Re: Nakashowe ogoniaste
: ndz lis 22, 2009 12:32 pm
Miałam to wkleić do tematu szybciej ale jakoś nie miałam siły...
Wieści z 16 listopada.
Łączenie... Duże szczury + Felisia i jej córeczka mała czarna Iva.
Na wybiegu szczury traktowały Felisię i małą czarną jak powietrze, tudzież dywan
Były bardziej zaaferowane skórką z owcy na ich fotelu i moimi świeżo pomalowanymi paznokciami, niż Felisią i Ivcią.
A jak już się nabiegały, wtuliły się we mnie (przodowały w tym Pocahontas i Orinoko), położyły na małej czarnej i poszły grupowo spać.
W wolierze Iva się rozkręciła, zaczęła biegać i zwiedzać. I skakać na duże szczury.
Oczywiście duże szczury się wkurzyły i zaczęły ją dominować. Ivcia.. zaczęła się stawiać
wypłosz, wypierdek, szczyl mały - a robiła stójki, biła szczury łapkami, pokazywała zęby, piszczała jakby ją mordowali i się puszyła!
Szczury się wkurzyły jeszcze bardziej i zaczęły ją porządnie prać - a mała czarna wcale od nich nie uciekała, sama je zaczepiała
Kilka razy jak widziałam napuszone, wściekle fukające kulki i "biedną" czarną pod spodem, to myślałam, że mi ją mordują normalnie - ale nie, mała nie miała nawet zadrapania, tylko darła się wniebogłosy i nie dawała wywracać na plecy.
Oj coś mi się wydaje, że nieźle jej przetrzepią skórę jak się szybko nie podda.
Wolierowe stadko (szczury przeprowadziły się z tej mojej ręcznie robionej klatki do woliery], bez karmiącej Ayci.
Ogólnie trochę o paskudztwach...
Sun jak to Sun - tłusty, miziasty, nakolanny, nadal skacze w miejscu jak małe dziecko, jak się go podrapie po tyłku to robi susy jak samiczka w rujce i gania się z ręką.
ostatnio zaczął się puszyć i fukać na nowe szczury, trwa to parę dni, ale potem mu przechodzi. Niedawno wlazł sam mi pod rękę (bo nie chciałam go miziać) i tak sobie zasnął. 
Sepi - gdy w końcu pozbyliśmy się ropni czuję, że mam fuzza
ADHDowiec, biega, zwiedza, skacze, jest o wiele żwawszy i bardziej wesoły. Nawet bardziej toleruje mizianko, chociaż nadal nie lubi być brany na ręce. 
Balaji i Lina mocno się uspokoiły - nadal mają mocne charaktery, nadal mają wysoką pozycję w stadzie (Lina alfuje), ale są o wiele bardziej stonowane. Balaji rozpieściła się totalnie - czasem mam wrażenie, że konkuruje o uwagę z Sunkiem.
Wciąż namiętnie wylizuje dłonie, iska paznokcie i próbuje kraść pierścionki.
Lina nadal wypuszcza się na zwiedzanie całego mieszkania, kombinuje jak tylko może jak dostać się do samców które bywają u mnie na kryciu i gania nasze koty. 
Miyu to Miyu - tłusta, wielka klucha. Dobrze się trzyma, dobrze się dogaduje z innymi ogoniastymi, a najbardziej lubi spać w swoim koszyku. Sama nie wychodzi na wybieg, trzeba ją wyciągać i zachęcać do zabawy.
no, chyba że wyczuje smaczne jedzonko, to pierwsza leci z klatki. 
Trójca "maluchów" czyli Chichircia, Orisia i Pocahontas urosła, zmężniała, spoważniała, ale nadal to są słodkie, biegające wypierdki
Szczególnie Chichircia, która biega, skacze, zaczepia, bawi się z Sunkiem i podobnie jak Aycia jest moim najbardziej rozpieszczonym, najmocniej do mnie przywiązanym, Tak Bardzo Moim szczurem
Orisia najbardziej zmężniała i ośmieliła się - już nie jest moim wypłoszkiem... chociaż nadal robi te swoje nieziemskie miny
i skacze i bawi się z Chichircią
Indianka jest za to największa, najbardziej "zbita" i ma przepiękne znaczenie. 
Felisia i Aycia jako karmiące matki zostały oddzielone od stada. Żadna nie chciała nawet z resztą biegać.
Po powrocie do klatki okazało się, że Felisia próbowała się rządzić i również się stawiała. Ale szybko zostało jej wytłumaczone, co i jak. 
Jak niektórzy z Was wiedzą (dziękuję Wam za wsparcie i kciuki...) Whisper nie dała rady urodzić i konieczna była cesarka i kastracja. Whisperka… mój mały zakręcony świrusek, nieustraszony biegacz, wulkan energii, uosobienie chaosu i tornada. A przy tym taka wesoła, taka chętna do zabawy, jak mała pchełka. A przy tym wszystkim – bardzo proludzka. Nie lubi trzymania na rękach dłużej niż 15 sekund, ale uwielbia biegać po nas, obsikiwać, skakać na na ramię, wpychać się do rękawa, czesać włosy i obgryzać paznokcie… po zabiegu długo się nie wybudzała... minęło 14 godzin zanim zaczęła się czołgać... bardzo się o nią bałam... mimo tego, że zakraplałam jej oczka, rogówka wyschła - nie wiadomo, czy w pełni się odbuduje. Whisper dostaje antybiotyk i żel, ale słabo działają. Nie jest kompletnie ślepa, ale pewnie nie widzi więcej niż kształty i ruch.
Tylko ona będąc w 23 dniu ciąży mogła robić takie miny… fotki z 15 listopada…

