Dzisiaj mamy taki spokojny, szczurzy wieczór. Pies padł i grzecznie śpi, bo przeciągnęłam ją na spacerze po zbyrach (a umówmy się, że dla takiego psa krawężnik to już wyzwanie).
Palmyś właśnie wdrapała się na fotel. Bez pomocy! I drapie się tylną nogą w ucho, a tego też już nie mogła! Jeszcze żeby ten potworny guz udało się zastopować lekami. Kciukajcie za królewnę dalej, bo to pomaga!
Bagi właśnie chlapnęła ze stołka, po raz kolejny rzucając wyzwanie grawitacji. Dzień bez Bagi spadającej z czegoś, dniem straconym. Mauryś przybiegł zobaczyć co tam plasnęło o podłogę i miał taki zatroskany wyraz pyszczka, że myślałam, że nie wyrobię.
Ftala i Fenola rozpracowują zgnieciony papierek z ukrytym psim chrupkiem.
Małe Białe wlazło do kartonu i teraz nie może wyskoczyć, bo łapie za klapy pudła i spada z powrotem, kiedy uginają się pod jej ciężarem.
Muszka właśnie próbuje ze szczytu klatki dosięgnąć drążka do podciągania zamontowanego w kuchennej framudze.
Chanelki nie widzę, ale pewnie dowiem się gdzie zniknęła i co zmalowała w swoim czasie.