Na szybko: szczury połączone w miarę, wszyscy cali, Tina na antybiotyku, znów chora. Jak zwykle nie ma żadnych objawów poza pojedynczym zagruchaniem. Grrrr!
Tym razem postanowiłam nie spamować 3 razy dziennie od początku łączenia, no i teraz aż nie wiem, od czego zacząć, tyle ciekawych rzeczy się działo, tyle małych zdarzonek do opisania

Postaram się jednak streszczać, choć moja dusza cierpi
W Wigilię rano rozpoczęliśmy łączenie, zgodnie z planem, że szybciej się polubią, jeśli 3 dni pojeżdżą z nami w postaci kiszonki między jednymi a drugimi rodzicami i domem. Filipek wylądował we wannie, a po nim po kolei dziewczyny. Pierwszy raz widziałam, aby nowy szczur, zamiast się bać – cieszył się

Z każdą kolejną dorzucaną babą coraz bardziej miałam wrażenie, że Filipkowi mordka rozciągnie się w uśmiechu

Brykał i biegał uradowany między nimi, po nich… dziewczyny odnotowały jego obecność, siema-siema, ale już nas zabierz z tej wanny. Hops do duny – i tu nastąpił pierwszy błąd Filipka, trochę zbyt dosłownie odebrał obietnicę „haremu” i dobrał się do Liwciowego zadka

Babcia Liwcia machnęła tylko łapką, a Filipek leżał na plecach i się darł, a na plecach Liwci znalazło się troszku jego futra

Były też ze dwie stójki z Alutką, Filipek leżał na plecach. Chłop musi znać swoje miejsce! I w tym momencie reszta bab się również obraziła, nastąpiła solidarność babska, kobiety zajęły ścianę z poidłem, a niczego nie rozumiejący Filipek – po drugiej stronie duny. Nie na długo jednak! Auto, jedni rodzice, drudzy, wycieczki, i towarzystwo się wymieszało, Filipek raz spał sam, a raz szedł do bab. Tak upłynęły całe święta. Pączek jak zwykle wyizolowała się i ma to wszystko głęboko gdzieś. Nie zareagowała nawet, kiedy Filipcio połaszczył się na jej tyłek... Od momentu łączenia śpi sama, jeśli tylko ma gdzie się oddalić, choć jeśli ktoś przyjdzie do niej, to nie ucieka. Coraz lepiej rozumiem, skąd wynikały problemy przy dołączaniu jej samej.




Kiedy wróciliśmy ze świąt, przepakowaliśmy towarzystwo do dwuszczurówki, i tam już przestało być tak grzecznie – Liwcia, tradycyjnie, uczesała się w afro i dawaj gnębić Filipka, napierać tyłkiem, ganiać go. A Filipek, podobnie jak kiedyś Alusia – drze się nieziemsko, albo i gorzej, o byle co. Nic strasznego się nie działo. Przepakowaliśmy ich wszystkich do dużej klatki tylko z łapakami dla bezpieczeństwa, wolałam, żeby pół kilo Pączka nie gruchnęło spod dachu na sam dół, Tina też lubi chodzic po suficie. I znów kiszenie. Przepychanki i kotłowaniny trwają do dziś dnia codziennie, Tula wredota też go gania, ale nikt nie ucierpiał, nikt nie ma nawet ryski, więc się nie wcinam. Śpią w nocy razem w jednej hamakonorce, zobaczymy jak dziś, bo umeblowałam już klatkę tarasami, półkami, koszykami, tylko łapaki dałam te co mieli, nieświeże lekko









29.12 poszli na pierwszy wybieg po wysprzątanym pokoju – Filipka przeraził taki wielki świat. Wyszedł za babami po dłuższym czasie, na dach klatki. 2 kroki od wejścia – i zwiał z powrotem. Potem 3 kroczki od wejścia – i znów do klatki. Ośmielił się troszkę dopiero po paru godzinach, a Liw i Tula nie ułatwiały mu sprawy (ale, dla sprawiedliwości dodam, że tak całkiem darmo go nie ganiają – przyfilowałam jeszcze w klatce, że jak ganiają, to się drze i ucieka albo się stawia, ale sam potrafi je zaczepiać, kiedy śpią – pyrga, budzi, nie daje spać, przewraca na hamaku

poddać się oczywiście nie chce

). Zlokalizował igloo na moim biurku i często śpi tam z Pączkiem, a bywa, że włazi kiedy leżą tam Liw lub Tula, wchodzi w sam koniec, przechodząc po nich, i kładzie się w tej paszczy lwa – nie będą mu żadne babska dyktować, gdzie ma spać!

Odmawia jednak na razie schodzenia na podłogę. Trzyma się naszych biurek, i kiedy siedzimy przed kompami, przychodzi na ręce, biega po fotelach, z foteli na kanapę. Jest też niepewny swojej sprawności, boi się skakać. Z mojego podłokietnika na komputer jest z 15cm w poziomie, a Filipek, kiedy raz mu podłożyłam dłoń, teraz sam po nią sięga, chcąc przejść. Po prostu bierze mój rękaw w zęby i ustawia rękę tak, żeby móc przejść

Jest bardzo mądry. Reaguje na swoje imię. Jak pisałam, jest nauczony korzystania z kuwetki (zdarzają mu się jednak wpadki poza klatką), nie mam pojęcia, kiedy się tego nauczył. Może miał już dom, ale nie spełnił oczekiwań, więc trafił do węża...?



Wybrał sobie już miejscówę, niezbyt oryginalną

Półeczka za kominem na sprzęt między biurkami

Nie wpuszcza tam Liw i Tuli, które się jeżą i fuczą przy wejściu. Krzyczy na nie kilka minut, po czym babcie odpuszczają

Wczoraj też, kiedy Liwcia się piekliła, Alutka stnęła w obronie Filipka! Przeszła po Tulinkowych plecach, stając między nią a Filipkiem, i przybrała wobec Tuli pozę: „szukasz guza???” Tulinka na chwilę zbaraniała, po czym odłożyła swoje futro na miejsce i wycofała się…
Będzie dobrze, musi być

Wolałabym oczywiście, żeby już było słodko jak dotąd, ale z drugiej strony - zawsze to troszkę ruchu dla Liwci, i pokaz kondycji

"Babcie" walą kopniaki z półobrotu aż miło, zupełnie nie zważając na swój wiek, może jeszcze nie starczy, ale i nie młodziutki

Są sprawne i zwinne, o ile tylko nie mają lenia, a Liwci nadal nikt nie podskoczy
Choć wczoraj Liw tak ganiała młodego, że aż się zmęczyła i położyła






