
Wiecie, co Wam powiem?
W okolicy grudnia uznałam: szczury.
W ciągu dwóch tygodni najpierw trafił do mnie Parszywek - imię pasowało, jak mało co. Parszywek miał zostać uśpiony, ale nie wyraziłam zgody - i tak spędził ostatnie, całkiem przyjemne (chociaż zdecydowanie odległe ode mnie - jakoś sobie nie życzył) kilka tygodni swojego życia.
A po drodze przyszedł chłopak z dwoma rocznymi szczurkami. Nie zagłębiając się w niepotrzebne detale - to Titill i Śnieżek

Niedługo później dołączył mały Fluff
A ostatnio jedna z naszych rybnickich fundacji poprosiła o pilny DT dla pięciu szczurków
Dostałam czternaście
szkrabów
i nie tylko
Udało mi się znaleźć domy dla kilku, zostało mi siedem małych samczyków. No, pięć, bo oczywiście doszczurzam się pod dach


...komuś ślicznego maluszka?