Tak wiec otrzymanie szczurków od tej dziewczyny jest mniej prawdopodobne niż słońce w Irlandii

dwa dni temu odpisała na maila ze jeszcze nie wie ze za parę tygodni cos będzie wiedzieć i raczej następny miot.Następny????
w czerwcu??? Ja nie mogę , nie czekam, mi serce krwawi za małymi. Wiec w akcie desperacji szukam i uwierzcie lub nie ale na cala Irlandie znalazłam tylko jedno źródło.Owo źródło zapewniło mnie przez telefon ze ma dwie samiczki syjamskie 12 tygodni.Oj 12,ale wolałabym 5-6 no ale cóż takie jak ja bym sobie umyśliła to by były za 2 lata sprowadzane z kurna końca świata

Pytam sie czy o nie dbał? tak,oczywiście. Wiec są oswojone?.Tak,oczywiście. W internecie na irlandzkim szczurzym forum zostałam zapewniona przez jedna osobę ze ten pan kocha szczurki i o nie dba i wogole to jest świętym. Wiec pełni nadziei jedziemy do Arklow,2 godziny!
Znalazłam miejsce,wchodzę,zimno jak cholera. Witam sie z panem świętym. Zaprowadza mnie do dziewczyn i co ja widzę?! klateczki maciupcie,tycie,malutkie a w nich po kilka zwierzaków w jednej samica z 3 dniowym miotem +druga samica i samiec!!! Biedna nie miała gdzie tych maleństw schować nawet! Zacisnęłam zęby ( w głowie obmyślając plan zagłady nad ''świętym'', zgłoszeniem go do irlandzkiego stowarzyszenia zapobiegania znęcaniu sie nad zwierzętami, telefon na garde i tortury cielesne włącznie z zamknięciem go w takiej klateczce) i proszę żeby mi małe pokazał.Pan ''święty'' ręce do klatki a szczurki w popłoch,one nie chcą,boja sie, SA PRZERAŻONE!!!
Wzięłam małe na ręce i sie zakochałam,wiedza ze to jest moja jedyna szansa na szczurcie mnie przytłoczyła.Nie powinna....ale wzięłam.Powiedziałam sobie ze ja je oswoję i zapewnię cudowny dom ale ten facet.... jest już po nim! Zniszczę kanalie,obsmaruje na każdym forum,zgłoszę do każdej możliwej instytucji!
A teraz muszę wziasc coś na uspokojenie...i napisze o szczurciach
Wczoraj:
Po przywiezieniu do domu zostały delikatnie umieszczone w klatce, świeża woda i yamu,nie chciały brać nic z rak nawet ser żółty ich nie skusił...nawet mus czekoladowy!! Postanowione zostalo ze do jutra niech odpoczną w spokoju po podroży. Potem w nocy trochę zjadły i piły wodę,ta mniej przerażona zwiedziła troszkę klatkę.
Dzisiaj:
Rano zamiast zjeść śniadanie ,podłożyłam ręce, nic. Próbowałam poiskać, poskrobać,nic, zamarzają w koncie. Wyjęliśmy mordki z klatki i włożyłam pod sweter, nakupkaly więcej niż wazą i siuśki aż mi ściekały po łokciu. Usiadłam na łóżko i pozwoliłam im sie oswoić z moim zapachem przez pól godziny a potem usiadłam po turecku, miedzy nogi narwałam papieru toaletowego i tam umieściłam moje tchórze. Na początku probowały sie wcisnąć pod nogi i schować jak najdalej na głaskanie reagują kompletnym zdrętwieniem ale po pól godzinie zaczęły zwiedzać łóżko:)))))
Myślę ze będzie dobrze,po jakimś czasie będą jak baranki:) Sá piękne i maja takie słodkie ''brudne'' noski:) Po pracy znów je pomęczę własną osoba przez chwilkę.