Szczerze powiedziawszy, nie potrafię przejść nad Noktulą do porządku dziennego.
Ilekroć sobie przypomnę tego wytrzeszcza, to "oczy mi się pocą"...
Wszystko potoczyło się tak nagle, może to lepiej, nie musiałyśmy się męczyć poprzez mozolną wielotygodniową wędrówkę po wetach i ból milionów zastrzyków. Ominęły nas te dni, kiedy się myśli "czy to dziś?", nieprzespane noce z widmem Morbidolu na horyzoncie.
Mimo to, wiedziałam, że Ona odchodzi, chociaż nic na to nie wskazywało...
Kiedy tamtego dnia weszłam do pokoju, chociaż jeszcze nie zobaczyłam, już odczułam... Obecność Końca.
Wystarczył rzut oka na Mushishi, która wyglądała dokładnie tak, kiedy umierała Kroovka i ten nienaturalny spokój w stadzie.
Jeszcze usiłowałam podać steryd, jeszcze zastrzyk z furosemidu, termofor,nutri w strzykawce..
Ale Noktula już była swoimi dwiema kaczymi nóżkami po drugiej stronie.
Paręnaście minut przed końcem ucieszyła się z dropsika, chwyciła go w zęby i usiłowała zjeść, ale Coś już jej nie pozwalało, bezlitośnie kradło Ją życiu. A Ona chciała biec i biec...W drugą stronę...
Chyba muszę ten cały żal wypisać i wylać tutaj...
Tydzień temu śniła mi się...
Przykrywałam dziewczynki ręcznikiem, żeby im było cieplej...ale nagle zastanowił mnie wygląd " Dziabaduchy". Co ona taka brzydka i wypłoszowata ? - myślę. Chyba muszę się z nią przejść do lecznicy. Jednak postanowiłam zajrzeć pod ręcznik raz jeszcze - patrzę i widzę- przecież to NOKTULA. Wyraźnie patrzy na mnie tym swoim Sauronowym okiem
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Opanowała mnie taka radość, bo we śnie wiedziałam, że ona po prostu odżyła, żeby powrócić na tę chwilkę ale zaraz niestety musi wracać... I tak się stało. Umarła znów, na moich rękach.
*************
Tymczasem białe labinosy dają w kość. A konkretnie Rosalka, która jest nowym "dziwacznym przypadkiem".
Takie to słodkie, kruchutkie niczym filigran, kto by pomyślał że z niej takie toksyczne ziółko
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Otóż ten ujmujący, przyobleczony w śnieżnobiałe futerko (kolor niewinności - taaaaaaaaa) stwór piekielny po raz kolejny ujawnił swój demoniczny charakterek i zwiał.
Prosto z moich pleców.
W poniedziałkową noc zachciało mi się zakosztować zupy kalafiorowej własnego wyrobu, wylazłam z madejowego łoża (choroba nie wybiera:), stwierdziłam że to tak samotnie wędrować do kuchni, więc dla towarzystwa wzięłam sobie rozkosznego śpioszka wyłożonego na moich stopach - Rosalkę. Posadziłam ją sobie na głowie i powędrowałyśmy w kierunku garnka
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Niestety, tak mocny ogarnął mnie samozachwyt nad zupą, że nie zauważyłam nawet, że chuchro wybrało się na wycieczkę po blacie i w momencie kiedy się zorientowałam co jest grane, czmychnęło za szafki.
Dostałam palpitacji oczywiście, raczkuję sobie radośnie po całej kuchni, budząc pół kamienicy nawoływaniami "Rosaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaalko" itp.a Rosalka oczywiście miała mnie głęboko w poważaniu.
Spędziłyśmy tak pół nocy- ja na czworakach, ewentualnie uprawiająca jakieś wygibasy nad pralką celem wyciągnięcia tego matoła i Rosalka wychylająca się do połowy kadłubka zza kredensu i spieprzająca na każdy mój ruch.
Fajna zabawa.I tak kiwałyśmy się obie, ja z tłumionej wściekłości i narastającej gorączki (raz nad jednym rogiem mebli raz nad drugim), a Rosalka jak mniemam z pełną albinotyczną radochą i przekorą.
Tak minął dzień. Ja już dałam sobie spokój. Zaczęłam zastanawiać się nad żywołapką. Współlokatorzy uprzejmie donosili, że widzieli Rosalkę to tu to tam, więc już maksymalnie wkurzona, poszłam o 2 w nocy do kuchni i rozpoczęłam polowanie na dziada.
Jako przynętę użyłam ziemniaka i udało się
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Rozalica już potężnie wygłodniała wyszła zza pralki ( na jakąś znośną odległość), i nagle niczym grom z jasnego nieba spadła na nią moja żądna zemsty łapa
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Myślałam, że poodgryzam jej te różowe płetewki, na których z taką werwą ucieka przed życzliwymi jej osobami;)
W ramach zadośćuczynienia całą noc siadała mi na twarzy i zawzięcie maltretowała buziakami. Bleee ten czarny, oblepiony oajęczynami ogon...
I takie one są, te Rosalki.:/