Strona 9 z 18

Re: Moje Kochane Gryzonie

: śr mar 21, 2012 6:11 pm
autor: kalinda
Sesja z nowymi i starymi hamaczkami - dziś dotarły nowe. :) Amelii baaardzo się przydadzą - sporo ułatwień dzięki nim. Jeszcze wieczorem zawiśnie na dole domek narożny, by nie musiała się wpinać na górę - choć i tak pewnie będzie (i oby jej jak najdłużej sił starczyło :) )!

Obrazek Amelia dzień przed osłabnięciem
Obrazek Z dropsem
Obrazek Ciotka i Mysza - 2 złodziejki, które zabrały szmatki Amelii, gdy ta nie miała sił na nic
Obrazek Nowe hamaczki - Amelia z nowymi siłami (kuracja antybiotykowa)
Obrazek Moje 3 Dziewczynki
Obrazek Mysza - podczas swoich szczurzych rozważań...
Obrazek Ciotka na starych, wysłużonych włościach
Obrazek Amelia i Ciotka.
Obrazek Mysza porozmyślała, porozmyślała i wyszła. Ciotka obserwator.
Obrazek Ciotka wciąż myśli czy wyjść czy jednak zostać - tyle nowego w klatce - a będzie jeszcze lepiej!
Obrazek Amelka bada, co jeszcze dziś zawiśnie w klatce

:) :) :)

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob lip 14, 2012 2:55 pm
autor: kalinda
Dziś ok 14:40 odeszła od nas Amelka... :'( Miała ok 3 lat i 1 miesiąca.
Wczoraj po południu przestała jeść, dziś rano wyjęłam ją z klatki i strzykawką nakarmiłam troszkę nutridrinkiem, ale widać że nie chciała jeść. Jeszcze dostała ostatni antybiotyk...
Siedziałam z nią razem od rana - najpierw była na moich kolanach, później obok mnie leżała. Chwilkę przed jej śmiercią zauważyłam, że coś się dzieje - takie pulsowanie przy pyszczku. Wzięłam ją na ręce i otuliłam dłońmi, kładąc ją u siebie na brzuchu. Czułam że to może być koniec - miała takie drgawki, a w ostatniej swej chwili mocno i gwałtownie zacisnęła piąstkę, przycisnęła do niej główkę i ... odeszła. Cieszę się, że byłam z nią w jej ostatnich chwilach. :'( Moja kochana dzielna szczurzynka.

Wszystkim mogę powiedzieć, że to szczurek nie do zdarcia - nie jeden (nawet człowiek) mógłby brać z niej przykład. Dzielnie walczyła i miała taką wolę życia mimo swego wieku i choroby. Przeżyła swego "męża" i całe potomstwo... Miała dobre życie, ale i tak łzy same się cisną do oczu. Teraz leży blisko - taka zimna... :(

Jak była malutka to była takim małym chucherkiem, kichała, miała katarek. Brała kurację antybiotykową. Dr Piasecki powiedział, że ona już będzie taka chorowita do końca... A ona udowodniła, na przekór wszystkim, że się mylił - i na szczęście dla nas była z nami tak długi czas - nasza kochana psotnica.

Jej choroby zaczęły się przed 2,5 roku życia. Najpierw taki guz na poliku - rósł, rósł - wet nie chciał operować z uwagi na jej wiek... Ale finalnie guz się wchłonął.
Później wypadł jej dolny ząb, a górny zaczął przerastać i trzeba było co 1-2 tyg podcinać. W międzyczasie stopniowo wysiadały jej tylne łapki - i mimo że później miała je niewładne, to wciąż zaskakiwała! Wczoraj chcę ją wyciągnąć z klatki i szukam w dolnych nietoperowych hamaczkach - a moja panna siedzi na samej górze klatki w najwyżej powieszonym hamaku - dzień przed śmiercią!!! Miała taką wolę życia - wspinała się na 2 przednich łapkach, jadła, do końca była ciekawska... mimo że źle się jej chodziło to chodziła, obserwowała i zaczepiała...
Wracając do chorób... później był nowotwór - duży guz w okolicach tylnej łapki. Opinia weta była taka - obserwować, bo jak ma prawie 2,5 roku to bardzo ryzykowne, może nie przeżyć... tym bardziej, że łapki tylne nie sprawne. Na początku obserwowaliśmy, ale finalnie to rosło... i zoperowaliśmy. Amelka znów udowodniła, że jest silnym szczurkiem i pozbierała się po operacji.

