ol. pisze:ta lewa nóżka - pewniaczka

zawsze mnie rozbrajają te nóżki na miskach- coby miska nie uciekła
Nakasha pisze:jakie śliczności!

o taaak

zgadzam się całą sobą
Oleczka pisze:hehehe

ano od wczoraj jestesmy rodzina

witaj w rodzinie- no i czekam oczywiście na foty razem ze Szczałeczką, chętnie popatrzymy na siostrę w nowym domku
nie chcę nic mówić zapeszać...powiem cichutko, że pierwszy krok chyba za nami..
szkoda mi było wczoraj już samotnej skulonej Kamizelki i niezaprzeczalnie stęsknionej za Kamizelką Enigmy .
bo wczoraj Malizna była cały dzień z Enigmą w klatce, którą przeniosłam do mamy pokoju.
Wczoraj też na wieczór żeby złapać Kamizelkę musiałam odsuwać i wyjmować wszystkie szuflady po kolei,
tak, żeby ona zeszła na sam dół. tam podsunęłam jej transporter większy, do którego choć nie chciała wejść- wejść musiała.
tak więc Kamizelkę w transporterze zaniosłam do pokoju gdzie się znajdowały E i Sz.
Tam wypuściłam ją, ale jak mówiłam ona w panice jest nieobliczalna, chciała mi gdzieś zwiewać, więc po prostu wrzuciłam wszystkie trzy do transportera.
tam też stęsknione Enigma i Kamizelka obwąchały się i przytuliły, leżąc ze zmrużonymi, zmęczonymi można by powiedzieć oczętami. niesamowicie mnie rozczuliły- takie odetchnięcie z ulgą to było, zobaczyły, że żadna z nich nie odeszła na zawsze...
Malizna nie była wcale a wcale zdziwiona obrotem rzeczy
latała po pozostałej dwójce, i naprawdę podziwiałam
starszaki, bo ja bym wlepiła małej już na ich miejscu ze trzy klapsy.
a one nic, tylko ze zniecierpliwieniem przekładały się z boku na bok, podczas gdy malizna wierciła tunele w ręczniku pod nimi
w końcu Kamizelka już trochę chyba wyprowadzona z równowagi szkrabem niedelikatnie zaglądającym jej w zęby pokazała jej stanowczo gdzie szkraba miejsce. bez żadnych dziabów i temu podobnych, po prostu wierzgnęła już mocniej, malizna sama przewróciła się na plecki, i tak ją Mizelka przytrzymała.
sytuacja wygląda tak, że Malizna iska wszystkie dwie jak leci, one jej nie bardzo chyba.
pozwalają się iskać- nic nadto.
w końcu zmęczona Szczałencja wcisła się w róg transporterka wystawiając mi tuż przed nos przez ściankę nóżyny i zwinięte łapiny
(bo ja się położyłam z głową obok transportera)
i zasnęłam tak z transporterem pod pachą i głową na ramieniu (bo
obserwowałam przecież sytuację

)
zbudziłam się w szarówce, dzieciaki spały dalej grzecznie, ja już w ogóle przez te czuwanie i spanie w innym pokoju zgubiłam się w czasoprzestrzeni, normalnie jak pełnoetatowa matka
budzę się- nie wiem który to jest, która to jest i gdzie to jest- wiem jedynie, że trzeba zajrzeć do dzieci
kiedy już nadszedł ranek i zbliżał się czas zajęcia się sobą, wpuściłam je wszystkie trzy do klatki, która nadal stoi w mamy pokoju.
i będzie nadal tu stała, dopóki nie zarejestruję wspólnego spania. widzę, że się gnieżdżą wszystkie trzy w rurze, ale jak wróciłam malizna siedziała sama w rurze, pozostała dwójka spała wtulona poza rurą.
więc czekam, aż się tu zbliżą jeszcze bardziej, mamy czas, mój pokój tymczasem stoi nieużywany i otworzone mam wszystko: okna i drzwi niech się wietrzy solidnie- już drugi dzień.
ło rety alem się rozpisała...dziś nie mam zdjęć. dziś padam na pysk i mam wolne

zwolniłam się i zamierzam relaksacyjnie wykorzystać czas ( pewnie znowu po prostu wypuszczę szczury na łóżko, albo będę leżała na podłodze wpatrzona w klatkę

)
ogólnie się cieszę, a wiem, że jak na razie nie mam z czego- bo to dopiero początek- co z tego, że są wspólnie w jednej starej klatce dziewcząt, jeśli jest ona w innym pokoju i tak na prawdę to nie była ich najważniejsza twierdza.
ale mam nadzieję, że jednak ten wspólnie spędzony czas teraz zaowocuje jakoś pozytywnie gdy wrócimy już
na stare śmieci
do szuflandii.
o i tyle na dziś z głównych wiadomości
