Cegła is kom bek
aj low ewriłan
Witam Was moi mili, cywilizacja w końcu podała mi dłoń i to zatrzaśnięte cholerne okno się otwarło (widzę wszystko

).
Dużo się u mnie pozmieniało, historia jechała jak po kocich łbach oraz nadal jestem bezrobotną, biedną i głupią babą (ale przynajmniej z internetem). Symona moja, iskierka nadziei, znalazła pracę (jako wyśmienity majstersztyk - budowlaniec) i właśnie mi skwierczy nad uchem, że mu się nie chce iść do roboty

no ale dalej opowiadam co tam w moich skromnych stronach słychać.
Staram się (baaardzo) rozwijać pod wieloma kątami by móc dostać gdzieś robotę i wyjechać stąd (taaa, ciągle biega mi o pracę i niezależność). Wiem, że zanim skończyła mi się umowa to miałam kilka niedokończonych spraw, ale Symona formata "szczeliła", więc błagam o ponowne podanie mi danych itp. a niezałatwione pozałatwiam z pozytywnym, rzecz jasna, zakończeniem.
Chłopaki me najdroższe mają się dobrze i dążą nieulękle do otyłości (tzn. Apollo, Zerifer i Erosik). Jakieś dwa miesiące temu udało mi się dorwać wagę spożywczą i z tego co pamiętam wyszło coś w ten deseń:
- Apollo 560 - 580 g
- Zefir 540 g
- Eros 500 - 510 g
- Hades 480 - 490 g
- Helios 490 - 500 g
- Hermes (Kruszynka Kochana) 460 - 470 g
Opowiadam dalej. Ponad trzy miesiące temu o mało nie dostałam zawału śmiercionośnego przez jednego żarłoka, a to było tak: Pewnego dnia zapragnęłam dać kluchom makaronu, więc ugotowałam i podałam jaśnie wielmożnemu hrabiostwu, oczywiście paniczyki jadły normalnie, lecz baron Zefir Grubasiński nie potrafił oprzeć się temu smakowi, więc zapchał caaały pyszczek (podpychał łapkami co wypaść chciało) i udał się na hamak. Następnego dnia, w okolicach godziny szóstej, obudził mnie przeraźliwy dźwięk przypominający chrapanie. Wstałam, zaglądam do klatki, a tam bida siedzi z pianą na zębach i na zmianę charczy lub "chrupie". Normalnie straszliwy widok złapał mnie za serce i poleciałam obudzić mamę co by nas do weterynarza zawiozła. Gdy byłyśmy już na miejscu to baron Zefir Grubasiński (podczas wyciągania do z transportowej karety w celu podania leków) spojrzał na mnie tymi koralikowymi oczyskami i już wtedy zrozumiałam, że to jednak ja bardziej się przeraziłam aniżeli on. Najpierw było macanko po brzuszku, a następnie trzy zastrzyki pod rząd. O dziwo nawet nie pisnął. Dostaliśmy jeszcze sól fizjologiczną do picia i wróciliśmy do chałupy. Widać było, iż baron czuje się coraz lepiej, ale dla pewności wolałam być czujna. Piana zaczęła znikać, Grubasiński przestał "chrupać", a ja nie przespałam nocy. O poranku dnia następnego w mini - willi (bo tam spał zagrzebany w szmatkach) ujrzałam cały ten makaron co mu się nie mieścił. (Jeszcze przez dwa dni jeździliśmy na kontrole i zastrzyki)
A jaki morał z tej historii wychodzi?
Gęba nie wiadro, a łapy nie szpadle
jak napchasz za dużo to brzuch ci odpadnie
Teraz czas na zdjęcia, które były robione jakiś czas temu (nowszych nie mam, bo brat aparat sprzedał)
Razem:

- To takie wyciągnięte (po lewej) z "uciętym pyszczkiem" to Zefir

od lewej: Helios, Hades, Eros, Hermes
Apollo:
Hades:

- Gremlin
Eros:
Hermes:
Helios:
Aktualnych zdjęć Zefirka nie mam (unika aparatu), ale może uda mi się telefonem zrobić.
Całuję i pozdrawiam Was kochani!