Dziękuję
Wydaję mi się, że z Gają jest lepiej, ale jeden dzień o niczym nie świadczy. Zatem obserwacje trwają nadal. Póki co drapie się mniej intensywnie, wydaje mi się, że ma większy apetyt (chociaż wcześniej złego nie miała, żarłok
) i co dla mnie najważniejsze biega po pokoju tak jak dawniej... Na moje nieszczęście psoty też do niej wróciły
Rozbójnik jeden! Mam za zasłonką schowane kartonowe pudło na jej "zabawki"... Jakiś czas temu wymieniłam je na nowe, bo mi je zjadła, a dzisiaj co? Znowu w najlepsze zaczęła mi je obgryzać. Nie darowała też mojemu imieninowemu kwiatkowi. Natomiast szpara prowadząca pod łóżko jest przeze mnie zatkana książkami i kocem, a ten paskudnik koniecznie chce się przez nie przedrzeć. Krzyczę na nią, zero reakcji. Podchodzę do niej, ucieka. Odchodzę, robi swoje na nowo! I po co mi było to wszystko, diabełek jeden
Tak poza tym Gaja dostaje już drugi dzień Vibovit. Jeśli drapanie przejdzie jej całkowicie i obejdzie się bez Clorimazolu, to może powinnam mimo wszytko podawać jej Lakcid? Bo to jej futerko mi się nie podoba... Być może jestem przewrażliwiona, jednak jeśli to jej nie zaszkodzi, to czemu by nie...
odmienna, zdaje się, że Gaja już nie ma chęci mnie zabić
Daje się głaskać i biega po mnie, jak wcześniej. Na szczęście nie jest pamiętliwa lub po prostu wie, że mimo wszystko chcę dla niej jak najlepiej. Jeśli chodzi o to, że była pierwszy raz u weta, to faktycznie jest się czym chwalić. Nigdy nie miała problemów zdrowotnych, a przynajmniej nie takie, z którymi sama bym sobie nie poradziła
A czekanie faktycznie jest straszne. Nie mogę się na niczym skupić... Wciąż myślę o tych paskudach. Gaja będzie miała towarzystwo do psocenia
i cieplej jej będzie w posłaniu z innymi kulkami
W przyszłym tygodniu opiekunka dziewuch wraca do domu ze świąt. Poproszę ją o zdjęcia ogonków, to chociaż tyle się nacieszę... i z Wami się podzielę tym szczęściem
Póki co podzielę się z Wami czymś innym... Zdjęciami moich piesów
Ogólnie psów mam 6 (4 w domu, 2 na powietrzu), ale moja jest tylko Sunia, o której mogliście przeczytać w pierwszych postach.
Wczorajszej sylwestrowej nocy dwoje z moich podopiecznych otrzymało środki uspakajające nasenne, jako że odgłosy burzy i wybuchy petard przyprawiają je o mdłości. Krótko pisząc tchórze, a nie psy!
Oto efekty tych środków
Milka, można było ją wynieść z domu, a nawet by nie zauważyła
--->
Z Norą mogłyby być nieco większe problemy z wyniesieniem. Bynajmniej nie chodzi tu o lżejszy sen, raczej o gabaryty
Te pieski środków nie potrzebowały. Odgłos fajerwerków raczej ich nie wzrusza. Po dobranocce zawsze idą spać
A oto Saszka, córcia Miluni
A to wyżej wspomniana Sunia
Obstawiam, że jej twardy sen ma związek z pozycją, jaką przyjęła... Pozycja na - powąchaj swoje stopy
Moje piesy nie spędzały w tym roku Sylwestra...
Sam zszedł
... Zabrakło mu miejsca na łóżku, fotelu oraz dywanie... o podłodze nawet nie wspominając
Wrócił skąd go przywiało. W 2009 może będzie miał więcej szczęścia
Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia w Nowym Roku!