Wbrew pozorom dziura nie jest dziełem obecnych maluchów. Jest wyrazem przywiązania Miśka do Hermana i pochodzi z czasów, kiedy mały Michu był jeszcze „więziony” przeze mnie na tapczanie a słyszał jak Herman cieszy się swobodą pod tapczanem. Misiek bał się po prostu zeskoczyć i wejść do środka dołem, zejście piętami do góry po oparciu (najczęściej stosowana praktyka obecnie) wtedy też jeszcze nie wchodziło w rachubę, więc skończyło się na wyrąbaniu tej właśnie dziury.
Rzecz jasna, próbowałam oponować, ale w przypadku gdy w grę wchodzi połączenie się z Hermanem Misia i diabeł nie powstrzyma. Niczym Orfeusz za Eurydyką do samego piekła by za swoim Hermanem zstąpił.
Ja po zastanowieniu uznałam, że misiowa dziura nie jest taka zła, więcej – jest nawet całkiem rozsądną alternatywą, ba! – jest baaardzo dorzeczną alternatywą dla sposobu wchodzenia pod tapczan praktykowanego w owym czasie przez Hermana, który wyglądał tak:
http://www.youtube.com/watch?v=nAUOhPdY5rI
lub jeszcze bardziej groteskowo, w zależności od tego czy głupi czub był przed czy po jedzeniu …
Herman jakoś długo nie przyjmował do wiadomości że jego gabaryty się zwiększają a szczelina w tapczanie nie i to podrygiwanie nóżkami (które chyba tylko Delilah doceni

) zanim do wnętrza wcisnęła się cała jego czubowata persona było coraz dłuższe i coraz bardziej konwulsyjne.
Stąd udogodnienia Miśka nie tylko zyskały aprobatę władzy – zyskały wręcz jej poklask, kiedy również głupi czub zaczął z nich korzystać. Z upływem czasu inne szczupaki też dały swój wkład w kształt i rozmiary dziury, ale o ile na obecnej postaci poprzestaną, dla mnie dziura jest ok.
Takie to są te szczupaki. Herman – wczesne średniowiecze, jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz.
Misiu – szczur Renesansu, nie zadowala się stanem zastanym, tworzy własne rozwiązania i konstrukcje.
Gdybyż tylko inne były równie szczęśliwe jak to

.
O Hermana zdrowiu wolałabym wypowiedzieć się za kilka dni. Zostały mu jeszcze dwie dawki antybiotyku. Incydent z czerwienią na razie jednorazowy i oby tak pozostało. Psikanie, jakby-nieco-z lekka-odrobinę rzadsze. Może to moja autosugestia, może chwilowa remisja, bo takie też mu się zdarzają, a może coś zaczęło działać ?! Na razie wstrzymuję oddech i obserwuję.