Strona 72 z 83

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 19, 2014 1:48 pm
autor: gosja1
Ech :(

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 19, 2014 4:45 pm
autor: Sky
Cały czas czytam z ukrycia, ale są chwile, że trzeba czasem coś napisać.
Limfocytku, co się stało? Czemu nas opuszczasz?

Entreen, trzymaj się. Zawsze jakaś cząstka każdego szczura jest z nami na zawsze - chociażby w sercu.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sty 20, 2014 7:09 pm
autor: odmienna
Nieeeeeeee!
Ja od wczoraj myślę, jak to świetnie, że Anusia zrezygnowała z gorączkowania (no popatrz: ja niemal wszystko co daję szczurom, próbuję najpierw na sobie, ale dropsów jakoś nie pomyślałam....) i jakie ważne jest Limfocytowe „jestem tutaj”....
Limfocytuuuu...nie chcesz już? Naprawdę?
Wiesz? Jakakolwiek jest twoja decyzja- i tak zostaniesz na zawsze....
Przytulam.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sty 20, 2014 7:51 pm
autor: Entreen
Ledwo napisałam posta... przestał jeść i pić. Nawet przymusowo karmiony...

Od pogorszenia Mikrob w jednej chwili zaczął gasnąć, snuć się... I spali - prawie 24 godziny na dobę - razem, ledwo się ruszając. Ale o ile w nocy słyszałam chrupanie, wiedziałam też - jednostronne.
Dziś Mikrob nie schodził z Limfocyta, grzejąc puszystym ciałkiem.

Limfocyt trzymał się życia kurczowo - wszystkimi czterema łapkami i ogonem chyba też. Serduszko biło i płuca pracowały, ale zarazem woli życia nie było. Dziś wzięty na ręce zwisał - wszystko zwisało - nawet głowa. Czasem tylko próbował się umyć, a mi serce pękało coraz bardziej, bo każdy przejaw ruchu budził myśl "A może jednak???"
Ale przecież ja dobrze wiedziałam, że to nieludzkie.
Powinnam była to zrobić już w sobotę, może wczoraj - ale nie wiedziałam, kto ma dyżur na klinikach, a dziś popołudniu była moja kochana dr Woźniak.

I dałam Limfocytowi ostatni prezent.

Jutro wyniki sekcji

Limfocyt... to czarno-białe, kropka na brzuchu, która mówiła - przeznaczenie... Tak naprawdę nigdy nie był mój, ani nawet innego szczura. Chodził własnymi drogami, czasem podsuwając łepek do iskania, czasem pobiegł za moją nogą... Czasem. Zawsze się zastanawiałam - przecież u valhalli taki miziak...? Czy ja coś robię źle, czy co...?
Wiem, że miał u mnie dobre życie, może trochę terroryzowany przez Piksela, strach nigdy tak naprawdę go nie opuścił, zawsze był bojaźliwy - ale chyba miał dobrze?
I dopiero dwa tygodnie temu doczekałam się - Limfocyt przyszedł do mnie - do mnie! - na chwilę czułości. Nawet miałam cichy żal do pacholęctwa Myszy - że tą chwilę tak szybko przerwała...

Gdy chciałam wyciągnąć Limfocyta z duny i wziąć go ze sobą na ostatnią podróż, wyciągnęłam najpierw Mikroba - żeby nie widział, nie chronił. Gdy Mikrob wrócił do środka, rozglądał się tak nerwowo: "Gdzie on?! Przecież wiem, on mnie potrzebuje...!!!"
Mikrob niby Szczur o Bardzo Małym Rozumku, ale za to jak Wielkim Serduszku... Które wiele rzeczy pojmuje, których my pojąć nie będziemy w stanie - nigdy.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sty 20, 2014 7:57 pm
autor: noovaa
Przykro mi :( Dałaś mu wszystko, czego mógł chcieć, włącznie z tą ostatnią przysługą. Trzymaj się! I ucałuj Mikroba, żeby nie czuł się samotny.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn sty 20, 2014 7:59 pm
autor: odmienna
matko! Entreen, Mikkrob; to taka chwila, brak słów......bo cóż słowa Obrazek ....

