Strona 83 z 100

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz wrz 20, 2015 5:39 pm
autor: Magdonald
Niestety, decyzje w takich przypadkach nie są łatwe, ale którąkolwiek drogę wybierzesz, będę trzymać kciuki za zdrówko Liw:)

A u mnie... Tak pusto i cicho... Co prawda są ze mną jeszcze dwie panny (Łysy i Miu), ale to już nie to samo co 7-8 dupek rozrabiających wokół ::)
Do tego obie panny są już coraz starsze. Łysej stuknęło niedawno 2,5 roku. Miu ma już 2 lata i 7 miesięcy. O ile Łysy jeszcze ładnie się trzyma, tak Miu zaczęła mieć problemy z tylnymi łapkami i oczywiście z jej własną wagą. Jest już na tyle słabo, że nie wspina się ani po drabinkach, ani po jak najniżej zawieszonych hamaczkach. Dnie spędza tylko na dole, dlatego powiesiłam jej hamaczki przy samym dnie kuwety, by miała się gdzie położyć, powiesiłam nisko poidełka, kupiłam nawet specjalnie dla niej domek "igloo":) No i jakoś sobie żyjemy. Łysy ma jeszcze dużo energii i hasa, gdy tylko ma okazję, a Miu wyciągam z klatki na krótsze spacery po łóżku i mizianie. Jest słabiutka, na dożywotnim unidoxie... Mam świadomość tego, że może być ze mną nie kilka miesięcy, a raczej kilka tygodni, dni, lub nawet opuścić mnie z dnia na dzień. Staram się jednak jej ten czas jak najbardziej umilić. No i zaczynam zastanawiać się, co dalej z Łysym, gdyby miała zostać sama...
A ja... Myślę, że po tym stadzie zrobię przerwę, nie wiem jak długą. Do tego moje uczulenie wciąż nie daje za wygraną... Zobaczymy:) No, ale dość o mnie, to Wasz wątek :D Całujemy!

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz wrz 20, 2015 9:23 pm
autor: unipaks
Ja też kciukam za Liwcię, i za to żeby decyzja, jaką wspólnie z wetem podejmiecie, okazała się jak najbardziej trafiona. Całusy przesyłam! :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: czw paź 01, 2015 10:28 pm
autor: Megi_82
W poniedziałek Liwia jednak jedzie na wycinkę guzów... dziad na boku urósł, choć Liw zaczęła brać cabaser, liczyłyśmy z wet, że zareaguje, no ale nie :( A w międzyczasie wymacałam na brzuchu drugiego dziada niemałego, też taki podskórny ale trzeba wiedzieć, gdzie złapać, bo zapada się w miękki brzuszek...

Byliśmy dziś na wizycie, żeby zbadać Liwcię i zdecydować, co dalej. Jej ogólny stan jest tak dobry, jak może być u starej szczurci z takimi a nie innymi choróbskami, znaczy, nadal tak samo jak pół roku temu, bez zmian na gorsze, serduszko daje radę.

Trzymajcie mocno kciuki, bo tak to się jeszcze nie bałam :( Misiątko skończyło dziś 2 lata i 10 miesięcy...

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pt paź 02, 2015 9:12 am
autor: IHime
Megiś, będziemy kciukać w poniedziałek z całych sił. Ja dzisiaj jadę z usmarkanymi chłopcami.

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pt paź 02, 2015 2:53 pm
autor: diana24
Trzymam kciuki ;)
U naszej staruszki Gabci, niestety też pojawiły się guzy :(

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn paź 05, 2015 8:58 pm
autor: Megi_82
Już po wycince, udało się pięknie :) Dwa malutkie cięcia, przez które doktor wyciągnął dziady i zakleił, i finito :) Na Liwci jak zwykle zabieg nie zrobił najmniejszego wrażenia :D Obudziła się przytomna i kiedy weszłam po nią, jak zwykle wybierała się zwiedzać lecznicę, wyszła do mnie na ręce. No i oczywiście jeść, pić, wyjść. W domu przywitała się ze stadem, pojadła gerberka. Rozsądek nakazuje mi tym razem potrzymać ją choć dzień w dunie - tylko dlatego, że jest parterowa. Liw nóżki już słabsze, a do tego na pewno jednak ją boli porozcinana skóra, dlatego nie chcę, żeby się za dużo przemieszczała po piętrach w klatce. A zła jest, że ją zamknęłam...! Patrzy wkurzona i szatkuje chusteczki higieniczne.

