wiem co mam zrobić ???

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 2:22 pm
autor: ol.
a gdybyś jeszcze dzisiaj pojechała ? przecież na pewno któraś z nich Was przyjmie jak już będziecie, Zenek jest ich pacjentem a dotychczasowe leczenie nie pomaga - macie prawo do konsultacji nawet mimo braku zapisu; zadzwoń i uprzedź że zależy Ci na wizycie przed weekendem, lekarz nie może odmówić w tak poważnej sytuacji...

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 3:33 pm
autor: zocha
Niestety, ta pani Kasia dzisiaj już nie pracuję. Dzwoniłam jeszcze teraz raz i niestety, ale nie ma szans żeby dr Rzepka nas przyjęła (powiedziano mi, że jak będzie tragicznie to na Gagarina czy gdzie tam jest klinika to powinny nas przyjąć :-X ) Ogólnie mam wrażenie, że maja nas głęboko gdzieś.
Jestem załamana tą całą sytuacją.
Niby umówiłam się do tego Damiana na jutro, ale mam obawy przed wizytą u niego (chociaż podobno zna się na szczurach).
Przy każdej chorobie szczura mam coraz gorsze zdanie o tych wszystkich lekarzach.
Niestety, w tej chwili nie mogę już nic zrobić, tylko czekać na jutrzejszy dzień i liczyć na cud :'(

Dziękuję Ci ol. za wszelką pomoc :-*

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 6:07 pm
autor: unipaks
Zocha, nie wiem czy nie lepiej byłoby zamiast jutro do tego Damiana, pojechać jeszcze dziś gdzie indziej po inny antybiotyk tak jak radzi ol. Dołączyłabym do tego witaminę B i może Nootrolpil na wypadek, gdyby to nie było jednak ucho, a problemy neurologiczne. Mogłaby dr rzepka choć telefonicznie zasugerować ci, co na Gagarina czy gdzie tam mają podać? ::)
Mocne kciuki za Zenka, niech się trzyma i nie poddaje :-*

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 6:22 pm
autor: zocha
Niestety do większości weterynarzy, którzy się znają na szczurach trzeba mieć zapisy. Nie chce go wozić bez celu i męczyć, a przywita nas osoba która wie mniej niż ja.
Z dr Rzepką nie rozmawiałam, ale słyszałam jak rozmawia z tą dziewczyną co ja z nią przez telefon rozmawiałam i to ona mi przekazała gdzie mogę się udać. Wydaję mi się, że bardziej to było zasugerowanie, na wypadek gdybym miała go uśpić...

Ja też podejrzewam, że to jednak problemy neurologiczne, a jeszcze gorzej, że to guz :(

Re: Moje kochane urwisy...

: pt wrz 14, 2012 8:21 pm
autor: ol.
wydawało by się, że w typowo gryzoniowej lecznicy będą rozumieć jak istotny w takich chwilach dla szczurka jest czas i fachowa pomoc, przykro że nawet w tych najlepszych czasami gubią się priorytety ;<
(nie wiem co miała zaczyć sugestia o tej drugiej lecznicy, bo jeżeli uważają, że szanse są niewielkie i nie widzą innej możliwości pomocy, powinni o tym powiedzieć wprost...)

mimo wszystko mam nadzieję, że jutro ten pan Damian wymyśli coś, a w razie potrzeby skonsultuje się telefonicznie z koleżankami... (pomęcz go też o przeciwbólowe, cokolwiek to jest na pewno nie zaszkodzą, a mogą przynieść ulgę potrzebną Zenkowi do walki)

spokojnej nocy Wam życzę

Re: Moje kochane urwisy...

: sob wrz 15, 2012 12:53 pm
autor: zocha
Zenuś odszedł dziś w nocy :'(

Zenek był z nami od stycznia tego roku. Gdy do nas trafił był nieufny w stosunku do ludzi, a i ze szczurami nie za bardzo się dogadywał. Ale z każdym dniem widać było poprawę w jego zachowaniu, coraz bardziej się oswajał. Po połączeniu ze stadem, zaczął coraz bardziej przekonywać się, że ludź może być spoko.
Mimo, że z Białym nie dogadywał się najlepiej, to wśród reszty stada czuł się dobrze. Zresztą z Białym też miał dobre chwile i myślę, że to po prostu jego charakter lub złe doświadczenia z wcześniejszego okresu nie pozwoliły mu w pełni z Białym się dogadać.
Pierwszego dnia nie dał się dotknąć, a ostatnio mogłam go miziać po brzuszku i nie krzyczał gdy brałam go na ręce. Gdy coś się działo, gdy Biały mu dokuczał uciekał do mnie i chował się na kolanach :)

