Dziękujemy wszystkim serdecznie za życzenia
Fotek nie mam, zbiesiłam się, nie umiem, nie zdążam, nie ogarniam aparatu, a jak się dzieje coś fajnego to mąż zajęty

Ale historyjek i drobiazgów, którymi się koniecznie muszę podzielić zawsze u nas dostatek, więc komu się nudzi, kto ciekaw, zapraszam
Wczoraj był dziwny wieczór... siedzę przy kompie, szczury dawno śpią gdzieś tam. Liw u siebie w "gabinecie", Pączek na moim biurku, Tula obok w domku. Nagle w okolicach północy Pączek zaczyna się niespokojnie kręcić, biegać, węszyć jak pies, wyprostowana, ogon leży, pyszczek uniesiony, biega bez sensu, podskakuje aż. Tula i Liw też się obudziły i zaczynają bieganie... ponieważ za chwilę się miałam kłaść, zapakowałam je do klatki i poszłam po agutki. Tina w normie, Alutka zaś niemrawa jakaś za kominem, nie prostestowała, kiedy ją brałam na ręce, ale i niechętnie szła ze szlafroka do klatki, zwykle dziewczyny same wyskakują i prosto do spania. No a na końcu Czikita... jak nigdy, nie chciała wskoczyć do rękawa. Dałam, jak wszystkim, probiotyk w jogurcie, zjadła i w nogi! Kurczę no. W końcu weszła do rękawa, przyszła na przód szlafroka, zastygła w spiętej pozycji i też ani myśli iść do siebie... Cóż, 1:30 w nocy, ale siadam z nią w tym szlafroku, głaszczę, a dziewczyna jak skamieniała. Wzięłam więc sobie książkę, oczy na zapałki i siedzimy. Po dłuższym czasie poczułam, że Czikuś "zmiękła", bez jednego konkretnego ruchu rozpłaszczyła się i śpi...

Ja chcę ją do klatki, a ta się wtula jeszcze bardziej

No więc kolejne pół godzinki... najwyraźniej zamierzała tak właśnie przespać noc, niestety, o 2:30 z żalem musiałam Czikitę odłożyć, bo spanie z nią pod szlafrokiem byłoby hardcorem i w najlepszym wypadku raczej bym się nie wyspała, o gorszych wypadkach nie wspominając. Pierwsze tulenie z agutową

Nie mam pojęcia, czego one czasem tak się boją. Czikita taka kochana, pierwsza do zabawy, można wziąć na ręce, ale czasem normalnie jak dzik... nie wiem, co to było i co Pączek zwąchała.
Dziś, kiedy wróciłam z pracy, ogony jak nigdy był jeszcze w klatce, bo Michał robił kolejny mały remontowy armagedon. Samo to, oburzające, 20 a baby niewypuszczone! Zresztą Michał mówi, że wcale nie paliły się do wyjścia wcześniej - u sąsiadki wyżej też jest remont, ta głośna część, no a aguty strachliwe... skamieniałe. Strach szczurzy jest zaraźliwy. W poprzednim składzie dziewczynom można było nad głową odpalić odkurzacz, wiertarę udarową, flex do cięcia gresu, a pewnie nawet młot pneumatyczny - zupełnie im to zwisało. Jednak od czasu, kiedy są aguciątka, i wystraszą się czegoś, całe stado zastyga w przerażeniu... już boję się Sylwestra
Kiedy już wyszły, a ja poszłam się kąpać, po wyjściu z łazienki dopadła mnie Liw. Ledwo dała mi się ubrać i zaczęła regularny pościg - domyśliłam się, że czeka na cowieczorny smakołyk, dziś zresztą jak rzadko większość wieczoru przebrykała, zamiast leżeć, to i postanowiła mi przypomnieć, żebym czasem tam o lekach nie zapomniała (a już był czas)

Zjadła bez problemu całą porcję gerberka (z 2 tygodnie nie było

) z tabletką, a płynne leki z wyczekanym kawałeczkiem herbatnika
Trzyma ładnie wagę, nie chudnie ani nie tyje (kontroluję to mocno, w ogóle często dziewczyny lądują na wadze). Jak od urodzenia, jest wagi raczej ciżżkiej, plus posterylkowy gratis, ale waga jest w miarę stabilna.
Tula je wszystko ładnie (no... przedwczoraj pierwszy raz zamarudziła nad zdrowym sosem warzywnym domowej roboty, ale nie dziwię się, sama ledwo zjadłam swoje dzieło, tylko mąż mój bardzo szarmancki i zachwalał, że o co mi chodzi

).
Dziewczyny ogólnie wyglądają na czujące się dobrze (choć tak jest cały czas, więc to żaden wyznacznik...). Są chwile, krótkie momenty, kiedy mam wrażenie, że jednak tak sobie... a to coś zagrucha, a to boczek zafaluje, ale tylko chwilami. Gdyby nie uparte choróbsko, mogłabym powiedzieć, że są w świetnej formie, z serduszkami nienajgorzej, sprawne, szybkie, skoczne. Tula nadal wspina się po klatce, kiedy chce się dostać z podłogi na biurka, zamiast łatwiej, po hamakach wewnątrz

Liw też, ale często musi po tym chwilkę odsapnąć.
Pojutrze kontrola, od czwartku mam trochę wolnego i jedziemy się spokojnie osłuchać albo i prześwietlić, co tam będzie potrzeba. Trzymajcie kciuki, żeby dziadostwo już odpuściło, choć leki pewnie jeszcze trochę pobierzemy.
Pozdrawiamy!