zalbi pisze:Babli chodziło o obfocenie - czyli o obfotografowanie wszystkich Waszych ogonków.
I że przy takiej ilosci to bedzie problem.
Sorki za moją nieznajomość forumowego języka

Problem to będzie na pewno ale z powodu braku sprzętu do robienia fotek - póki co jedynie z komórki... Jak będę miał okazje to wstawię wszystkich samców razem bo mamy na to sposób - tzw. okrągły stół (stawiamy duży talerz z kukurydzą a ONI siedzą jak na posiedzeniu rady ministrów, tyle że mądrzejsi...).
Nina pisze:Beżyki mają standardową sierść?
Szczerze się przyznam że nie wiem jaka to standardowa... U nas każdy ma inną - jedni gładką i jedwabną a inni jak "jeże" ale większość panów ma sierść szorstką i sterczącą
odmienna pisze:więcej zdjęć ! więcej informacji!
Niestety nie zawsze mamy na to czas bo kupę (w dosłownym znaczeniu) roboty jest przy nich (już nie wspomnę o kosztach). Jednym słowem życie prywatne istnieje tylko w nocy - oczywiście jak nie dają koncertów. A znajomi... no cóż tylko jeden nas odwiedza od czasu do czasu.
Babli pisze:O właśnie. Jak odmienna wspomniała, mogłabym o bezogonkowego fotkę prosić?? Bo ciekawa jestem.
Najgorsze jest to że szansa na zrobienie fotki Pupy (bo tak ma na imię) jest znikoma z powodu jego nadmiernej aktywności (ADHD) ale udało mi się jedną strzelić:
Babli pisze:I w ogóle jakie tam macie rzadkości
Największą rzadkością jest poziom owłosienia naszej babuni Zosi (blisko 3 lata, ale energia młodej koszatniczki

) A tak poważniej to niezbyt się znamy na odmianach i nie wiemy co u ogonów oznacza rzadkość. Dla nas wszystkie są wspaniałe ale jeśli chodzi o rzadkość pierwsza rzecz która przychodzi mi do głowy to ich odmienne charakterki a w szczególności jeden jedyny chyba na całej ziemi który jest tak niezwykły ale to za moment...
A więc..
Lulosław albo jak kto woli Fumfel, Lulu czy Podzikłe:
Zacznę może od tego że jak się "kotki" urodziły to żonka stwierdziła że w całym stadku na pewno jeden będzie bardzo wyjątkowy. I miała rację. ON taki był od samego początku. Może dlatego że odkąd można było wziąć je na ręce on był pierwszy a może dlatego że po prostu już taki jest...

Już od dawna klatkę ma swoją a dlatego że on tak woli. Od maleńkiego wszystkich terroryzował w dość pokaźnej klatce a myśmy myśleli że jest po prostu dominujący, a jak się później okazało nikogo nie chciał do nas dopuścić - chciał mieć nas na wyłączność. Nikt go nie interesował, z nikim się nie kumplował jak inni a spał zawsze sam gdzieś w kącie nikogo do siebie nie dopuszczając. Jak tylko wychodzili pobiegać nikt nie miał prawa do nas (w szczególności do mnie) się zbliżyć. Jeszcze do naszych małych móżdżków nic nie dochodziło o co chodzi ale żeby nikogo kiedyś nie zagryzł postanowiliśmy go oddzielić od reszty.. No i się zaczęło... To było dla niego jak zbawienie (tak jakby się nie mógł już tego doczekać). Tak zaczął szaleć ze szczęścia że do dzisiaj mu to nie przeszło. A stado - no cóż... my staliśmy się jego stadem... Jak nas tylko widzi to aż dziknie (stąd ksywka Podzikłe) - skacze, szaleje, wylizuje, oznacza, iska i nawet walczy (jak w zabawie oczywiście, bez agresji). Potrafi się nawet na nas obrażać... Otóż kiedyś z taką zawziętością szarpał kabel od TV że musiałem na niego troszkę krzyknąć (więcej już tego nie zrobię) a on poszedł do swojej klateczki i się przestał do mnie "odzywać". Jak próbowałem coś mówić do niego to się tylko do mnie tyłem odwracał (do żony tak samo chociaż ona nie zawiniła), jak dawałem "słodycza" na zgodę to potrzymał tylko chwile w czterech ząbkach i wypluł. I tak przez godzinę aż w końcu zaczął słuchać co do niego mówimy (przepraszamy

) z przekrzywioną głową i mu przeszło... A oczy miał tak mądre że u nikogo jeszcze takich nie widziałem. Przeżyłem mały szok bo nigdy się nie spodziewałem że kotusie mogą być tak bardzo charakterne.
Jest też strasznym pedantem. Klatkę sprzątam mu raz na miesiąc i nie myślcie sobie że nie dbam o higienę bo u reszty sprzątamy średnio co 2-3 dni. U niego po prostu nie ma potrzeby. Wszelkie potrzeby załatwia poza "domem" i jak już sprzątam to nie ma u niego śladu kupy czy moczu a z klatki zawsze pięknie pachnie świeżym siankiem.
Jest strasznie do mnie przywiązany. Jak tylko siedzę przy komputerze to on się kładzie obok klawiatury i czeka... Czeka aż położę na nim rękę... później tylko westchnie i zasypia. A jak tylko próbuję ją zabrać to szybko chwyta mi palca i zawzięcie liże... a liże tak długo aż znowu na nim położę dłoń. I znowu wzdycha... I znowu sen...
A jak żonka próbuje się zdrzemnąć po pracy to po prostu jej to uniemożliwia - kopie (a wiecie jak oni potrafią), podgryza i szaleje żeby przypadkiem nie zasnęła. To on decyduje kiedy można się położyć - no chyba że to ja śpię. Wtedy on też się kładzie na drzemkę...
A propos drzemki to na dzisiaj tyle bo już mi się oczy przymykają ale zapewniam że ciąg dalszy nastąpi.
Na dobranoc parę fotek Fumfla:
