![Kiss :-*](./images/smilies/kiss.gif)
pisać o kotach? nooo, tematycznie bardzo!
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
jestem i tak jeszcze przez chwilę w domu, znów mnie voyaż niedługo za pracą czeka.
We wrześniu wróciłam z półrocznego wygnania, z niemiec; kolejny prawdopodobnie w tym samym kierunku.
Tymczasem terapeutuję się pięcioma kotami w domu, w zasadzie miały być dwa, ale przez niedopilnowanie rodziców w sierpniu zrobiło się ich 6.
Moja siostra miała zamiar przekabacić do swojej kawalerki dwie panny, na co się nie zgadzał jej chłopak, podstępem dotarły do nich jednak faktycznie dwa koty. Jedna panna od początku nazywana Klopsem zadomowiła się doskonale, druga, Księżniczka vel Subaru (wiem wiem, ta księżniczka brzmi jak brzmi, ale to ukochanica mojej 13letiej siostry, ona nazwala) pomimo szczęścia, że jest z siostrą zasikiwała wszystko namiętnie. regularnie po zdjęciu kołdry i narzuty z suszarki. Chłopak nie dał się wiec wrobić w urok Księżniczki i tym sposobem królewska córa wróciła do nas. A tymczasem chłopaki miały się bardzo dobrze i mój brat już tak nie krzyczał, że należy oddać koty. Więc o ile wzruszające jest to wywalczenie sobie powrotu przez panienkę, to teraz codziennie słyszę, że mam się zająć oddaniem minimum 2 kotów. A jak ja mogę oddać którekolwiek z tych cudnych dzieci?
Mój ukochaniec, najsłabszy z miotu wycwanił się tak przez to moje chuchanie, że nikt nie ma wątpliwości, kto największe szarpaniny wszczyna. Łobuzerstwo z oczu mu wyziera. Imię dostał po wąsie - Hitlerek, choć ja i tak do niego zwracam się "Syneczku"
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
Jeszcze został do przedstawienia Regularny vel Koszard (nie Kloszard), imiona zawdzięcza oczywiście zarówno umaszczeniu jak i hobby, a mianowicie Regularnie korzysta z zapadni przykrywy kosza na plastiki, oczywiście zatrzaskując się w nim.
Nie napisałam nic o Mateczce. Ojeju, źle zaczęłam, tu nastąpi retrospekcja.
Więc: w 2012 przeprowadzała się moja rodzina z powrotem, czyli z mieszkania na warszawskiej Pradze do domu w Nasielsku.
W związku z tym "wreszcie możemy mieć kota", a że pod kamienicą krążyła czarna kotka z czarnymi kociętami, uzgodniliśmy, że odłowimy kocięta, a jak się uda, to również matkę. Jedno z kociąt kulało. Poza tym oczywiście brudasy potworne, zapchlone, poklejone. Nie muszę mówić, że łowy były trudne, chodziliśmy na obławę we troje (starszy brat +młodsza siostra) ale to było na nic. Jedyną możliwością było czatowanie na nie w oknie, gdy przemykały do "bezpańskiej" komórki zagraconej śmieciem, dodatkowo komórka była po pożarze, usmalona okrutnie. Jedyna możliwość powiedziałam? złapać tam kota było niemożliwością, chowały się pod te wszystkie graty, ruszenie czegokolwiek wiązało się z możliwością zabicia tych kotów. A zostawić tak - smutno. Dzień przed całkowitym wyjazdem z tamtych rejonów pobiegłam sama za kotem do komórki i po 20 minutach szamotania strategicznego złapałam jedno kocię. Kulawe
![Azn ^-^](./images/smilies/azn.gif)
Kulawiak był niby mój, zapchlony jeszcze posypiał u mnie na piersi, choć wybudzał się z płaczem, bo kocica szukała go akurat w rejonach naszego okna. Czy wyobrażacie sobie te wyrzuty sumienia?
Młodsza siostra, jako że nigdy nie miała "swojego kotka" przemianowała kotka na Batona. A ja przemilczałam, przecież i tak wciągnę go pod swoją kołdrę
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
W Nasielsku czekał nas słoneczny dom, koniec maja, rozgrzany taras, szaleństwo kwitnienia. Kotek był szczęśliwy, brykał wśród kwiatów i drzewa. I któregoś wrześniowego dnia przepadł. Niewiele nadziei robiłam sobie, rozwieszając ogłoszenia "zaginął czarny kotek". 25 września, w mojej mamy urodziny pewien pan przyniósł zaropiałą czarną kuleczkę. To oczywiście nie był nasz Baton, ale...został. Trzy dni później jakaś staruszka podpowiedziała mamie, że widuje jakiegoś kociaka w pewnej bramie na skalniaczku. 5 domów dalej przez ten długi czas mieszkał nasz Batonik. Nawet się nie wahał, jak go zawołano- chciał wrócić do domu
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
o, taka historyja. długa strasznie, ale streszczanie nie jest moją mocną stroną. Chciałabym wam pokazać kilka zdjęć, ale....
zapomniałam jak to się robi.. zaraz popatrzę w próbnym
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)