Aycia przygarnęła dzieci Whisper. Początkowo dałam do powąchania oseski z miotu E. Aya gwałtownie odepchnęła łapkami moje palce, zabrała mi małe, zaczęła je myć, lizać i zagarniać pod siebie. Nawet sekundy się nie zawahała. Dałam jej całą 11-tkę – wszystkie wymyła, wymasowała im brzuszki, położyła się na nich. Jak wiecie w ciągu pierwszej doby odeszło 7 maluszków. Do dzisiaj przeżyły 4.
Jest mi bardzo ciężko gdy o tym myślę, gdy sobie przypominam... mam nadzieję, że ta 4-ka już przeżyje.
Wieści z 16 listopada.
Łączenie... Duże szczury + Felisia i jej córeczka mała czarna Iva.
Na wybiegu szczury traktowały Felisię i małą czarną jak powietrze, tudzież dywan


W wolierze Iva się rozkręciła, zaczęła biegać i zwiedzać. I skakać na duże szczury.



Szczury się wkurzyły jeszcze bardziej i zaczęły ją porządnie prać - a mała czarna wcale od nich nie uciekała, sama je zaczepiała

Kilka razy jak widziałam napuszone, wściekle fukające kulki i "biedną" czarną pod spodem, to myślałam, że mi ją mordują normalnie - ale nie, mała nie miała nawet zadrapania, tylko darła się wniebogłosy i nie dawała wywracać na plecy.

Oj coś mi się wydaje, że nieźle jej przetrzepią skórę jak się szybko nie podda.

Wolierowe stadko (szczury przeprowadziły się z tej mojej ręcznie robionej klatki do woliery], bez karmiącej Ayci.





















































Ogólnie trochę o paskudztwach...
Sun jak to Sun - tłusty, miziasty, nakolanny, nadal skacze w miejscu jak małe dziecko, jak się go podrapie po tyłku to robi susy jak samiczka w rujce i gania się z ręką.


Sepi - gdy w końcu pozbyliśmy się ropni czuję, że mam fuzza


Balaji i Lina mocno się uspokoiły - nadal mają mocne charaktery, nadal mają wysoką pozycję w stadzie (Lina alfuje), ale są o wiele bardziej stonowane. Balaji rozpieściła się totalnie - czasem mam wrażenie, że konkuruje o uwagę z Sunkiem.



Miyu to Miyu - tłusta, wielka klucha. Dobrze się trzyma, dobrze się dogaduje z innymi ogoniastymi, a najbardziej lubi spać w swoim koszyku. Sama nie wychodzi na wybieg, trzeba ją wyciągać i zachęcać do zabawy.


Trójca "maluchów" czyli Chichircia, Orisia i Pocahontas urosła, zmężniała, spoważniała, ale nadal to są słodkie, biegające wypierdki





Felisia i Aycia jako karmiące matki zostały oddzielone od stada. Żadna nie chciała nawet z resztą biegać.


Jak niektórzy z Was wiedzą (dziękuję Wam za wsparcie i kciuki...) Whisper nie dała rady urodzić i konieczna była cesarka i kastracja. Whisperka… mój mały zakręcony świrusek, nieustraszony biegacz, wulkan energii, uosobienie chaosu i tornada. A przy tym taka wesoła, taka chętna do zabawy, jak mała pchełka. A przy tym wszystkim – bardzo proludzka. Nie lubi trzymania na rękach dłużej niż 15 sekund, ale uwielbia biegać po nas, obsikiwać, skakać na na ramię, wpychać się do rękawa, czesać włosy i obgryzać paznokcie… po zabiegu długo się nie wybudzała... minęło 14 godzin zanim zaczęła się czołgać... bardzo się o nią bałam... mimo tego, że zakraplałam jej oczka, rogówka wyschła - nie wiadomo, czy w pełni się odbuduje. Whisper dostaje antybiotyk i żel, ale słabo działają. Nie jest kompletnie ślepa, ale pewnie nie widzi więcej niż kształty i ruch.
Tylko ona będąc w 23 dniu ciąży mogła robić takie miny… fotki z 15 listopada…












Aycia przygarnęła dzieci Whisper. Początkowo dałam do powąchania oseski z miotu E. Aya gwałtownie odepchnęła łapkami moje palce, zabrała mi małe, zaczęła je myć, lizać i zagarniać pod siebie. Nawet sekundy się nie zawahała. Dałam jej całą 11-tkę – wszystkie wymyła, wymasowała im brzuszki, położyła się na nich. Jak wiecie w ciągu pierwszej doby odeszło 7 maluszków. Do dzisiaj przeżyły 4.
Jest mi bardzo ciężko gdy o tym myślę, gdy sobie przypominam... mam nadzieję, że ta 4-ka już przeżyje.