Pamiętasz ol. jak rozmawiałyśmy w przychodni o tym jak trudno jest pomóc odejść naszym małym przyjaciołom? Widocznie Zenek postanowił, że z nim będzie inaczej.
Wczoraj wieczorem wzięłam Zenka na łóżko. Zauważyłam, że jest mu tam najwygodniej. Położyłam mu legowisko, szmatki. Chwilę się pokręcił i zasnął. Co jakiś czas zaglądałam do niego, leżał sobie zwinięty w kłębek. Postanowiłam, że nie będę go przenosiła do klatki, skoro jest mu tam tak dobrze. Położyłam się koło niego i zasnęłam. Co jakiś czas się budziłam i zerkałam co tam u niego. Po północy obudziłam się i zajrzałam do niego. Leżał zwinięty w kłębek, przekręciłam się na drugi bok, ale coś mi nie dawało spokoju. Spojrzałam jeszcze raz i zauważyłam, że nie oddycha :'( Zasnął tak po prostu zwinięty w kłębek, z jedną łapką ściśniętą w piąstkę ... Wyglądał jakby nadal po prostu spał...
W tej całej sytuacji jedynie co mnie pociesz to to, że nie musiałam decydować za niego, że sam zdecydował, że to już czas... Że obyło się bez wizyt u lekarzy, bez bólu, igieł i tego wszystkiego.
Zenek był z nami 9 miesięcy - krótko, ale cieszę się z każdej chwili jaką mogłam z nim spędzić. Gdy ktoś go poznał osobiście od razu stawał się jego ulubieńcem :) Zresztą gdy zobaczyłam go pierwszy raz na zdjęciu, które przysłała mi Shilla od razu serce zabiło mi mocniej.
Dziękuję Ci mój mały przyjacielu za to, że pojawiłeś się w naszym życiu! Za to, że nasze drogi mogły się zetknąć! Za to, że dałeś mi tyle radości i za to, że ubarwiłeś nasze życie!
Przepraszam, że mimo mojej nieudolnej próby nie potrafiłam Ci pomóc. Przepraszam, że gdy byłeś już słaby ja jeszcze zadawałam Ci ból, przepraszam... :(
Stadko bez Ciebie jest takie puste, spokojne, tak mało kolorowe - w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu :( Brakuję Cię i będzie brakowało! Chłopaki też nadal chodzą i Cię szukają, od momentu gdy Cię od nich zabrałam :(


Tak naprawdę nie wiem w jakim wieku był Zenek. Mogę tylko przypuszczać, że miał ponad rok, ale to i tak niewiele :(
Żegnaj mój wymarzony kapturku, moje piękne zezulcowe szczęście! :-*

Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek

Re: Moje kochane urwisy...

: sob wrz 15, 2012 3:48 pm
autor: unipaks
Zenusiu, tak umiałeś wzruszyć moje serce, będzie mi Cię bardzo brakować, słodki kapturku... :'(
Ale wierzę, że już po Tamtej Stronie biegasz raźno z innymi, kiedyś się znów spotkacie wszyscy ...
[*]
Zocha, przytulam, trzymaj się kochana :-*

Re: Moje kochane urwisy...

: sob wrz 15, 2012 5:43 pm
autor: ol.
:(

gorzko, że odszedł kiedy tyle rzeczy zaczęło się dla niego układać - dom w którym rozwinął skrzydła, dłonie i kolana którym zaufał, stopniowa stabilizacja z chłopcami
koi jednak myśl, że zaznał tego wszystkiego - że zdążył
i to ciche zaśnięcie

to prawda Zenku że chwytałeś za serce, ja nie zapomnę tamtego środowego popołudnia...

śpij spokojnie
[^]

Re: Moje kochane urwisy... Zenek [*]

: pn wrz 17, 2012 3:51 pm
autor: alken
dla Zenusia (*)

Re: Moje kochane urwisy... Zenek [*]

: pn wrz 17, 2012 6:14 pm
autor: manianera
Zenku, za szybko... :(
[*], pozdrów tam od nas Młodego!

Re: Moje kochane urwisy... Zenek [*]

: wt wrz 18, 2012 2:52 pm
autor: zocha
Dziękuję Wam!

Smutno i pustka :(
Brakuję mi go bardzo! W stadku zapanował spokój... chłopaki też odczuwają stratę. Nadal chodzą i sprawdzają co chwila czy gdzieś go nie ma :( Biały ostatnio miejsca nie może sobie znaleźć. Wiecznie się wspina na mnie z nadzieją, że może ukrywam Zenka u siebie, jak czasami bywało. W klatce nie może usiedzieć, gdy tylko wyjdzie rozgląda się w poszukiwaniu... Stracił Młodego, teraz Zenka :(

Ja nadal liczę i dzielę wszystko na pięć. W klatce odliczam do pięciu i ciągle jednego brakuję... Czasem mi się wydaję, że widzę jego pyszczek w hamaku :(

Smutno bez Ciebie Zenku...