co się wezmę za uzupełnianie dotyczącej szczupakowi luki w pamięci, nieodmiennie zaczynam od 83 strony. Nie wiecie czasem dlaczego? Coś mi się widzi, ze tu jakiś przekaz podprogowy ma miejsce…
Może pewnym tropem jest to, że na zjawisko opisane 16.10.2010r
ol. Czekała rok bez jednego miesiąca, a ja już wiem, że ono tam opisane jest???
Oczywiście kapitalnych zdjęć tu tyle, że… że osobno poochachuję tylko nad tym:
http://s889.photobucket.com/albums/ac94 ... C00909.jpg
… gdybyż jeszcze nie te ściskające gardło informacje o Misiowym serduszku.
(Myślę, że furosemid będzie mu już potrzebny trwale.)
Co do stosunków z młodą drapieżnicą: rozumiem Cię, ze boisz się narażać Misiaczka, ale myślę, że zmiana ubrania i mycie rąk, to nadmierne umartwianie
. Nigdy nie przestrzegałam takich zaleceń np. w stosunku do szczurów które się niecierpiały. Fakt: kilka dziabów przez to zaliczyłam (od Cholerka), ale dalej konsekwentnie wychodzę z założenia, że np. Bobo ma przyjąć do wiadomości, że moje ręce pachną Arielkiem, a mimo to, nie tylko nie wolno mu „źle ich traktować” ale, jak chce być wyprzytulany (a chce nieustająco) i w ogóle chce mieć ze mną „zgodę”- to przełamanie niechęci spowodowanej „nienawistnym” zapachem, jest jego problemem.
Podobnie jest z kotem. Wydaje mi się, zawsze, że jej zapach przenoszony „na mnie”, jest bardziej dla szczurka „strawny”. Choćby dlatego, ze skojarzenie nie jest jednoznaczne.
W efekcie jedne boją się kociska mniej, inne więcej, jeszcze inne wcale, ale paraliżujący lęk właściwie nam się nie zdarza. Czasami, niektórym gwałtowna ucieczka, gdy kot znienacka objawi się zbyt blisko
.
Jakby nie było: niezgoda, strach, choróbska; ze szczupakowi WON!