Re: Moje dziołchy kochane
: ndz gru 19, 2010 4:27 pm
Historia Fifi...
Wiec dawno nie pisalam Moja fifcia na dzien dzisiejszy jest w bardzo kiepskim stanie.
Przez ostatni miesiac miala juz 2 ataki wystepuja gdy tylko odpornosc jej spada ciezko powiedziec czy to wylew czy inne paskudztwo.
11.12.2010 fifi miala atak polecialam z nia na pogotowie weterynaryjne dostala 2 zastrzyki jeden steryd drugi na wzmocnienie dodatkowo. Po zastrzyku nozka byla sparalizowana lewa na szczescie do wieczora wrocila do normy. Na drgi dzien dalam ja do dziewczynek. Jednak cieszylam sie nie za dlugo poniewaz malutka znowu miala atak i teraz okropne
P Weterynarz powiedziala ze leki juz przestaja na nia dzialac i jezeli w poniedzialek jej nie przejdzie dostanie ostateczna dawke a pozniej juz trzeba bedzie uspic kruszynke
Plakac mi sie chce jak ja biore na rece ma sparalizowana nozke
budulka jeszcze pije nutri. Trzesie sie jak tylko ja wyjme bo czasami sama chce wyjsc, chrupie zabkami strasznie glosno, gryzie mnie nie swiadomie do krwi
przewraca sie ;/ sika pod siebie. Srasznie schudla zebra czuc kosci biodrowe 
Praktycznie ciagle lezy w hamaczku zrobilam jej podwojny z polaru i jeszcze zakrylam polarem gore w srodku wyscielilam jej podpaskami dobrze zbieraja mocz. Wychodzi z niego czasami jak kupke chce zrobic a przy tym kladzie sie bo inaczej jej nie wychodzi.
To jest straszne nie wiem co robic, nie wiem jak jej pomoc wiem ze teraz nic nie moge zrobic bo albo ona sama przyjmie leki i p[ojdziemy szczesliwie w czwartek na kolejna dawke albo to juz bedzie ostatnia. Moze lepiej ja uscpic juz w poniedzialek zeby sie nie meczyla
nie wiem ciagle o tym mysle bo boje sie ze jak podejme ta decyzje to nie dalam jej szansy a z drugiej strony boje sie ze jesliu dostanie ten lek w poniedzialek i nie pomoze to bede miala sobie za zle ze tyle sie meczyla bidulka 
Jest taka potulna widac ze cierpi przez to wszystko. Nie wiem czy warto zadawac jej bol dla wlasnej satysfakcji z leczeniem
Chyba ze to bedzie ten jeden ostatni raz ostatnia szansa
Zdecydujemy z P weterynarz w poniedzialek w razie gdyby nie bylo poprawy.
Ja ja tak kocham to moj pierwszy szczurek, pierwszy krzyczacy, pierwszy w zyciu, pierwszy kochany, calujacy, przytylajacy sie, spiacy mi na kolanach, gryzacy w piety kradnac skarpetki Pierwszy ktorego pokochala i z ktorym musze sie rozstac
Wiem ze mam jeszcze 3 inne ale to byl pierszy szczurek ktory zaawital w moim sercu i dzieki niemu poznalam jakie kochane sa te zwierzatka.
Placze co chwile...
Bede to dlugo dlugo pamietala
i zawsz bede porownywala inne do niej. Dlaczefo? Bo pokochalam to malenstwo...
Kochani moi mam nadzieje ze nie bedziecie tego przezywali, tego co my przezylismy... do tej pory a nie wiadomo jak to sie skonczy...
Pozdrawiam Was i trzymam kcuki aby wasze szczurki dozyly starosci bez cierpienia...
Wiec dawno nie pisalam Moja fifcia na dzien dzisiejszy jest w bardzo kiepskim stanie.
Przez ostatni miesiac miala juz 2 ataki wystepuja gdy tylko odpornosc jej spada ciezko powiedziec czy to wylew czy inne paskudztwo.
11.12.2010 fifi miala atak polecialam z nia na pogotowie weterynaryjne dostala 2 zastrzyki jeden steryd drugi na wzmocnienie dodatkowo. Po zastrzyku nozka byla sparalizowana lewa na szczescie do wieczora wrocila do normy. Na drgi dzien dalam ja do dziewczynek. Jednak cieszylam sie nie za dlugo poniewaz malutka znowu miala atak i teraz okropne

P Weterynarz powiedziala ze leki juz przestaja na nia dzialac i jezeli w poniedzialek jej nie przejdzie dostanie ostateczna dawke a pozniej juz trzeba bedzie uspic kruszynke

Plakac mi sie chce jak ja biore na rece ma sparalizowana nozke



Praktycznie ciagle lezy w hamaczku zrobilam jej podwojny z polaru i jeszcze zakrylam polarem gore w srodku wyscielilam jej podpaskami dobrze zbieraja mocz. Wychodzi z niego czasami jak kupke chce zrobic a przy tym kladzie sie bo inaczej jej nie wychodzi.
To jest straszne nie wiem co robic, nie wiem jak jej pomoc wiem ze teraz nic nie moge zrobic bo albo ona sama przyjmie leki i p[ojdziemy szczesliwie w czwartek na kolejna dawke albo to juz bedzie ostatnia. Moze lepiej ja uscpic juz w poniedzialek zeby sie nie meczyla


Jest taka potulna widac ze cierpi przez to wszystko. Nie wiem czy warto zadawac jej bol dla wlasnej satysfakcji z leczeniem


Ja ja tak kocham to moj pierwszy szczurek, pierwszy krzyczacy, pierwszy w zyciu, pierwszy kochany, calujacy, przytylajacy sie, spiacy mi na kolanach, gryzacy w piety kradnac skarpetki Pierwszy ktorego pokochala i z ktorym musze sie rozstac

Placze co chwile...
Bede to dlugo dlugo pamietala

Kochani moi mam nadzieje ze nie bedziecie tego przezywali, tego co my przezylismy... do tej pory a nie wiadomo jak to sie skonczy...
Pozdrawiam Was i trzymam kcuki aby wasze szczurki dozyly starosci bez cierpienia...