W szczupaki wstąpiło dziś licho. Humor i energia im dziś dopisywały niebywale i po równo, co rzadko się ostatnio zdarza (zazwyczaj trafia się jakiś maruder, ktoś ma lenia lub się dąsa).
Herman na początek rozzajączkował się po pokoju (Herman udający zająca to coś pięknego), ale jak się wkrótce okazało była to tylko rozgrzewka. Potem nastąpiły skoki, rozbijanie się o meble - słowem, przegląd całego samobójczego repertuaru głupiego czuba. Kiedy już nie mogłam ani za nim nadążyć, ani dłużej na to patrzyć włożyłam go pod koc gdzie nasypałam chrupek.
Zaspany Misiu natychmiast reaktywował się spod komody i również ochoczo wzuł się pod rzeczony koc. Syci jęli obaj odświeżać swoje ślady zapachowe we wszystkich rurach i zakamarkach.
Tymczasem Dżuma, mały potwór – zmiarkował, że jeszcze jedna doniczka oparła się jego zakusom. Regałowa doniczka, niech wspomnę. Na regał z powodzeniem jak dotąd zapuszczał się tylko Michu, jego to dziełem jest cień paproci (nie mylić z kwiatem paproci) i rozbrojone kolumny (Misiu-saper, specjalista od kabelków, a jeśli to czarne pudło wybuchnie ?! - Misiu się więc zajął, Misiu-zbawca).
Droga na regał wiedzie wyłącznie po ścianie i żeby tam dotrzeć trzeba posiąść umiejętność ruchu robaczkowego (chwyt obręczowy przednich łapek, podciągnięcie, koci grzbiet, przytrzymanie, wyrzut przednich łapek, podciągnięcie, koci grzbiet, przytrzymanie itd.). Chyba jakaś ręka boska mnie chroni, że Herman od dawna już się w te rejony nie zapuszcza … Ta sama ręka boska nie objęłajuż niestety ochroną paprotki, którą Dżuma na przywitanie potraktował z pazura. Przy czym „z pazura” jest eufemizmem, tak naprawdę w ruch poszły zarówno przednie jak i tylnie dżumowe kończyny a przebierały z właściwą sobie prędkością. Zanim dobiegłam z góry sypnęło ziemią
Pistol - na Pistola w sumie nic bezpośrednio nie mam. Co nie oznacza że jest święty. Po pierwsze, sekundował Hermanowi w próbach wskoczenia na komodę i za każdym razem kiedy Heramn się zbłaźniał podbiegał jakby chciał go poklepać po ramieniu i powiedzieć „Ee, nie było źle tak bracie. Tyko wskocz jeszcze raz bo tak fajnie plaskasz o ziemię jak spadasz! No, śmiało !”.
Po drugie, po Dżumowym wybryku, kiedy zmiatałam ziemię z podłogi to niby odkurzacz tę ziemię pochłaniał, na wyścigi z konkurencyjną zmiotką i szufelką…

I potem jeszcze z szufelki…
Załamujące z lekka te szczupaki.