Re: Ciasteczkowe potwory.
: pn lip 02, 2012 4:43 pm
Ech.
Postanowiłam, że napiszę, ponieważ może ktoś mi pomoże, czy miał podobne objawy u siebie... Smutne, że większą część tego wątku zajmują słowa znaczone bólem.
Coś się dzieje z Kavim i nie mam pojęcia co
Wczoraj podczas wybiegu zauważyłam, że pyszczek jest bardziej osowiały, zamiast bawić się z braćmi, siedzi skulony pod kołdrą, wolno chodzi, choć to zazwyczaj on przewodził w psotach.
Zauważyłam, że strasznie się ślini. Zwykłą, lepką śliną, mlaszcze, mieli językiem w pyszczku. Włożyłam panów do klatki.
Kavi jak zwykle rzucił się do picia i jedzenia. Było ok, ale po około 3 minutach położył się plackiem, ciężko oddychając, jeszcze więcej mieląc, śliniąc się, dodatkowo wystąpiły lekkie odruchy odkrztuszające. Trochę 'klikał', jakby nosek mu się zapchał.
Po jakiś 30 minutach było lepiej, mył się, siedział. Zszedł znów się napić i coś zjeść i sytuacja się powtórzyła. Na początku nie zauważyłam analogi, myślałam, że to przegrzanie. Jednak za każdym razem, gdy coś zjadł, lub chociażby napił się wody, słabł, leżał, ciężko oddychał. Piszczy przy dotyku. Mieli pyszczkiem, mlaska, ma odruch odkrztuszania. Jakby treść nie docierała do końca i wracała do pyszczka, gdzie on to 'mieli'. Boli go przy tym. Leżał potem bidulek całą noc, ciężko oddychając, mieląc co jakiś czas. Ciężko mu się ruszać, jest osłabiony...
Dziś rano nie było lepiej, wysłałam siostrę do weta, ponieważ sama musiałam jechać na praktyki. Wet powiedział, że coś może mu blokować układ, próbował zajrzeć do pyszczka, ale nic z tego nie wyszło. Podobno piszczał przy dotykaniu okolic szyi, chociaż w domu piszczy jak ktokolwiek go dotknie.
Podczas badania poleciało mu z pyszczka trochę krwi. Dostał Rapidexon i Marbocyl.
Wróciłam do domu i pojechałam z Kavim do Piaseckiego, zobaczyć, czy nie ma czegoś w pyszczku i może po jakąś konkretną diagnozę. Mały dostał wziewkę i zaglądnięto mu do pyszczka, ale nic nie widzieli. Dostał drugą porcję antybiotyku, dostałam też dawkę na 3 dni do domu. Do podawania doustnie. Zapytałam, jak mam mu to podać, jak on dostaje 'torsji' przy próbie zjedzenie czy wypicia czegokolwiek, to Radochna tylko stwierdziła, że będzie lepiej po anty. No super (Piasecki zajął się papugą, chociaż na początku on oglądał Kaviego).
Wróciłam do domu, kupiłam Nutri. Wypił 1/3 zakrętki, nawet z chęcia. Tylko teraz znów leży plackiem, ma ciężki oddech, słania się. Mielił pyszczkiem i zastanawiam się, czy cokolwiek co on zje czy wypije, trafia do żołądka, bo bracia siedzą przy nim i liżą mu pyszczek, spijając to, co wymielił...
Jestem w kropce, strasznie się o niego martwię, nie mam pojęcia, co może mu być:( Boje się, że to może być coś na prawdę poważnego i znów za późno to zauważę. Idę na kontrolę w środę, trzymajcie kciuki, żeby się poprawiło. I jeżeli ktoś ma jakąś radę, sugestię, piszcie.
Postanowiłam, że napiszę, ponieważ może ktoś mi pomoże, czy miał podobne objawy u siebie... Smutne, że większą część tego wątku zajmują słowa znaczone bólem.
Coś się dzieje z Kavim i nie mam pojęcia co

Wczoraj podczas wybiegu zauważyłam, że pyszczek jest bardziej osowiały, zamiast bawić się z braćmi, siedzi skulony pod kołdrą, wolno chodzi, choć to zazwyczaj on przewodził w psotach.
Zauważyłam, że strasznie się ślini. Zwykłą, lepką śliną, mlaszcze, mieli językiem w pyszczku. Włożyłam panów do klatki.
Kavi jak zwykle rzucił się do picia i jedzenia. Było ok, ale po około 3 minutach położył się plackiem, ciężko oddychając, jeszcze więcej mieląc, śliniąc się, dodatkowo wystąpiły lekkie odruchy odkrztuszające. Trochę 'klikał', jakby nosek mu się zapchał.
Po jakiś 30 minutach było lepiej, mył się, siedział. Zszedł znów się napić i coś zjeść i sytuacja się powtórzyła. Na początku nie zauważyłam analogi, myślałam, że to przegrzanie. Jednak za każdym razem, gdy coś zjadł, lub chociażby napił się wody, słabł, leżał, ciężko oddychał. Piszczy przy dotyku. Mieli pyszczkiem, mlaska, ma odruch odkrztuszania. Jakby treść nie docierała do końca i wracała do pyszczka, gdzie on to 'mieli'. Boli go przy tym. Leżał potem bidulek całą noc, ciężko oddychając, mieląc co jakiś czas. Ciężko mu się ruszać, jest osłabiony...
Dziś rano nie było lepiej, wysłałam siostrę do weta, ponieważ sama musiałam jechać na praktyki. Wet powiedział, że coś może mu blokować układ, próbował zajrzeć do pyszczka, ale nic z tego nie wyszło. Podobno piszczał przy dotykaniu okolic szyi, chociaż w domu piszczy jak ktokolwiek go dotknie.
Podczas badania poleciało mu z pyszczka trochę krwi. Dostał Rapidexon i Marbocyl.
Wróciłam do domu i pojechałam z Kavim do Piaseckiego, zobaczyć, czy nie ma czegoś w pyszczku i może po jakąś konkretną diagnozę. Mały dostał wziewkę i zaglądnięto mu do pyszczka, ale nic nie widzieli. Dostał drugą porcję antybiotyku, dostałam też dawkę na 3 dni do domu. Do podawania doustnie. Zapytałam, jak mam mu to podać, jak on dostaje 'torsji' przy próbie zjedzenie czy wypicia czegokolwiek, to Radochna tylko stwierdziła, że będzie lepiej po anty. No super (Piasecki zajął się papugą, chociaż na początku on oglądał Kaviego).
Wróciłam do domu, kupiłam Nutri. Wypił 1/3 zakrętki, nawet z chęcia. Tylko teraz znów leży plackiem, ma ciężki oddech, słania się. Mielił pyszczkiem i zastanawiam się, czy cokolwiek co on zje czy wypije, trafia do żołądka, bo bracia siedzą przy nim i liżą mu pyszczek, spijając to, co wymielił...
Jestem w kropce, strasznie się o niego martwię, nie mam pojęcia, co może mu być:( Boje się, że to może być coś na prawdę poważnego i znów za późno to zauważę. Idę na kontrolę w środę, trzymajcie kciuki, żeby się poprawiło. I jeżeli ktoś ma jakąś radę, sugestię, piszcie.