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt sty 21, 2014 7:05 pm
autor: Entreen
Byłam przy sekcji. Mimo wiecznego kataru, płuca niezmienione, serduszko też, żołądek wypełniony (o tyle dziwne, że on nie jadł od dwóch dni, nawet przymusowo niezbyt - ale treść normalna), niezmieniony. Jelita z niewielkim krwotocznym zapaleniem na krótkim odcinku - ale dałam mu ibuprofen, bo chciałam mu pomóc doraźnie w niedziele, wiedząc już, że w poniedziałek jedziemy się pożegnać, a ibuprofen może powodować krwotoczne zapalenia w niektórych przypadkach (a przy osłabieniu Limfocyta...)
Na sekcję głowy wyszłam - zarówno z braku czasu, jak i pobudek osobistych. Przekazał mi Grzesiek Dziwak.

Guz przysadki wielkości paznokcia małego palca dłoni.

Zaczęłam się oczywiście zastanawiać... A co jeśli za radą valhalli, mimo iż nie pasowały mi objawy, od razu dałabym mu galastop? W środę, czwartek?
Z drugiej strony, patrząc na błyskawiczny wzrost, brak jakichkolwiek objawów wcześniej oraz historię Mlekołaka, który wszak na leki nie zareagował... On też miał wielkiego guza, błyskawicznie się potoczyło... Próbuję się usprawiedliwiać... Uspokoić sumienie.

Jak jechałam na ostatni zastrzyk, on co chwila podnosił niewidzącą głowę, szukał, dopóki nie podsuwałam mu dłoni. "Gdzie...? Tu jesteś. Dobrze... położę Ci głowę na dłoni, nie bierz jej, dobrze?"
To było nasze, najpełniej nasze, pół godziny.

Mikrob wygląda tak żałośnie. Żal mi go strasznie, on nigdy nie miał takiego całkiem swojego szczura - on był dla każdego. Najbardziej zawsze kochał maluszki i to on je przygarniał. Wiem że i teraz by poszło bez problemów, ale nie mogę ryzykować, że Mikrob jest nosicielem tego paskudztwa, które najpewniej zabrało mi Pikselka.
I siedzi taki sam...
I chyba ogłuchł, reaguje tylko na najgłośniejsze dźwięki. Odzyskał już nieco animuszu. Wiem, że dobrze zrobiłam zabierając najpierw jego, potem Limfocyta. Bo wprawdzie uważam, że jeśli tylko jest możliwość, szczur powinien odchodzić "u siebie", bez stresu, w cieple i znajomym zapachu... O tyle Mikrob bardzo ciężko przeżył śmierć Wąglika i Piksela, a teraz... "No, wzięłaś go, smutno mi samemu, ale on przecież gdzieś tam jest"

Tak, Mikrobku. Masz rację. On gdzieś Tam jest :*

I mimo iż jestem przygnębiona i tęsknię za kropobrzusznym, to jest to takie... spokojne, słodko-gorzkie. Bo Mikrob ma rację.


Wzruszyło mnie trochę, jak dr Woźniak i wczoraj, i dziś chyba próbowała mnie pocieszyć, powtarzając, w jak dobrej kondycji mam szczury, wszystko zdrowe u Limfocyta prócz tego nieszczęsnego guza, i że na pewno mają bardzo dobrze...

Żeby oderwać się od smutków, niedługo przedstawię maluszki. Niestety zdjęcia będą przeterminowane, bo właśnie zepsułam aparat... (Mysza nim rzucała i nic, mi raz upadł z niewielkiej wysokości i...)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sty 25, 2014 6:04 pm
autor: Entreen
Przy starszych szczurkach jest chyba zawsze tak słodko-gorzko...

Gorzko, kiedy postępujący brak koordynacji łamie nam obojgu serce. Gorzko, kiedy jedzenie muszę podsuwać bezpośrednio do pyszczka - niewidzące oczy i niesprawny nosek nie pozwalają na zlokalizowanie... Gorzko, kiedy ząbki zamiast w dropsa co chwila trafiają w palec. Gorzko, kiedy falujące coraz mocniej boczki przypominają o tykaniu zegara...