Po jakimś czasie zaczął jej rosnąć guz w okolicy prawej przedniej łapki - później był już tak gigantyczny że szok. Ale wet powiedział, że trzeba ważyć korzyści - i szczurek który ma już PONAD 2,5 roku (nie pamiętam dokładnie ile miała, ale bliżej 3 lat...) to w ogóle nie ma co operować, bo to niebezpieczne. Jednak pojawił się znów ropień na policzku, który w końcu urósł tak mocno, że podjęliśmy decyzję że chcemy operować. Dr Piasecki powiedział wtedy, że fakt - zostawiające tego ropnia ryzykuje się, że za tydzień będzie trzeba uśpić małą, bo może przestać jeść, ale operacja to ryzyko równie duże. Podjęliśmy się tego ryzyka - miała usunięte oba guzy - ropnia na poliku i tego giganta, który utrudniał jej poruszanie się. Został tylko taki mniejszy który zaczął pojawiać się pod drugą łapką przednią. Dr był w szoku jak Amelka zniosła operację! Była super! Znów żywiołowa jak na swój wiek. Znów wielka wola życia!

Niestety dziurka po wyciągnięciu szwów z polika zaczęła jej zarastać i nie można było czyścić. Ropa nie miała ujścia.
Jakiś czas było ok, ale później niestety zmiany ropne mocno się powiększały - dr powiedział, że zajęły już kość i nie ma sensu operować, bo pół głowy musiałby rozwalić. Później już konsultowałam się z koleżanką weterynarzem, która przyjeżdżała do nas jak coś się działo, by nie męczyć Amelii długimi jazdami - wyczyściła dużo ropy - Amelia miała dosłownie dziurę w okolicy oka - połowa jej główki bardzo ładna, a połowa dosłownie masakryczna. Powiedziała jak dbać o to, Amelia dostała antybiotyk - pierwszy dostała przedwczoraj... Ale dalej była pełna życia - mimo tego wszystkiego - apetyt dopisywał jej wielki, choć już od jakiegoś czasu wcinała głównie gerbera (i tak bardzo długo dawała radę jeść również twardy pokarm). Dalej wola życia - choć wyglądała mało atrakcyjnie, taka schorowana. Rozważaliśmy też uśpienie, jeśli tylko stan się jeszcze pogorszy - np. przestanie jeść, ale to była straszna decyzja i już jej mówiłam, że wolałabym by sama nas opuściła... Aż w końcu to nastąpiło - jak pisałam na początku, wczoraj przestała jeść, dziś coś tam jej podałam, ale czułam że to jej koniec. Odeszła na mych rękach.

Do końca dzielna, pełna woli życia mimo tylu przeciwności.
Dlaczego tak wszystko opisałam - po to by jeśli ktoś ma szczurka w wieku 1,5-2 lata i słyszy od weta że nie warto operować, to niech przeczyta ten post i zobaczy, że szczurki jak chcą to potrafią walczyć i żyć!

A 2 czarnulki z którymi mieszkała - bardzo dobrze się zachowywały - Ciotka bardzo empatyczna, myła Amelkę, iskała. Mysza - bardziej ADHD, ale nie skrzywdziła jej nigdy, nawet gdy Ami była słabsza, czasem też poiskała.

Jednak mimo tego że życie miała udane, to łzy cisną się do oczu! Niedługo będziemy musieli ją pochować... i rozstać się na zawsze...

Amelko - odpoczywaj w pokoju, już Cię nic nie będzie bolało, już nie będziesz chorować... Byłaś bardzo dzielną szczurcią, każdemu życzę takiej woli życia jaką miałaś TY.

