Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
Czerwonaona
Posty: 1093
Rejestracja: ndz sty 21, 2007 1:55 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: Czerwonaona »

Wspaniałe stworki:)
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Loryel nie mogła odebrać swoich maluchów.. bardzo się do nich przyzwyczaiłam i nie miałam serca ich oddawać. Ale.. w domu nie było zgody na cztery ogony.. Tak więc dziś, Amusia dostała cztery ogonki.. dwa swoje i dwa Loryel. Mam nadzieję, że będą miały dobry dom :( Jest mi przykro, że musiałam je oddać. W domu został mój kochany kapturek Houdini i biszkopcik..który jeszcze nie wykazał się jakąś cechą, dzięki której mogłabym nadać mu imię...
Pozdrawiam.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Amusia
Posty: 414
Rejestracja: ndz sty 01, 2006 1:40 pm
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: Amusia »

małe dumbolce sa przeurocze ale jeszcze lepsze niz dumbo jest ich futro i umaszczenie niebieskiego.. ten bialy na dole pysio brrr ::)
Awatar użytkownika
agat
Posty: 45
Rejestracja: pn sie 03, 2009 8:15 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: agat »

biszkopcik..który jeszcze nie wykazał się jakąś cechą, dzięki której mogłabym nadać mu imię...
No chwila, przecież jego biszkoptowatość jest taką cechą! Postuluję, by małego nazwać Biszkopt. Lub ewentualnie Biscuit. :) No i tak ładnie by się to komponowało z moim Waflem...;)
Nasza Mafia: Wafelek-kafelek (Szef wszystkich Szefów), Zakrętka (Tajna broń: Przedstawiciel ds wyłudzeń żywieniowych) i Ćwirka (Jednostka Specjalna o profilu zaczepnym).
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Haha, dobre :D Ale chciałam coś bardziej z charakterku.. Bo Houdini to mistrz ucieczek i iluzji... porusza się z prędkością światła, złodziej mały. Ostatnio zabrał plasterek kiełbasy z kanapki (wiem, nie mogą tego jeść) leżącej na biurku i zwiał do klatki.. oczywiście zauważyłam dopiero jak tłukł się po klatce uciekając przed biszkopcikiem.. :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Tęskni mi się za dumbolkami.. a czemu? Bo były bardziej proludzkie. Houdini i biszkopcik boja sie mnie nawet po dwóch tyg. znajomości. Zobaczymy co będzie dalej... Chciałabym też urozmaicić im dietę. Jakieś pomysły? Uwielbiają jogurty i gerberki, ryż, makaron, mięsko.. ale co jeszcze?
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Cyklotymia
Posty: 2376
Rejestracja: wt kwie 21, 2009 1:37 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: Cyklotymia »

Suchy chlebek do ścierania ząbków i chrupki kukurydziane - moje potwory za nimi szaleją :D
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

To mają w mojej mieszance. Ponad to ukradły mi trochę flipsów, więc daje im czasem..
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Jestem przeszczęśliwa! :D ;D
Postawiłam przed chwilą klatkę na łóżku, otworzyłam jak zazwyczaj.. Pierwszy wyszedł Houdini, obwąchał moją twarz (byłam jakby to powiedzieć, z nosem w klatce :D ), sprawdził co mam na nosie (okulary), wszedł po nich na moją głowę, potem na ramie i jakoś zsunął się na łóżko. Zwiedzał, biegał, hasał :D Potem przyszedł Bizkit (to będzie jego imię, jeśli nie uda mi się wymyślić czegoś zgodnego z jego charakterem). On nie tylko wąchał, ale też gryzł moje okulary lekko i zresztą moją twarz też :P Ale on boi się wychodzić, więc został w środku. Nie zmuszałam go, staram się nie wyciągać ich już na siłę. Chcę żeby same do mnie przyszły. Houdini rozbrykał się bardzo, wiec lekko ganiałam go ręką po łóżku, miziając jednym palcem jego futerko. I wtedy stała się rzecz niesłychana.. Houdini po raz pierwszy zaczął się bawić.. :D Tzn zaczepiać mnie, też delikatnie, nawet gdy go nie "atakowałam". To dopiero epokowa chwila.. kochane futerko..:)
Już nie kicha.. no może sporadycznie.. Mam nadzieje, że niczego im nie brak.. prócz mojego późnego wracania ze szkoły...
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
agat
Posty: 45
Rejestracja: pn sie 03, 2009 8:15 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: agat »

His name is Bizkit. Limp Bizkit. ;) Znaczy wyszło na moje. HA. :D
Nasza Mafia: Wafelek-kafelek (Szef wszystkich Szefów), Zakrętka (Tajna broń: Przedstawiciel ds wyłudzeń żywieniowych) i Ćwirka (Jednostka Specjalna o profilu zaczepnym).
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Pomyślałam sobie, że warto by było przedstawić resztę rodzinki. A więc..

