Dziś rendez-vous z Witalisem mieli Herman i Urczyk, miał mieć i Dżum, ale zwiał
Miś, największy dziurawiec, dzisiaj jeszcze na zwolnieniu lekarskim.
Rano posiedzenie było krótkie, może 5 minutowe, ponieważ wszyscy puszyli się i wyglądało to równie nieciekawie jak poprzednio, dałam spokój. Ponownie zgarnęłam ich dopiero ok. 13-tej - śniętych.
Tutaj było trochę mniej puszenia, jak atmosfera robiła się napięta wkładałam rękę pomiędzy antagonistów, a w ostateczności wyjmowałam żeby się uspokoili, i z powrotem do klatki.
Urczyk nie pozwalał się Witowi zbliżyć do siebie, piszczał i podnosił łapkę, ale kiedy Wit był odwrócony, maleństwo podkradało się i dotykając czubkiem nosa, obwąchiwało. Wit w pewnym momencie położył się przed Urczykiem na plecach dając jednoznaczne zaproszenie do iskania, ale Ur nie skorzystał.
Z Hermanem pobodli się trochę tyłkami, obaj skorzy do wąchania. Wit w ten sam sposób co wczoraj wciskał pyszczek w grzbiet Hermana, ale wtedy go odganiałam albo wydawałam z siebie dziwne dźwięki, żeby odwrócić uwagę (wczoraj to właśnie skończyło się bójką). Hermanowi udało się raz położyć łapy na karku Wita.
Potem Wit przyjął pozycję na misia i zaczął czyścić sobie podwozie. Herman położył się nieopodal, Urczyk na Hermanie.
Grzmot stopniowo zaczął się przysuwać do Wita, który pochłonięty czynnością nie zwracał na nic uwagi. Podczas gdy Herman się przeczołgiwał, Urczyk zjechał mu z grzbietu i już tak został w kąciku. Czub natomiast dotarł w końcu z nosem do wciąż nie reagującego Witalisa, będąc tuż przy nim podniósł się, przetoczył po Wicie kropelkując go i odszedł.
Udało się mu się to jeszcze jeden raz, po czym usatysfakcjonowany ułożył się w drugim kącie.
Chwilę potem wszystkich zaczął morzyć sen, a że i tak leżeli każdy osobno, odprowadziłam ich do swoich klatek.
Dalekie to wszystko od ideału, ale trochę mi humor poprawiło. Jutro też w południowej porze ich zwlekę z hamaków i jeśli będzie spokojnie dołożę Misia i Dżuma.
Za zdrowaśki dziękuję na pewno nie zaszkodzą
W transporter na tym etapie, przyznam, że boję się jeszcze ich wsadzić, bo co jeśli się skotłują na ulicy ? ani nie wyjmę, ani nie rozdzielę. Wciąż zbyt nieprzewidywalni i gwałtowni są w swoich reakcjach, żebym się na takie coś ważyła.
Zostajemy przy klatce, gdyż wanny nie mam, niestety, a łazienkę tak małą, że ani się w niej swobodnie obrócić nie idzie. Zresztą na jakimkolwiek neutralu nie mogę być razem z nimi, bo zamiast się zapoznawać wszyscy by mi na głowie siedzieli
Alken - właśnie, nikt nie fryga

Szczupaki niezbyt są chutliwe, nawet w swoim gronie. Rujki widuję rzadko, a jeśli nawet to nie jakieś odjechane, tylko takie ...letnie
Już bardziej Witalisa podejrzewałabym o frywolne myśli, kiedy tak Hermana za kark łapie. Może to tylko chęć dominacji, a może propozycja ? Jednak ani jednego ani drugiego Herman póki co nie ma ochoty akceptować
Zobaczymy jak będzie jutro.
Kilka zdjęć Witalisa
- w domku na parapecie
Same takie urocze pozy tam przyjmuje

Tak ciekawie się wyciąga, osobno stópki, osobno łapy, czasami jedną nogę, a potem dopiero drugą
A takie miejsce obrał sobie wieczrem na drzemkę
- mocherowiec ? - jestem z tego dumny !
taki słodki ryjek mam
a tak baby pokąsałem
