Jejju,jejjju!!!Są wreszcie u mnie!!!Małe pchełki takie,wielkości średniej myszy...No dobra,najpierw fotki,a później popiszemy...
Są tak przylepne i
tak nierozłączne,w dodatku tak spokojne,że przez cały czas,odkąd je wzięłam,wrzuciłam fotki na stronkę,skopiowałam,napisałam co miałam napisać,zrobiłam i zjadłam kolację w międzyczasie,czyli zajęło mi to jakieś...40 minut?...No właśnie,przez cały ten czas są u mnie na karku pod włosami,wtuleni w siebie i we mnie i aż nie chce mi się wierzyć,że
szczury mogą być tak niewiarygodnie i rozczulająco spokojne...
I te ich wąsiki...

Ja wiem,rexy mają zakręcone,fuzzy maja zakręcone,ale żeby tak
zakręcone i pogniecione???
Jakaś nowa odmiana???
No to teraz popiszę...Dla oglądaczy-jedynie-fotek-dobranoc i PAPA!
Skąd się one wzięły?Te dwa,których tu miało wcale nie być?Bo miały być już tylko rodowodowe?...Z przypadku.Jak wszystko w moim życiu(oprócz drugiego dziecka...

)
Ostatnio u mnie w szczurzym stadku grasuje jakieś dziwne fatum..."Skóra za skórę".Najpierw szczurzy przyjaciel,najlepszy z najlepszych,Kleofas,zrobił miejsce swoim odejściem dla Otisia,który miał wylecieć,bo Monż się nie zgodził na jednego więcej...Później Baśku musiał się przeprowadzić do damskiego stadka u sr-oli.Nagle pojawia się klon Kleofasa z miotu "A" Abraxas...Apsik...Mały haszczak,najbardziej pechowy z moich szczurów,ale też najbardziej o niego walczyłam.Mój kolejny przypadkowy,bo jako jeden z dwóch rodowodowych był akurat wtedy wolny,bez rezerwacji...Przypadek?
Odejście Figusia mnie załamało,a już za chwilę opłakiwałam śmierć Bobka,jego młodszego brata,który odszedł przypadkowo,gdy mnie nie było w domu...Dwie moje kochane owieczki interwencyjne.
Miał być koniec.Zbyt dużo bólu.
Już nawet zapisałam się na jeden miot,drugi wstępnie.Ale nie.KONIEC.Nie mogę,nie chcę ani jednego więcej...
A tu nagle te dwie owieczki..."Skóra za skórę"?Znowu? - pomyślałam...Figuś i Bobek znów zrobili miejsce dla nowego życia,reksikowego też w dodatku...Dziwne to wszystko jest.
W dodatku moja wewnętrzna tęsknota za czarnuszkiem,bo oddania Baśka nie mogę przeboleć do tej pory...I nie chodzi tu o kolor jego futra,bardziej o psychiczną potrzebę czarnego ciałka w stadku.
Jest czarnuszek.
Bercik.Takie wcielenie tęsknoty za Baśkiem i za Figusiem,dwa w jednym.Za Baśkiem,bo czarny,za Figusiem,bo reksik.I jest też
Anzelm.Przysłany od Bobka,z gratisem spełnienia mojej odwiecznej miłości do niebieściaków...
Czy mi się wydaje,że moje życie ktoś tam u góry zaplanował?Czy to tak cholernie trafiony splot przypadkowych zdarzeń???...