Niestety potwierdziły się nasze przypuszczenia

. Harry ma wadę serca. Kiedy wetka zobaczyła zdjęcie to powiedziała tylko ,,O Boże, jakie wielkie.'', chyba to wiele wyjaśnia. Najprawdopodobniej to jest właśnie przyczyną tych częstych zapaleniem płuc, zresztą to ostatnie nadal w Harrym siedzi i ani myśli wyjść, być może przejdzie po lekach nasercowych. Jest to na 100 % spowodowane genami ( I w tym momencie wypowiadam wojne sklepom zoologiczym i to taką na śmierć i życie!

), choć narazie żadne z rodzeństwa nie miało podobnych objawów. Na wszelki wypadek
nausicaa zbada Fruzie, mamę Harrego.
Mamy do wyboru dwie opcje:
Pierwsza to operacja. Szanse na przeżycie są mniejsze niż połowa. Odpada narkoza wziewna bo nie jest narkozą kardiologiczną.
Nawet jeśli Harry by się wybudził to narkoza obniża odporność, istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że złapałby kolejne zapalenie płuc, ale tym razem organizm by sobie z nim nie poradził.
Druga opcja to trzymanie Harrego dożywotnio na lekach osłonowych, które mieły by się guzem zająć i zahamować wzrost. Tak mógłby pożyć jeszcze kilka tygodni ( No własnie... Kilka tygodni... Płakać mi się chce). Pani doktor skłania się ku tej drugiej wersji i ja chyba też, przynajmniej puki Harry nie cierpi chce go zatrzymać przy sobie jak nadłużej...
Tak czy siak do końca życia musi przyjmować leki kardiologiczne.
Po za tym schudł ostatnio, chociaż wagowo tego nie widać, ale ma wyraźnie wy czuwalny kręgosłup. Dokarmiam go teraz nutridrinkami, po za tym bardzo dobrze miesza się z nimi leki. Do tej pory wylizywał miseczkę bardzo dokładnie, ale dzisiaj nie chciał. Z palca zlizuje bez zastanowienia więc wziełam nutri do strzykawki i Harry zlizywał z końcówki. Za to wyjada z karmy lucerne a do tej pory to lucerna zostawała w miseczce.
Ron jest o Harrego zazdrosny. Cały czas go wyjmuje z klatki odkarzam mu rane, karmie itp, itd. A najbardziej to jest chyba zazdrosny o tego nutri drinka. Daje mu go co jakiś czas, ale on jest już taki gruby...

.
Dzisiaj miałam taki okropny sen. Sniło mi się, że oboje mieli operacje. Z Ronem było wszystko w porządku, ale Harry niestety odszedł

. Pamiętam, że wpadłam w lament, płakałam i płakałam. W końcu się obudziłam, ale byłam cała w łzach a poduszka była mokra... Rano bałam się podejść do klatki i zobaczyć czy wszystko ok... Boję się że teraz już tak będzie codziennie

.