


Wyszłam z Lilo, kieruję się w stronę ulubionego trawnika i widzę młodą parę z goldenem, trenują drobne komendy, ładnie mu idzie, więc myślę zagadam.
Powiedziałam, że Lilo boi się większych psów i czy mogłybyśmy.... Para się zgodziła, wzięli goldena pod nadzór i próbuję podejść z Lilokiem bliżej. Ta w wielkiej panice, ogon tak nisko pod brzuchem że ją w brodę łaskotał ... podejść mu nie dała do siebie, więc poczekałyśmy sobie obserwując goldena jak się bawi z nadzieją że Lilo się zainteresuje.
Interesowała się. Bardzo. Patyczkiem, którego łapał olbrzym .
Troszeczkę się rozluźniła, pomachała ogonkiem i zaczęła go zachęcać do zabawy. Skoro go zaczepia, to postanowiłam ją spuścić. Zapowiadało się fajnie, póki rozbawiony kumpel nie ruszył za nią w pogoń. Ogon znów w dół, ucieka, pędzi, popiskuje, w końcu nawet kłapnęła na niego zębami ...
Spędziliśmy z nim chwilę, myślę że na pierwsze spotkanie było nieźle. Przestała panikować i kłapać, kilka razy pogoniła dużego, ale pilnowała bezpiecznej odległości, a jak ją doganiał chowała się za mną. Że niby mam ją obronić przed psem większym ode mnie

Golden sobie poszedł. Jak się za chwile okazało, całą sytuację z okna widział Lilkowy narzeczony. Z relacji właścicielki Tobka, młody piszczał i szalał pod drzwiami, bo on idzie na dół. Może chciał ją ratować W każdym razie narzeczony przybył już po całej aferze z "dużym złym", więc można było się spokojnie pobawić. Mi się nigdzie nie spieszy, więc niech latają.
Najpierw biegali ...
Później trlali się w miejscu...
Później po prostu się podgryzali w różnych pozycjach leżących..
Na koniec położyły się obok siebie i ani myśleli się ruszyć.
Lilo pierwszy raz chyba tak kompletnie opadła z sił


Lilo i jej chłopak.