Może i niedotlenienie, ale generalnie zanik mięśni, dupka zapadnięta, wszystkie kosteczki czuć (choć nie widać). Łazi, radzi sobie jeszcze, nadal wspina się po zewnętrznej ścianie klatki, żeby do niej wejść, ale ze schodzeniem z fotela czy zwykłą drogą z biurka ma już kłopot i prosi o pomoc. Jutro będę kombinować, jak jej ułatwić życie, dziś zrobiłam prowizoryczne schodki z pudełek po butach. Nie chcę zamykać jej w klatce, tym bardziej w jakiejś oddzielnej, parterowej. Chcę, żeby mogła poruszać się po mieszkaniu, miała dostęp do swoich ulubionych miejsc w domu, do biurek, kanapy, porobię schodki/pochylnie/przejścia wszędzie, gdzie trzeba, żeby nie ograniczać jej swobody i zapewnić bezpieczeństwo. Dokarmiam ją też trochę gerberkami, bo wprawdzie z samym jedzeniem twardego nie ma kłopotów, ale z przybraniem wygodnej pozycji do jedzenia przy słabym tyle już tak, i męczy ją to, a oddychanie też już całą sobą (Cardisure je, ale nie widać specjalnej poprawy). Jak ma ochotę, to przychodzi do kuchni i prosi coś jeść. Nie wiem, ile jeszcze czasu nam zostało, staram się wykorzystać go maksymalnie i poświęcać jej dużo uwagi, ona też się zrobiła bardziej przylepna, ostatnio nawet przyszła poleżeć na kolanach. Jakieś 5 minut, no ale to Tulinka
Liw niestety słabo reaguje na clavaseptin, zabiorę je jeszcze jutro do weta. Grucha nadal. Miałam podać marbocyl, jeśli do jutra nie przestanie, ale jeśli włączymy teraz marbocyl, to będzie już musiała na nim zostać... oczywiście choróbskiem nadal zupełnie się nie przejmuje. Ani swoim wiekiem
Ilość leków, jakie podaję babulinkom, jest porażająca i miesza mi się już w głowie. Tydzień temu jakimś cudem wywaliłam 3 tabletki clavaseptinu, choć tysiąc razy sprawdzam torebki od weta zanim trafią do kosza

A tu pora rozrobić tabletkę... Szczurze lecznice (nasza w niedziele nieczynna) piętrzyły trudności, chyba sądzili, że sama chcę się nafutrować 40mg amoksycykliny

Pomogła osiedlowa lecznica, po wysłuchaniu historii przez telefon doktor kazała przyjść i poratowała tabletką, nie kasując nawet za wizytę.
W czwartek u weta zapomniałam wziąć enro dla Liw, ale... do poniedziałku by wystarczyło. Gdybym tylko omyłkowo nie sporządziła koktajlu, dolewając theospirexu do strzykawki z enro, zamiast do tej właściwej...

Kretino.
Filip jest cwaniakiem takim! On się nie boi
mnie, on się boi, że będę go miętosić

Kiedy spotykamy się w kuchni, zamienia się w zupełnie innego szczurka: jest wręcz namolny, staje słupka, zaczepia mnie, paca łapką. No daj coś zjeść, daj! Jak chce coś dostać, to nawet wejdzie mi na kolana i da się głaskać, no po prostu...

W ogóle wyrósł z niego wielgachny szczur. Tzn. wiem, że to są większe, ale przy dziewczynach... szczególnie przy Alusi, która waży 250g...

Jest dość szarmancki wobec bab - nie zabiera im smakołyków, szczególnie Tuli. Jak widzi, że coś dostały, to przychodzi do mnie po swoją porcję
Alutka nadal trzyma się blisko Tuli. Śpi z nią (Tula już chyba na stałe przeniosła się ze spaniem pod taras), w klatce, w kanapie, w domkach... zawsze z dupką przytuloną. Czika dzik, znów ostatnio miała wieczorne fazy chowania się pod komputer.