Pomyślałam sobie, że warto by było przedstawić resztę rodzinki. A więc..
...HISTORIA PSIEGO RODU...
Odkąd sięga moja pamięć w domu było dużo, dużo zwierząt. Szczególnie psów i kotów..ale też dzikich zwierząt jak ptaki (kawka, gawron, jastrząb), wiewiórka, łaska, jeż.. albo inne gadziny..jak żółw i jaszczurka.
1.Fafik
Co do psów i kotów.. pierwszy pies jakiego pamiętam to Fafik. Wredny kundelek gryzący wszystko i wszystkich. Pogryzł mnie do krwi kiedy miałam 5 lat - w efekcie trafiłam do szpitala. Chyba uważał się za alfę całego domu. Fafik skończył pod kołami samochodu - ktoś nie zamknął furtki.
2.Brytan.
Potem był Brytan, wielki owczarek niemiecki skrzyżowany z czymś tam. Potulny misiek. Nie pamiętam co się z nim stało.. chyba ktoś go otruł, bo Brytan przeskakiwał wszystkie furtki i bramy bez najmniejszego problemu.. i jak wiadomo, rozsiewał swoje DNA po poszczególnych domostwach. To mogło zdenerwować.
3.Sara
Kiedy miałam jakieś 3 lata mama pozwoliła mi wybrać sobie pieska od znajomej. Pierwszego pieska w życiu.. W miocie było ich 4.. oczywiście przyniosłam dwa. Rodzice i wujostwo byli wystraszeni i mocno zdziwieni ich widokiem.
Otóż, malce (pies i suczka) były ciemnobrązowe i miały uszy większe od swoich głów. Czarne błyszczące ślepka dopełniały wrażenia, że patrzy się na nietoperza. Tata powiedział słynne zdanie rodziców "Jeden albo wcale!". I tak w domu zamieszkała Sara.
Sara szybko podrosła. Jej mama była bardzo włochata. Tata - jakiś ratlerek. Z tego połączenia wyszła mała chudzina, o szorstkiej krótkiej sierści. Kolor jej się zmienił, zjaśniał. W efekcie stała się jaśniejsza od słomy. Stała się samicą beta.. uważała moją mamę za alfę. Była wredna ale piekielnie mądra. Np, tata jej bardzo nie lubił i często robił na nią zamach, zęby na niego nie szczekała (dla jasności, nie bił jej nigdy). A Sara? Leciała do mamy piszcząc i kulejąc na jedną łapkę.. Teatr w domu, to jest to.

Była najmądrzejszym psem jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Wydała na świat dużo szczeniaków - ślicznych i słodkich, które znalazły dużo ciepłych domów. Dwie z jej córek są ważne w mojej opowieści o psim rodzie. Psota i Zuzia. Psota, ze starszego miotu, jest u mojego wujka. Zuzia z młodszego u sąsiada, który ma mini hodowlę pekińczyków.
Ale do nich wrócimy później.
4.Czika
W czasie kiedy miałam 8-9 lat, trafiłam do szpitala na kilka miesięcy. Była to zima, mroźna zima. Wtedy w listopadzie, mama znalazła przed bramą ruszającą się kupkę śniegu. Okazało się, że to czarny szczeniak, a przynajmniej mama tak myślała. Dała mu jeść i przygarnęła go. Po pewnym czasie pobytu na jaw wyszło parę faktów: 1 to była suczka, 2 nigdy nie dawaj wygłodzonemu psu dużo jedzenia, bo obsra ci ściany kupą pod ciśnieniem 3 nie była szczeniakiem a wielkim dorosłym Rottweiler'em. mama pozwoliła mi wybrać imię dla strasznego potwora. Nazwalam ją Czika (byłam wtedy na etapie bajek Disney'a np 101 Dalmatyńczyków). Okazało się coś jeszcze. Nawet tak duży i groźny pies, potrafi okazać swoją wdzięczność.

Nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy fizycznej. jedynie straszyła swoją wielkością.
W tym czasie zginęła Sara. Skończyła jak Fafik. Samochód nie jechał szybko. Zwolnił widząc ja na drodze. Była już staruszką, dostała w głowę i od razu odeszła. Mądry pies pokonał zabezpieczoną przed nią bramę, by pobiec do nas na drugą stronę ulicy i przywitać się.. Nie zdążyła niestety. Dobra mała gwiazdeczka, wdzięczna za każdy dotyk i spojrzenie. Bezinteresowność zwierząt jest piękna. [*]
5.Sonia
Parę lat później w październiku przyszedł na świat pewien wpadkowy miot. Pamiętacie Zuzie? Tak.. dorwał ją Szpaner - pekińczykowy reproduktor. Z tego wyszły przepiękne kluchy. Wzięliśmy jednego, a co. Suczka wabi się Sonia i od małego ma bardzo silne łapki. Umięśnione bardzo..potrafi stać na tylnych bardzo długo i skakać bardzo wysoko.. Mimo swojego dużego kluchowatego ciałka. Nie mam jej zdjęć za młodu, niestety. Ale oto co z niej wyrosło...