Słodko, kiedy spędzamy razem zimowe dnie, ucząc się "razem" do sesji. Słodko, kiedy wtulony w ramię łepek układa się do snu. Słodko, kiedy ufnie opierając przednie łapki na palcach, korzysta z pomocy przy jedzeniu. Słodko, kiedy te chwile kradniemy dla siebie - obojga.

Słodko-gorzko, kiedy Mikrob cierpnie, gdy zbliża się kształt, którego nie może rozpoznać, a który okazuje się moją ręką - i wtedy małe, coraz chudsze kapturzaste ciałko rozluźnia się i opiera ufnie...



Mamy też sceny zabawne. Jak ta, kiedy tuliłam Mikroba dzień po zaśnięciu Limfocyta. Miałam w dziobie cukierek. Mikrob, wtulony, poza cierpiąca "taki biedny, stary i samotny", przesuwał się coraz wyżej, myślę, wtulić w szyję się chce, często tak ma. Ale dopełzł wyżej nastąpiło błyskawiczne ozdrowienie, i niezdarnie przebierając łapkami, Mikrob uciekał z cukierkiem w pyszczku, którego naiwnie dałam mu polizać, "a niech ma" ::).

A ostatnio to zastałam cudny widok. Młodsze szczurki nie zawsze mają śmiałość, kiedy Te Duże Ludzie podchodzą do klatki, schowane pod kartonowym domkiem (którego, tfu tfu, o dziwo nikt nie zaszczał/zeżarł), wystawiają ciekawie noski. Trzeba je zachęcić, to podchodzą.
A ostatnio Mysz znikła w kuchni, gdzie to stoi klatka... Po chwili idę skontrolować, a tam Mysz kuca przed klatką, cmoka cicho... A przed nią kłębią się wszyściuteńkie szczury, byle bliżej...!
Zaklinacz szczurów, jak słowo daję ;D
Regularnie przynosi mi też zapieczętowaną paczkę dropsów, każe otworzyć, po czym (już ich nie zjada... chyba, że nie upilnuję ::)) wsuwa je do klatki przez pręty, mówiąc głośno: "AM!"
...to samo mówi, kiedy szczur się pomyli i miast dropsa chwyci jej paluszek ;D

A czy ja wspominałam, że (poza Cynamonem, który do czwartku dotrzymuje towarzystwa ostatniemu z małych chłopców), wszystkie młodsze szczuraki siedzą razem? ;D Wszystko siedzi razem i śpi na kupie w jednym koszyku Obrazek

Młodziaki przedstawię - niedługo ::)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: sob sty 25, 2014 8:17 pm
autor: ol.
Entreen jakżeś mi duszę trąciła ostatnimi postami. Bardzo żywe te obrazy, i takie bliskie...
Jak Mikrob bliski.
Mikrobku mi uczyniłeś, że po lekturze słodycz jednak przeważyła.
Z całych sił staram się iść za Waszą pogodą, mądrością, spokojem, nie zawsze to proste, ale bardzo pomagają Wasze łapki, Wasz noski, Wasza obecność.
Więc bądzcie :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 26, 2014 1:05 am
autor: Eve
Krucho.. a jednak widok spokojnych oczu i u Was i u nas. Czas teraz dzieli się nie na dni a na minuty , drogocenne kruche widoki. Namalować obraz i go zapamiętać ; to nie to samo co zdjęcie wszak jeszcze do tego dochodzą myśli i ..zamykasz oczy jest gorzko i pytanie " czy nie cierpi??" a kiedy otwierasz jest błysk. Błysk w oczach : " Nie, jeszcze nie idę ... "
Siłacze. Tak wiele jeszcze potrafią zrobić wzrokiem. Błysku trwaj !
Niech będzie kolekcja obrazów.

:-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 26, 2014 2:59 pm
autor: Entreen
Siedzimy z Mikrobem i planujemy przedstawić "nowych" domowników :)
Przed chwilą oboje się dokładnie wypucowaliśmy - staram się mu jakoś zastąpić towarzystwo i go podiskuję, na co on wylizuje i wyskrobuje mi tą rękę, która akurat nie jest zajęta... :-* Muszę mu też czyścić uszka, bo o ile daje radę się podrapać za uszkiem, to wyczyścić nie bardzo.

Mikrob próbuje powiedzieć coś od siebie, więc niech mu będzie: TTTTTTTTttttu
:)
Że tu miziać? OK!

