Lepiej nie mówić, po prostu...
Operacja oczywiście przebiegła bez komplikacji, wszystko było super, dopóki mała nie dobrała się do szwów. Ledwo dojechaliśmy do domu, patrzymy na brzucho, a tam dziura. Z powrotem w transporter i w te pędy do chirurga - 3 szwy zostały założone ponownie.
Przez noc jakoś nic się nie działo, w ciągu dnia też było w miarę dobrze, aż do mniej więcej południa (akurat byłam na zwolnieniu, więc mogłam doglądać małej), kiedy to nasze "kochane" maleństwo postanowiło zeżreć wszystkie szwy... i zrobiło sobie 5-6-centymetrową dziurę. Zapłakana zadzwoniłam do Elwetu, umówiłam się do dr Astachow i zarezerwowałam miejsce w szpitalu...
Zszyć po raz drugi się nie dało, bo nie było już czego ciąć, żeby złapać brzegi

Dr Astachow była tak wstrząśnięta, że aż zrobiła małej zdjęcie i wysłała do pani chirurg, która małą zszywała (dr Lepka). Zrobiły konsylium telefoniczne i uradziły, że nic więcej nie poradzą niż wkraplanie czegoś, co zabezpieczy ranę i przyspieszy ziarninowanie. Postawiły na płyn Olivkowa. Mała została w szpitalu na kilka dni. Próbowali ją zabezpieczyć kołnierzem, ale podobno dostała takiego szału, że dalsze trzymanie w kołnierzu groziło samobójstwem. Poprzestali na toalecie rany i podawaniu Tolfine (przeciwbólowo i przeciwzapalnie); na szczęście cały czas miała dobry apetyt. W poniedziałek odebraliśmy ją ze szpitala, dostaliśmy płyn Olivkowa i Chitopan (na później). Od tamtego czasu toaleta Olivkowem 3x dziennie (TŻ przed wyjściem do pracy o 6. i po powrocie o 15., a wieczorem robimy razem), codziennie wieczorem zmieniam jej ligninę, zaczęłam też podrzucać trochę Pinio w róg klatki, bo przekopywała wszystko na drugą połowę kuwety i załatwiała się na goły plastik. Teraz przynajmniej ma tyle ligniny, że nie kopie, i załatwia się w tę odrobinę ściółki.
Najbardziej martwi nas to, że chudnie, mimo że je normalnie i w miarę kaloryczne jedzonko - owsianka (Nesvita) na zmianę z różnymi Gerberkami (głównie warzywno-mięsne). Może macie jakieś propozycje, czym ją trochę podtuczyć?
I prawie cały dzień śpi, możliwe, że ze wspomaganiem neospasminy, której odrobinę dodaję do poidła.
Ogólnie rokowania są dobre, bo zaczyna coraz lepiej ziarninować. I chyba przyzwyczaja się do tej toalety, bo jakoś mniej się wyrywa. Za jakieś 2 tygodnie powinno być już naprawdę dobrze. Wtedy też mamy pojawić się na kontroli u dr Astachow. I tu po raz kolejny wielki ukłon w jej stronę (i dr Lepki). Obie były bardzo zaangażowane w pomoc małej, współczujące, ale przy tym profesjonalne. W ogóle wszyscy (łącznie z dziewczynami w recepcji) robili, co mogli, żeby nam pomóc i podtrzymywali na duchu. A za hospitalizację przez 4 dni zapłaciłam 50zł

(w życiu bym nie pomyślała, że tak mało wyjdzie).