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn paź 05, 2015 10:03 pm
autor: IHime
Jak tak siedzą, gapią się na człowieka i tną chusteczki, to aż słychać "to nie chusteczki mam na myśli, ludziu". ;) Zdrówka dla Liwki i żeby noc w karcerze szybko jej zleciała! :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn paź 05, 2015 10:16 pm
autor: unipaks
Niech się Liwia pięknie sprawuje, ładnie goi i fastrygi nie psuje, i niech czas w diunie minie jej jak najprędzej! Wycałuj kochana szczurę :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: śr paź 07, 2015 9:34 pm
autor: Megi_82
U nas doktor klei, i żaden szczur się klejem nie interesował, w przeciwieństwie do szwów ::) Niesamowity wynalazek ten klej, naprawdę :) Tyle stresu w kołnierzu oszczędzone, tudzież urlopu na pilnowanie ;)

Liw, jak pisałam, zupełnie nie zauważyła że coś jej tam robili. Potrzymałam dobę w dunie, dając kochaną Tinusię do towarzystwa. Zdziwiona byłam, że najpierw zajęła się Liwcią, a dopiero później dobrała się do luksusów rekonwalescentki, czyli gerberka i kaszy ;D Tinuś zwykle dostaje amoku na widok żarcia... niestety widać to na wadze ::) Jak je, to aż przymyka ślepka z rozkoszy. Sądziłam kiedys, że nie ma większego żarłoka niż Liw, ale potem przyszła Pączek... ale Pączek, choć wyczuwała jedzonko z drugiego końca mieszkania, to jednak nie siadywała w progu kuchni czatując, kiedy wejdę, aby rzucić się na mnie i błagać o coś na ząb.

No a Liw - wczoraj, po dobie, przeniosłam babę do dużej klatki, myślę, pewnie poleży, pewnie ją boli trochę... zanim dotarłam do kuchni, Liw już biegała po mieszkaniu. Weszła do kanapy, wyszła z kanapy, dorwała reklamówkę z prasą pancia i zabrała się do "czytania", po utracie gazet dorwała się do pudełek z płytkami, znów połaziła bez celu, a następnie przyszłą do kuchni i zaczęła pacać mnie łapkami i przysiadać na moich stopach (to znaczy: ej, dałabyś co do zjedzenia staruszce). Dzień jak co dzień :)

Gadżet i Bajeczka mają się świetnie, wesołe, rozbiegane, a jednocześnie bardzo skupione na nas. Pozwalają się pomiętosić, Bajka jest niesamowitym całuśnikiem :) Ale i fochmenką... jak się obrazi, to normalnie trzeba na klęczkach.
Gadżet praktycznie od początku pobytu u nas, odkąd odkryły wnętrze kanapy w sypialni, wynosi do niej z klatki tony pelletu. Serio, znaczną część wybiegu na to poświęca i bardzo się denerwuje, jak zamykam klatkę i nie może wejść. I nie przesadzam - przy ostatnim sprzątaniu klaki świeżą porcję żwiru wzięłam właśnie z kanapy, a zostało jeszcze na dobre 3 zmiany. Wstawiłam im tam kuwetkę, owszem, tam się załatwiają, ale Gadżet to nie przeszkadza nadal wynosić. Jedzenie też wywlecze z klatki, co do ziarenka. Nie mam pojęcia, o co chodzi... chce tam mieszkać, czy co?