...HISTORIA PSIEGO RODU...

Odkąd sięga moja pamięć w domu było dużo, dużo zwierząt. Szczególnie psów i kotów..ale też dzikich zwierząt jak ptaki (kawka, gawron, jastrząb), wiewiórka, łaska, jeż.. albo inne gadziny..jak żółw i jaszczurka.

1.Fafik
Co do psów i kotów.. pierwszy pies jakiego pamiętam to Fafik. Wredny kundelek gryzący wszystko i wszystkich. Pogryzł mnie do krwi kiedy miałam 5 lat - w efekcie trafiłam do szpitala. Chyba uważał się za alfę całego domu. Fafik skończył pod kołami samochodu - ktoś nie zamknął furtki.

2.Brytan.
Potem był Brytan, wielki owczarek niemiecki skrzyżowany z czymś tam. Potulny misiek. Nie pamiętam co się z nim stało.. chyba ktoś go otruł, bo Brytan przeskakiwał wszystkie furtki i bramy bez najmniejszego problemu.. i jak wiadomo, rozsiewał swoje DNA po poszczególnych domostwach. To mogło zdenerwować.

3.Sara
Kiedy miałam jakieś 3 lata mama pozwoliła mi wybrać sobie pieska od znajomej. Pierwszego pieska w życiu.. W miocie było ich 4.. oczywiście przyniosłam dwa. Rodzice i wujostwo byli wystraszeni i mocno zdziwieni ich widokiem.
Otóż, malce (pies i suczka) były ciemnobrązowe i miały uszy większe od swoich głów. Czarne błyszczące ślepka dopełniały wrażenia, że patrzy się na nietoperza. Tata powiedział słynne zdanie rodziców "Jeden albo wcale!". I tak w domu zamieszkała Sara.
Sara szybko podrosła. Jej mama była bardzo włochata. Tata - jakiś ratlerek. Z tego połączenia wyszła mała chudzina, o szorstkiej krótkiej sierści. Kolor jej się zmienił, zjaśniał. W efekcie stała się jaśniejsza od słomy. Stała się samicą beta.. uważała moją mamę za alfę. Była wredna ale piekielnie mądra. Np, tata jej bardzo nie lubił i często robił na nią zamach, zęby na niego nie szczekała (dla jasności, nie bił jej nigdy). A Sara? Leciała do mamy piszcząc i kulejąc na jedną łapkę.. Teatr w domu, to jest to. ;) Była najmądrzejszym psem jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Wydała na świat dużo szczeniaków - ślicznych i słodkich, które znalazły dużo ciepłych domów. Dwie z jej córek są ważne w mojej opowieści o psim rodzie. Psota i Zuzia. Psota, ze starszego miotu, jest u mojego wujka. Zuzia z młodszego u sąsiada, który ma mini hodowlę pekińczyków.
Ale do nich wrócimy później.

4.Czika
W czasie kiedy miałam 8-9 lat, trafiłam do szpitala na kilka miesięcy. Była to zima, mroźna zima. Wtedy w listopadzie, mama znalazła przed bramą ruszającą się kupkę śniegu. Okazało się, że to czarny szczeniak, a przynajmniej mama tak myślała. Dała mu jeść i przygarnęła go. Po pewnym czasie pobytu na jaw wyszło parę faktów: 1 to była suczka, 2 nigdy nie dawaj wygłodzonemu psu dużo jedzenia, bo obsra ci ściany kupą pod ciśnieniem 3 nie była szczeniakiem a wielkim dorosłym Rottweiler'em. mama pozwoliła mi wybrać imię dla strasznego potwora. Nazwalam ją Czika (byłam wtedy na etapie bajek Disney'a np 101 Dalmatyńczyków). Okazało się coś jeszcze. Nawet tak duży i groźny pies, potrafi okazać swoją wdzięczność. :) Nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy fizycznej. jedynie straszyła swoją wielkością.

