witam

proszę Was o jak najszybszą odpowiedź na posta. Otóż 2 tyg. temu wzięłam szczurcie z giełdy (nie wińcie mnie - zakochałam się). była z dorosłym samcem (kastratem) i młodszą od siebie szczurcią. Wszystkie się dogadywały i nie było z nimi żadnego problemu. Jakiś tydz. temu zauważyłam, że moja giełdowa samiczka ma ogromny brzuszek... no i 3-ego maja urodziło się 10 malutkich żelków. Oczywiście matka i młode zostały oddzielone od pozostałych szczurów. Dodam, że byłam wówczas z nimi na wyjeździe w górach. Wczoraj rano zauważyłam, że jeden maluszek jest baaaardzo słaby:( pisałam do kumpeli, która jest równie zaszczurzona co ja i dała mi mleko dla dzieci (niemowląt), żebym je odkarmiła. Niestety po powrocie do domu odkryłam, że 2 maluszki nie żyją

czym prędzej zaczęłam dokarmiać resztę. Dogrzałam je też termoforem. Stwierdziłam, że skoro do tej pory karmiła je przez noc, to teraz też tak będzie. Nad ranem okazało się, że kolejne 3 nie żyją

((( zostało 5 maluszków.

nie wiem czy ona się nimi nie zjamuje czy jak? Tzn. Wydaje mi się, że od początku była nimi średnio zaiteresowana i bardziej zależało jej na kontakcie z pozostałymi 2-oma szczurkami (wypuszczam ich razem, żeby pobiegały) niż na opiece nad maluszkami

Może szczurcia się zestresowała zmianą miejsca. Z drugiej strony 2 umarły zanim tu przyjechałam. Poza tym samica jest bardzo młodziutka. Raptem ma ok. 3-ech m-cy. Wyczytałam już na Waszym forum, że maluchy należy karmić co 2 godz i jestem im to w stanie zapewnić. Co ile należy je dogrzewać? I jak zrobić tą tajemniczą miksturę pt. żółtko, mleko i.... coś tam? w jakich proporcjach itd.? Spróbuję sama odchować młode, ale bez Waszej pomocy nie dam rady

odpiszcie jak najszybciej. Pozdrawiam serdecznie.