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz paź 11, 2015 10:44 am
autor: unipaks
Szczury uwielbiają wnętrza wersalek, kanap i zacisznych szuflad :P
Świetnie czytać, że Liw w tak dobrej kondycji - brawa dla dziewczyny i głaski serdeczne :-* Wyczochraj też proszę resztę towarzystwa! :)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz paź 11, 2015 5:25 pm
autor: diana24
Liw zdrowie dopisuje. Oby tak dalej ;)
Wygłaskaj wszystkich ode mnie ;)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn paź 19, 2015 6:44 pm
autor: madziastan
W piątek moja Mała miała sterylkę i ten klej <3 Mimo młodego wieku, nawet nie interesowała się klejem, nie musiałam przez cały weekend pilnować :)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn paź 26, 2015 12:22 am
autor: Megi_82
Uni, ja wiem, że szczury kochają kanapy, wszak od pierwszego szczura kanapa rządzi, ale żaden ogon jeszcze nie urządzał tak szeroko zakrojonej przeprowadzki ;D Jednak zagadka chyba rozwiązana... to chyba jednak z nudów :( Małe dziewczynki mają dla siebie naszą sypialnię, ale, jak już raz mi stado w pierwszym składzie pokazało - własny pokój bez człowieka obok to po prostu klatka. Duża, ogromna, ale jednak klatka. Siedzisz w niej i czekasz, aż przyjdą człowieki, bo wybieg jest wtedy, jak jest całe "stado". Oczywiście staramy się z nimi pobyć, niemniej jednak jest coś w domu do porobienia, pranie, gotowanie... Przeprowadzam więc powoli dziewczyny do dużego pokoju, i część czasu oba stadka biegają u siebie, a część czasu dzielę. Co ciekawe, kiedy po prostu otwieram drzwi sypialni, żeby wypuścić panny na mieszkanie, wychodzą niechętnie, tzn. Bajka nawet by pobiegała, ale Gadżet wieje do kanapy i za nic nie chce wyjść, więc Bajka chwilę się pokręci i wraca do Gadżetka. Kiedy jednak przeniosę klatkę do dużego pokoju i zamknę sypialnię - obie dziewczyny biegają, uparcie wspinają się na klatkę dużego stadka, i chyba chcą sprawdzić, czy da się żyć bez paluszków ::) One chcą do nich... gdyby tylko tak nie odpychały Liwci :(

Dwa tygodnie temu omal nie zabiłam Bajutki :( Jaki człowiek jest głupi i głupio pewny siebie, jak liczy na wytrenowane odruchy, to po prostu... oszczędzę szczegółów, bo ze wstydu się palę, takie to głupie było, jedynie uczciwość nakazuje się publicznie przyznać. Oczywiście musiała być sobota wieczór, oczywiście więc trzeba było jechać do innej lecznicy i liczyć na szczęście, oczywiście to musiała akurat być ta sobota, kiedy w Łodzi był festiwal światła i mimo wieczornej pory, korki w nietypowych i typowych miejscach. Jednakże miałam więcej szczęścia niż rozumu, i trafiłam na ogarniętego taksówkarza, który gnał, gdzie się dało, w lecznicy akurat dyżur miała jedyna tamtejsza wetka od gryzoni, a i Bajeczce nic się nie stało, skończyło się na strachu, ale dotąd oblewa mnie zimny pot na samą myśl :(

Liwia nadal trzyma się wspaniale, wręcz niewiarygodnie w tym wieku... za kilka dni 2 lata 11 miesięcy. Ryjuś młody, oczka bystre :) Osłabianie się nóżek jakby się zatrzymało, Liw nadal nimi przebiera i potrafi pokonywać kilkunastocentymetrowe przeszkody. Nadal wychodzi biegać razem ze stadem, normalnie zwiedza chałupę, wczoraj dała czadu, jak otworzyłam kanapę celem posprzątania... co wyprawiała ::) Przegonić odkurzacz, wściec się na niego i wygonić! Wskoczyć do kanapy, wyskoczyć i znów wskoczyć, bo znów mop tam wjechał - no i stara, dobra zabawa z czasów młodzieńczych - złapać mopa zębami i pazurami i jeździć :D Następnie dopaść worek ze śmieciami z kanapy i nie chcieć oddać ;D Po wszystkim mieć jeszcze siłę namolnie sępić w kuchni o coś na ząb dla biednej, słabej starowinki :P Wagowo też babcia trzyma się twardo swoich 450g :)
Byliśmy też u weta, bo coś mi się wydawało... wiadomo, płuca Liwcia ma jakie ma, wolę chuchać, no ale na szczęście raczej mi się wydawało, wszystko jest jak od miesięcy, serducho w formie. I co najlepsze - Liw, która od jakiegoś czasu miała coraz mniej futra, łyse prześwity - zarosła na nowo :o Młodym, czarnym, karbowanym włosiem :o I to dosłownie w ciągu kilku dni... patrzę na nią przedwczoraj, coś mi się nie zgadza, i nagle skojarzyłam...

