Re: Marcel i Bogusław - dwa diabełki
: pn sie 20, 2012 7:09 pm
Próbowałam podawać w chlebku, to Boguś wypluwał te kawałki, które były nasączone lekiem (widać to przy Metacamie, bo jest żółty
). W końcu przestałam być humanitarna i wstrzykuję do mordki. Wszystko na szczęście jest płynne.
Problem zaczynam mieć z dawaniem zastrzyków... Nie wiem, czy coś zrobiłam Bogusławowi (to moje pierwsze samodzielne zastrzyki), czy on jest już po prostu obrażony tym ciągłym kłuciem. Rano mogę go głaskać, a wieczorem, jak tylko dotknę go w kark, to zaczyna się strasznie rzucać, a że jest ogólnie w kiepskim stanie, to nie za dobrze, żeby się tak denerwował. Na szczęście jeszcze tylko trzy zostały.
Z Marcelkiem nie ma tylu problemów. Wystarczy dać mu coś pysznego (choćby rybę wędzoną, czy gerberka
), a kiedy leży i je, to muszę szybko zrobić zastrzyk
Ale zaczyna być widać, że też tego nie lubi. Chyba też się stresuje, bo ma strasznie dużo porfiryny, o znacznie mocniejszym zabarwieniu niż zazwyczaj. Na szczęście na wszystkie smakołyki jest przekupny.
Z Bogusiem jest też inny problem. Myślałam, że kiedy dostanie leki i będzie się lepiej czuł to to minie, ale okazuje się, że nie. Cały czas utyka, "ucieka" mu jedna łapka, a może niejedna... Odkąd bierze leki jest odrobinę lepiej, ale ciągle ma problemy z koordynacją. Będąc tydzień temu u weterynarza wspominałam o tym, ale na początek lepiej było zająć się najważniejszymi sprawami, czyli płucami i sercem.
Mało je, daję mu serki, jogurty, Gerberka, ale strasznie kręci nosem. Chociaż na szczęście wychodzi z domku, żeby np. się napić, albo załatwić, więc chyba nie jest najgorzej. Jak go wypuszczę, to też chętnie chodzi (a właściwie człapie), ale w końcu lokuje się przy jakiejś ścianie i zaczyna ją ogryzać. TO JEST NAGMINNE. W klatce mają wapienko i suchy chleb, ciągle na nich wisi.
Poniżej historyjka obrazkowa.
Zdjęcia są dość stare, sprzed 2-3 m-cy (nie pamiętam dobrze), ale jakoś poprawiają mi humor. Boguś wtedy był w pełnym zdrowiu






Niestety trawa już nie wstała

Problem zaczynam mieć z dawaniem zastrzyków... Nie wiem, czy coś zrobiłam Bogusławowi (to moje pierwsze samodzielne zastrzyki), czy on jest już po prostu obrażony tym ciągłym kłuciem. Rano mogę go głaskać, a wieczorem, jak tylko dotknę go w kark, to zaczyna się strasznie rzucać, a że jest ogólnie w kiepskim stanie, to nie za dobrze, żeby się tak denerwował. Na szczęście jeszcze tylko trzy zostały.
Z Marcelkiem nie ma tylu problemów. Wystarczy dać mu coś pysznego (choćby rybę wędzoną, czy gerberka


Z Bogusiem jest też inny problem. Myślałam, że kiedy dostanie leki i będzie się lepiej czuł to to minie, ale okazuje się, że nie. Cały czas utyka, "ucieka" mu jedna łapka, a może niejedna... Odkąd bierze leki jest odrobinę lepiej, ale ciągle ma problemy z koordynacją. Będąc tydzień temu u weterynarza wspominałam o tym, ale na początek lepiej było zająć się najważniejszymi sprawami, czyli płucami i sercem.
Mało je, daję mu serki, jogurty, Gerberka, ale strasznie kręci nosem. Chociaż na szczęście wychodzi z domku, żeby np. się napić, albo załatwić, więc chyba nie jest najgorzej. Jak go wypuszczę, to też chętnie chodzi (a właściwie człapie), ale w końcu lokuje się przy jakiejś ścianie i zaczyna ją ogryzać. TO JEST NAGMINNE. W klatce mają wapienko i suchy chleb, ciągle na nich wisi.
Poniżej historyjka obrazkowa.
Zdjęcia są dość stare, sprzed 2-3 m-cy (nie pamiętam dobrze), ale jakoś poprawiają mi humor. Boguś wtedy był w pełnym zdrowiu







Niestety trawa już nie wstała
