Odgrzebuję temat bo od roku nie było żadnego posta, a chcę służyć garścią informacji
Bardzo mocno polecam Hematowet i Panią Soszyńską.
Mam na Żoliborz spory kawałek, ale mimo wszystko wolę jechać do niej, niż korzystać z usług okolicznych znachorów.
Kobieta jest czadowa, udziela bardzo wielu informacji, o wszystko można ją zapytać. Podchodzi bardzo profesjonalnie i czule do zwierzaka.
Poszłam do niej z moim staruszkiem, 2,5 letni Grzegorz bardzo ciężko oddychał, wydawał przy tym niepokojące odgłosy. Porozmawiała ze mną, odpowiedziała na wszystkie pytania, dała kilka naprawdę fajnych wskazówek. Szczurek dostał steryd i antybiotyk (chyba antybiotyk), do tego ponieważ to był piątek, a ona była nieobecna przez weekend, zapytała czy umiemy (byłam z facetem) robić zastrzyki. Na odpowiedź, że nigdy nie robiliśmy, zrobiła facetowi szybki kurs robienia zastrzyków, do tego dostaliśmy trzy strzykawy ze sterydem do samodzielnego dziabania Grzesiaka, i za to wszystko zapłaciłam... uwaga, uwaga... 30 złotych.
W poniedziałek byłam odebrać kolejne 3 zastrzyki, plus preparat podawany po kropli do pyszczka, i całość kosztowała 35 zł.
Co mnie jeszcze urzekło - przy pierwszym telefonie, kiedy dzwoniłam żeby się rozeznać, czy leczą szczurki, ile kosztuje wizyta, etc., Pani od razu powiedziała, że w razie poważniejszych, trudnych do zdiagnozowania problemów odsyłają do lecznicy Ogonek. Nie wymądrzała się, tak jak lekarze w poprzedniej klinice, że leczą wszystko i wszędzie, tylko szczerze powiedziała, jak jest - że czasem nie jest w stanie sobie poradzić i wtedy odsyła do innych specjalistów.
Dziś dzwoniłam, żeby się dowiedzieć w sprawie kastracji - kastruje tylko samczyki, udzieliła znów baaaaaardzo obszernych odpowiedzi na pytania (a przecież nie zapłaciłam ani złotówki), i cóż, Albinosek się pozbędzie jajeczek.
Sam zabieg kosztuje w Hematowecie 60 zł.
Tak więc nie dość, że Pani weterynarz kapitalna, zna się, lubi te zwierzaki, to do tego ceny kosmicznie niskie jak na warszawskie warunki. Proszę się tylko nie zrażać, bo pozostali weterynarze gryzoniami się nie zajmują, jeden (przynajmniej ten z którym miałam kontakt) sprawia wrażenie dość burkliwego.
Bardzo polecam! I wszystkie moje pięć ogonów też!