Tinuś chyba się ostatnimi czasy poczuła zazdrosna... życie trochę się kręci wokół Liw, podawanie leków, pomóc wejść, zejść, a sądziłam też, ze Tina nie przepada za dotykiem, głaskaniem, bo zwykle odchodziła, nie chciała. I niby się nie myliłam, ale... Alutka domaga się uwagi sama, więc było parę akcji typu, że Tina doskoczyła do Alusi. To łagodne, ciapowate z pozoru stworzenie... i parę razy przyszła na ręce, na kolana na chwilkę, dała się utulić i pogłaskać. Tego jej było trzeba - ona sobie może nie lubić, ale woli jak dotąd, żeby jednak jej oferować tę uwagę, a ona sobie zadecyduje, czy chce :)

Filipek zmienia się cały czas, z każdym dniem. Wskakuje już bez strachu na ręce, czasem da się pogłaskać (zawsze trzeba go uprzedzić, znienacka nie lubi, ale już nie capie ząbkami od dawna), mogę go wziąć na ręce na chwilę, choć nadal za tym nie przepada. Ale teraz już tylko nie lubi, a nie boi się jakoś specjalnie. Bardzo ostatnio dba o babuszkę Liw, iska ją najdelikatniej że wszystkich, bo dziewczyny czasem tak sikają, że babcia piska. Często też ostatnio idzie spać tam, gdzie ona, jeśli nie śpią wszyscy razem.

Czikita chyba nigdy się już nie pozbędzie dzikusowych odpałów, teraz już rzadko, ale zdarzają się jeszcze dni, kiedy chce uciekać w najdalszą dziurę. Tyle dobrego, że przyjdzie, jak zawołam, pogadam do niej. Najwięcej czasu ze wszystkich spędza w klatce, w sputniku, mało ostatnio wychodzi. Chyba, że włączy się jej radar żarcia. Ale głaskać ja można długo, i jest prawie tak wielką lizawką, jak Bajeczka :)

Udało mi się zrobić parę zdjęć ostatnio, więc niedługo wstawię, bo strasznie dawno nie było...

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz lis 08, 2015 12:41 am
autor: Megi_82
Udało się zebrać trochę fotek... od sierpnia ::)

Filipek samo zuo ;D
ObrazekObrazek

Żart oczywiście ;) Choć ostatnio 2 razy uciął mnie w palec, bynajmniej nie delikatnie ::) Moja wina, zaskoczyłam go schowanego, odwykłam już od podgryzania no i... nic a nic nie było mu głupio. Wyskakiwał z hamaka z miną: no co?! było mówić, że to Ty! ;D

Tinuś
ObrazekObrazek

Alusia - jak ciężko jej cyknąć fotkę, to szok...
Obrazek

Czikicie nie da się wcale, przestałam ją męczyć aparatem. Znów ma okres wycofania, mało biega, a któregoś dnia mąż zadzwonił, żebym szybko wracała do domu, bo Czika skamieniała ze strachu siedzi mu na kolanach. Zobaczył, jak idzie, a raczej czołga się rozpłaszczona na naleśnik... w pierwszej chwili sądził, że to Liw. Cisza w domu, nikt jej nie bił, nie wiadomo, co się stało i czego się wystraszyła. Spędziła na rękach 4 godziny i zaczęła jako tako wracać do siebie...

Podobnie jak tym wiercidupkom ;) Baja i Gadżet, szafka na buty - reaktywacja ;)
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Liwcia, babutka moja... niestety, nie zostało nam już dużo czasu :( 1 listopada skończyła 2 lata 11 miesięcy i serce, na które bierze leki od sierpnia 2014, zaczęło się odzywać i to bardzo z grubej rury :( Jeszcze w poprzedniej notce pisałam, że na kontroli pracowało ładnie, teraz Liwcia świszczy, ćwierka, grucha, na dwa głosy, boki pracują. Furosemid nie działa tak, jakbym sobie życzyła. Zachowanie babci się nie zmienia, apetyt potężny, ciekawość świata i chęć na wybiegi również. Nóżki jeszcze jako tako dają radę, oczka żywe, bystre. Ale wiem też, że ona nigdy nie pokazywała złego samopoczucia, nawet przy ciężkim zapaleniu płuc. Próbuję się nią nacieszyć na zapas, głaszczę, tulę, ale wyć mi się chce :( Bardzo nie chcę przegapić chwili, kiedy będzie jej trzeba pomóc. Ale nie umiem sobie nawet wyobrazić... przecież ona jest tu od zawsze :'(

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekhttp://s1061.photobucket.com/user/madzi ... d.jpg.html

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz lis 08, 2015 9:08 pm
autor: IHime
Megi, tulam Cię za Liwcię i liwciowe smuty. Cieszcie się sobą,oby to jeszcze była długa złota jesień. :-*
Młodsze łobuziaki wymiziaj w miarę możliwości.