Nikula siedzi w klatce z dziweczynami.

Przez noc zrobiła w koszyku taki meksyk (rano zaglądam do koszyka: sucha karma rozsypana, gerber rozbryzgany dookoła, a winowajczyni siedzi w wielopiętrowym gnieździe ze szmatek i chusteczek, robiąc minę: "Ale o co Ci chodzi?"), więc uznałam, że już się czuje na tyle dobrze, że nie ma sensu jej więzić samej.
Wsadzając Nikę do klatki, tłukłam młodym do głowy, że mają jej nie przeszkadzać i zbytnio nie zaczepiać, więc teraz one w dwie cisną się w koszyku, a całkiem niedaleko Nika ma całą rurę dla siebie.

Zaznaczmy, że rura to sypialnia numer jeden...
Przełączyłam się na pozytywne myślenie.
PS Babli, dzięki baaardzo wielkie.
edit//
Za wczesnie pochwaliłam młodociane. Właśnie śpią "na kanapkę" w rurze. Zgadnijcie, kto jest masełkiem...