Panna z pierwszego miotu - 09.12
Imbir
Słodka i odważna, daje sobie dawać pierdziochy w brzucha i odwzajemnia się buziakami :-* Miała być Szafir, ale po pierwsze nie pasuje, po drugie wypadało z konwencji :P
ObrazekObrazek

i siostrzyczki z 19.12
Wanilia
Piekielny tchórz ;) Pierwsza do chowania się, może być i na moim karku, boi się własnego cienia. Podobnie jak reszta rodzeństwa, miłośniczka chrupek kukurydzianych Myszy :P
ObrazekObrazek

Karmel
Słodka rozrabiaka. Razem z panną trzyczwarteogonka (jej prawie bliźniacza siostra, którą odróżnia... no, 3/4 ogonka :P) która czeka u mnie na m.in. sterylkę wynajdują coraz to nowe metody: jak pitnąć z klatki. Tylko po to, żeby pobiegać po jej górze i tą samą drogą wrócić... Ale po drodze zawsze zdążą mnie przerazić - ja Ciri nie do końca ufam - a co jak dadzą dyla w nocy...?
Obrazek

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 26, 2014 3:38 pm
autor: unipaks
En, nie wyrzucaj sobie... Naszej Muffince dawaliśmy Dostinex i mimo paru dawek nic nie pomagało. Zabił ją wylew krwawy z guza przysadki, wielkiego. Z przyczyn niezależnych od doktora G. nie ustaliliśmy już, czy ten guz był prolaktynowy czy nie, ale wiadomo przecież, że nie wszystkie reagują na kagergolinę; czasami po prostu nie możemy pomóc...

Jak najwięcej słodkich chwil Wam obojgu życzę, i tego by rozfalowane boczki zwolniły
Trzymajcie się, kochani :-*

Maluszki przesłodkie!

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 26, 2014 3:55 pm
autor: odmienna
http://imageshack.us/photo/my-images/20/w4uh.jpg/ ależ śliczna jesteś dziewuszko....
W sercu sycę się obrazkiem: Myszka rozdzielająca dropsy (i chrupki), z pełnym ufnej oczywistości „am, am”.... :-* :-* :-*

„TTTTTTTTttttu” – patrz, jaka wielkoduszna istota: postarał się oszczędzić domysłów- TU I TERAZ . Czyli zawsze. Kochane Mikrobuuu Obrazek.
A tak na marginesie, kiedy przychodzi mi pomagać w toalecie starszego szczurka, bardzo cenię sobie zużyte szczoteczki do zębów: świetnie czochrają kudełki delikatnie drapiąc skórkę (tyle, że ja używam szczotek nie mechanicznych- tych nie polecam ;) ).

Dla Całego Zwierzyńca buziaki (od Vicodinka też- szczurzydło owo, przyswoiło dawanie buziaka w sposób szczególnie wyrafinowany: buziak i padam na plecki- teraz ty całuj brzuszek!Obrazek ).

Re: Enciakowy zwierzyniec

: ndz sty 26, 2014 7:15 pm
autor: Entreen
odmienna pisze:A tak na marginesie, kiedy przychodzi mi pomagać w toalecie starszego szczurka, bardzo cenię sobie zużyte szczoteczki do zębów: świetnie czochrają kudełki delikatnie drapiąc skórkę (tyle, że ja używam szczotek nie mechanicznych- tych nie polecam ;) ).
On w sumie sobie pięknie radzi - nie dosięga tylko części plecków (ale próbuje - i złości się troszkę akurat, jeśli ja to robię - zastanawiam się, czy to nie przewrażliwienie? bo przy tym jego braku koordynacji to nasuwa mi to nieprzyjemne myśli - z drugiej strony, to mogą być "zwykłe" starcze zmiany...) w innych miejscach nie widzi problemu no i wnętrza uszek. Ale ja też staram się mu tą skórę tak iskać troszkę, żeby mu nie brakowało, i to akurat bardzo lubi, odwzajemnia się tym samym i liże mnie po paluchach :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt sty 28, 2014 3:43 pm
autor: Entreen
Mikroszka oprócz braku koordynacji ma przeczulicę okolicy ogona...

...zobaczymy reakcję na Galastop...