W tym czasie zginęła Sara. Skończyła jak Fafik. Samochód nie jechał szybko. Zwolnił widząc ja na drodze. Była już staruszką, dostała w głowę i od razu odeszła. Mądry pies pokonał zabezpieczoną przed nią bramę, by pobiec do nas na drugą stronę ulicy i przywitać się.. Nie zdążyła niestety. Dobra mała gwiazdeczka, wdzięczna za każdy dotyk i spojrzenie. Bezinteresowność zwierząt jest piękna. [*]


5.Sonia
Parę lat później w październiku przyszedł na świat pewien wpadkowy miot. Pamiętacie Zuzie? Tak.. dorwał ją Szpaner - pekińczykowy reproduktor. Z tego wyszły przepiękne kluchy. Wzięliśmy jednego, a co. Suczka wabi się Sonia i od małego ma bardzo silne łapki. Umięśnione bardzo..potrafi stać na tylnych bardzo długo i skakać bardzo wysoko.. Mimo swojego dużego kluchowatego ciałka. Nie mam jej zdjęć za młodu, niestety. Ale oto co z niej wyrosło...

Obrazek Obrazek Obrazek Są troszkę rozmazane..ale co nieco widać.

Moja ciocia wzięła psa z tego miotu. Tak więc Sonia ma brata Tuptusia. Jeśli będę mieć, to wstawię zdjęcia na dowód podobieństwa ^^

6.Maxior
Niedługo po adoptowaniu Soni mój brat przyprowadził do domu kolejnego lokatora. Jest to wielki biały pies z jednym błękitnym okiem. Błąkał się po osiedlu w mieście więc go zabrał. Po kilku dniach usłyszeliśmy od kogoś, że w tamtej okolicy był wypadek - młode małżeństwo zginęło na miejscu w wypadu a w wewnątrz pojazdu zaklinował się pies. Biały pies. Kiedy strażacy rozcięli metal pies dał susa i tyle go widzieli.. pognał przed siebie. I faktycznie, Maxior - bo tak go nazwaliśmy - miał kilka szram na nosie. Może to on, może nie, nie wiemy. Weterynarz powiedział, że z całą pewnością to nie Husky. Jest zbyt wysoki i masywny na Malamuta. Pan twierdził stanowczo że to krzyżówka Husky Malamuta i Akita Inu, z większym naciskiem na drugą rasę. Nie mam pojęcia czy to prawda, kto tam wie.
Max to Wolny Duch, tak jak Brytan. Jeśli u sąsiadów rodzą się jakieś piękne niebieskookie pieski z białymi elementami sierści, wiadomo jego - Max tam był. Sąsiedzi na początku są źli, ale gdy okazuje się jakie maleństwa są piękne, szybko im przechodzi. Ale..Max jest dużym problemem. Brama? Żaden problem. Ogrodzenie? To pikuś. Kojec? Poradzę sobie. Nie da się go zamknąć / uwiązać. Wszystko przeskakuje, przegryza bądź się podkopuje. A gdy już się wydaje że wreszcie go uziemiliśmy wyje wniebogłosy...
Max ma też tendencję do nagłego znikania na długo. Na razie najdłużej nie było go tydzień. Pamiętam to jak dziś.. Zaczęliśmy się już porządnie martwic o niego kiedy wrócił.. I.. I co? Był piękny, pachnący, wyczesany, czyściutki, z obrożą... Jakież było nasze zdumienie... bo Max po tułaczkach wraca cały w dziadach i jest siwy zamiast biały.
Dowiedzieliśmy się co jest grane od pani sołtysowej wsi.. Jakiś młody uprzejmy pan, zatrzymał się przy jej domu samochodem pytając o drogę. Na przednim siedzeniu pasażera siedział Max, tak jak lubi najbardziej. I chyba zorientował się gdzie jest, może sobie o nas przypomniał.. i skorzystał z okazji otwartego okna. Zwiał i wrócił do nas.

Obrazek Oto nasz brudasek. Mina z serii "pokora".

Któregoś zimowego dnia, jakieś dwa lata temu, Max wyprowadził Czikę na wyprawę. On wrócił, ona nie.. Uznaliśmy, że musiała paść z zimna. Była już stara i schorowana. Cierpiała na niedowład tylnych łap. Mama zabierała ja już do domu na noc i przykrywała kocem. Nie widziała też, tak jak kiedyś. Nikt nie wie, czemu tak chory pies poszedł za Maxem... [*]

7.Rex
Rexa dostaliśmy od cioci posiadającej Tuptusia. Mieszka w bloku i nie mogła pozwoli sobie na psa większego od Tuptusia. Rex był średnich rozmiarów, typowy kundelek, gładka sierść. Jego plusem było to, że nie wpuszczał nikogo na podwórko..Minusem zaś, że gdy patrzyło mu się w oczy, mógł rzucić się na każdego. Niestety, Rexio skończył jak Czika, poszedł z Maxem na wyprawę i już nie wrócił. Było to tej zimy. Szukaliśmy go długo.. Ale bez rezultatów...