Re: Moje Kochane Gryzonie

: wt lip 17, 2012 9:55 pm
autor: kalinda
Więc wraz ze śmiercią Amelki - skończyła się definitywnie era mojej pierwszej, wspaniałej 3ki - Thetmesa, Luny i Amelki... :( Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Teraz zostało już tylko młode pokolenie - 2ie czarnulki. Niech żyją długo i bez chorób wstrętnych!
Obrazek

Re: Moje Kochane Gryzonie

: pt lis 16, 2012 6:50 pm
autor: kalinda
Ech... miało być bez wstrętnych chorób - a mamy złośliwego nowotwora przy cewce moczowej u Ciotki. :'(

Re: Moje Kochane Gryzonie

: pt lis 16, 2012 11:12 pm
autor: Nietoperrr...
Ech,nie... :-[
Same smutki ostatnio na forum...

Re: Moje Kochane Gryzonie

: pt lis 16, 2012 11:37 pm
autor: kalinda
nooo... masakra jakaś. :(
Bidulka 1 rok i 9mc - i takie paskudztwo ją dopadło... :(

Re: Moje Kochane Gryzonie

: ndz lis 18, 2012 3:00 pm
autor: kalinda
Moje Dziewczyny

Ciotka - coś była nieskora do pozowania w środku dnia, ale z dropsem jakoś dało radę. Niestety kolejny guz się pojawia. :/
Obrazek
Obrazek
Obrazek

RAZEM
Obrazek

Mysza - tym razem dała się uchwycić i ładnie zapozowała. ;)
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 11:53 am
autor: kalinda
:( Sierpień - początek problemów, niby ropień k/cewki - operacja...
05.11 kolejna operacja Ciotki - usunięcie guza k/ cewki, po zdjęciu szwów rośnie nowy guz - a nawet 2wa... guz przy cewce pęknięty, guz dochodzi do łapki...
05.12 kolejna operacja.... jest fajnie - szczurcia na początku kuleje, bo miała dużo szwów na łapce, ale szybko dochodzi do siebie... jest znów super. Kilka kontroli u weta, ok. Ostatnia kontrola - znów coś zaczyna rosnąć... Teraz już ma znów dużego guza między cewką, a odbytem i rosną 2 kolejne - tam gdzie były wycinane - k/ łapki i obok. :'(
Dlaczego takie paskudztwa atakują nasze maluchy... Ciotka jakby tego nie zauważała - zachowuje się jakby nigdy nic... A najgorsze jest to, że wiem, że kolejna operacja nic nie da - tylko złudzenie przez ok 2 tyg, że będzie dobrze... To jest takie strasznie smutne i przykre...

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 6:40 pm
autor: Veerena
niedobre guzy, a kysz, a kysz

przesyłam dobrą energię, piorytetem :)

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 10:29 pm
autor: kalinda
Dziękujemy - teraz dużo takiej nam potrzeba. Po świętach do weta. Aż się boję jak to będzie wyglądać za tych kilka dni...

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 10:40 pm
autor: majulina
Ale ładne czarnulki:). Kolejny dowód że najlepsze zdjęcia robi się podczas posiłków:D

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 11:03 pm
autor: kalinda
I kilka nowych fotek - głównie Ciotki + Razem :)

Ciotka:
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek

Mysza:
Obrazek

Razem - psiapsiuły:
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 11:03 pm
autor: kalinda
majulina pisze:Ale ładne czarnulki:). Kolejny dowód że najlepsze zdjęcia robi się podczas posiłków:D
Przynajmniej wtedy nie biegają ;)

Re: Moje Kochane Gryzonie

: sob gru 22, 2012 11:26 pm
autor: majulina
:D

Re: Moje Kochane Gryzonie

: czw gru 27, 2012 6:49 pm
autor: kalinda
Dziś ok 16;00 pozwoliliśmy naszej kochanej Ciotce czarnulce zasnąć na zawsze... :'(
Kolejna operacja nie wchodziła w grę. A jej stan przed świętami i po świętach drastycznie się zmienił - guziska paskudne narosły, jeden pękł, oddawanie moczu tylko z pomocą, brak apetytu lub raczej może jedzenie sprawiało jej ból... Ciężka to była decyzja, ale teraz jest jej lżej - już nie cierpi.

Teraz z nami już tylko Mysza, moje ADHD.