8.Aki
W zeszłym roku Sonia spiknęła się z psem sąsiada..cóż poradzić, to hormony ;) .Naszczęście nie było pokrewieństwa. W niedługim czasie zrobiła się z niej wielka beczka z malutkimi łapkami, rozjeżdzającymi sie na płytkach..
Tej samej zimy, której zginął Rex, Sonia wydała na świat sześć małych kuleczek. Przyszły na świat dokładnie 23.12.08 o godzinie 20.30. Przyjmowałam poród razem z mamą - wycierałam maluchy, bo były bardzo mokre, a Sonia bardzo słaba. Nie dawała sobie rady. Było dwa pieski (czarne) i cztery suczki (2 czarne, 2 brązowe). Niestety jedna z suczek była mniejsza od reszty rodzeństwa. Nie mogła się dopchać do cyca. Pomagałyśmy jej..ale widocznie przeznaczone było jej odejść... Malutka zginęła 1.01.09 o 5.35, kiedy wróciłam z Sylwestra i zabrałam ja do łóżka, żeby ją ogrzać (była zimna i piszczała). Umarła w ciepełku między moimi dłoniami... [*]
Reszta malców rosła jak na drożdżach. Zrobiły się z nich wielkie kluchy. Namówiłam mamę na zostawienie jednej suczki. I tak stało się, że wybrałam przedostatnia suczkę w miocie. Urodziła się czarna jak smoła z białą krawatką. Potem kolorki zaczęły się zmieniać. Była bardzo odważna..teraz to mały tchórz. Mama któregoś wieczoru oglądała jakiś film "Kull Zdobywca" z Kevinem Sorbo (Herkules). W tym filmie główna zła bohaterka nazywała się Akivasha. Jako że to za długie, sunia została nazwana Aki.

Obrazek Obrazek Oto mała kluska Aki w moich rękach.. :)
Obrazek Obrazek Obrazek A tak Aki wygląda w czasie rzeczywistym :)

I to byłoby na tyle. Teraz, moja mama marzy o małym Yorku.. Ale sądzę, że nie rasa się liczy :) Na koniec, Ani z mamusią Sonią:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
agwiniar
Posty: 14
Rejestracja: czw lip 30, 2009 7:35 pm

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: agwiniar »

Nie wytrzymałam. O co Ci chodzi? we wszystkich możliwych miejscach podkreśklasz, jak to Twoje szczury nie dają się głaskac, nie śpią na Tobie i w ogóle są mało "proludzkie". Rozdałam 10 szczurków i tylko Ty nieustannie na nie narzekasz. Zdaję sobie sprawę, że może nie były w nadzwyczajny sposób oswojone, ale wziełaś je ode mnie po niecałych czterech tygodniach, z czego dwa tygodnie szczurki były ślepymi kluchami, z którymi nie było jakiegoś niesamowitego kontaktu.
Cały czas miękolisz, a to, że są za chude, a to się Ciebie boją. A nie zastanowiłaś się, że problem leży w Tobie i w sposobie, w jaki próbujesz je oswoić? Jeśli jednak uważasz, że to wina szczurków, to z chęcią przyjmę je spowrotem, bo już nie mogę patrzec na to marudzenie, a na dodatek zaczynam nabierać wątpliwości, czy dobrze zrobiłam oddając je Tobie.
Nie mam w zwyczaju aktywizować się w takim sposób, ale poczułam się sprowokowana. Zatem jeśli szczurki, aż tak odbiegają od Twojego wyobrażenia o "idealnych zabawkach do głaskania" to możesz mi je zwrócić w każdej chwili, telefon do mnie masz.
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Nie skomentuje tego :(
Obrazek
Obrazek
Obrazek
agwiniar
Posty: 14
Rejestracja: czw lip 30, 2009 7:35 pm

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: agwiniar »

A szkoda, że nie skomentujesz, bo liczyłam, że jednak wypowiesz się w tej kwestii. Wcześniej robiłaś to dość chętnie, nie piszą wprost, a wszczególności do mnie, o co Ci chodzi. Dlatego zapytam po raz ostatni w najbezpośredniejszy sposób: Chesz oddać mi szczury, bo się nie dają głaskać? czy narzekasz, bo tak lubisz?
Awatar użytkownika
IssenNilla
Posty: 90
Rejestracja: wt lip 28, 2009 2:42 pm
Lokalizacja: okolice Radomia

Re: Moi kochani przyjaciele - Rozbrykane stadko pupilków

Post autor: IssenNilla »

Nie narzekam tylko pisze jak jest. Myślisz ze nie chce tego zmienić? Poza tym tamte uwagi nie były skierowane do Ciebie. I zapewniam, że Ci ich nie oddam z własnej woli, zbyt wiele dla mnie znaczą. I nie mam zamiaru Ci tego udowadniać w żaden sposób.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”