Są troszkę rozmazane..ale co nieco widać.
Moja ciocia wzięła psa z tego miotu. Tak więc Sonia ma brata Tuptusia. Jeśli będę mieć, to wstawię zdjęcia na dowód podobieństwa ^^
6.Maxior
Niedługo po adoptowaniu Soni mój brat przyprowadził do domu kolejnego lokatora. Jest to wielki biały pies z jednym błękitnym okiem. Błąkał się po osiedlu w mieście więc go zabrał. Po kilku dniach usłyszeliśmy od kogoś, że w tamtej okolicy był wypadek - młode małżeństwo zginęło na miejscu w wypadu a w wewnątrz pojazdu zaklinował się pies. Biały pies. Kiedy strażacy rozcięli metal pies dał susa i tyle go widzieli.. pognał przed siebie. I faktycznie, Maxior - bo tak go nazwaliśmy - miał kilka szram na nosie. Może to on, może nie, nie wiemy. Weterynarz powiedział, że z całą pewnością to nie Husky. Jest zbyt wysoki i masywny na Malamuta. Pan twierdził stanowczo że to krzyżówka Husky Malamuta i Akita Inu, z większym naciskiem na drugą rasę. Nie mam pojęcia czy to prawda, kto tam wie.
Max to Wolny Duch, tak jak Brytan. Jeśli u sąsiadów rodzą się jakieś piękne niebieskookie pieski z białymi elementami sierści, wiadomo jego - Max tam był. Sąsiedzi na początku są źli, ale gdy okazuje się jakie maleństwa są piękne, szybko im przechodzi. Ale..Max jest dużym problemem. Brama? Żaden problem. Ogrodzenie? To pikuś. Kojec? Poradzę sobie. Nie da się go zamknąć / uwiązać. Wszystko przeskakuje, przegryza bądź się podkopuje. A gdy już się wydaje że wreszcie go uziemiliśmy wyje wniebogłosy...
Max ma też tendencję do nagłego znikania na długo. Na razie najdłużej nie było go tydzień. Pamiętam to jak dziś.. Zaczęliśmy się już porządnie martwic o niego kiedy wrócił.. I.. I co? Był piękny, pachnący, wyczesany, czyściutki, z obrożą... Jakież było nasze zdumienie... bo Max po tułaczkach wraca cały w dziadach i jest siwy zamiast biały.
Dowiedzieliśmy się co jest grane od pani sołtysowej wsi.. Jakiś młody uprzejmy pan, zatrzymał się przy jej domu samochodem pytając o drogę. Na przednim siedzeniu pasażera siedział Max, tak jak lubi najbardziej. I chyba zorientował się gdzie jest, może sobie o nas przypomniał.. i skorzystał z okazji otwartego okna. Zwiał i wrócił do nas.

Oto nasz brudasek. Mina z serii "pokora".
Któregoś zimowego dnia, jakieś dwa lata temu, Max wyprowadził Czikę na wyprawę. On wrócił, ona nie.. Uznaliśmy, że musiała paść z zimna. Była już stara i schorowana. Cierpiała na niedowład tylnych łap. Mama zabierała ja już do domu na noc i przykrywała kocem. Nie widziała też, tak jak kiedyś. Nikt nie wie, czemu tak chory pies poszedł za Maxem... [*]
7.Rex
Rexa dostaliśmy od cioci posiadającej Tuptusia. Mieszka w bloku i nie mogła pozwoli sobie na psa większego od Tuptusia. Rex był średnich rozmiarów, typowy kundelek, gładka sierść. Jego plusem było to, że nie wpuszczał nikogo na podwórko..Minusem zaś, że gdy patrzyło mu się w oczy, mógł rzucić się na każdego. Niestety, Rexio skończył jak Czika, poszedł z Maxem na wyprawę i już nie wrócił. Było to tej zimy. Szukaliśmy go długo.. Ale bez rezultatów...
8.Aki
W zeszłym roku Sonia spiknęła się z psem sąsiada..cóż poradzić, to hormony

.Naszczęście nie było pokrewieństwa. W niedługim czasie zrobiła się z niej wielka beczka z malutkimi łapkami, rozjeżdzającymi sie na płytkach..
Tej samej zimy, której zginął Rex, Sonia wydała na świat sześć małych kuleczek. Przyszły na świat dokładnie 23.12.08 o godzinie 20.30. Przyjmowałam poród razem z mamą - wycierałam maluchy, bo były bardzo mokre, a Sonia bardzo słaba. Nie dawała sobie rady. Było dwa pieski (czarne) i cztery suczki (2 czarne, 2 brązowe). Niestety jedna z suczek była mniejsza od reszty rodzeństwa. Nie mogła się dopchać do cyca. Pomagałyśmy jej..ale widocznie przeznaczone było jej odejść... Malutka zginęła 1.01.09 o 5.35, kiedy wróciłam z Sylwestra i zabrałam ja do łóżka, żeby ją ogrzać (była zimna i piszczała). Umarła w ciepełku między moimi dłoniami... [*]
Reszta malców rosła jak na drożdżach. Zrobiły się z nich wielkie kluchy. Namówiłam mamę na zostawienie jednej suczki. I tak stało się, że wybrałam przedostatnia suczkę w miocie. Urodziła się czarna jak smoła z białą krawatką. Potem kolorki zaczęły się zmieniać. Była bardzo odważna..teraz to mały tchórz. Mama któregoś wieczoru oglądała jakiś film "Kull Zdobywca" z Kevinem Sorbo (Herkules). W tym filmie główna zła bohaterka nazywała się Akivasha. Jako że to za długie, sunia została nazwana Aki.

Oto mała kluska Aki w moich rękach..

A tak Aki wygląda w czasie rzeczywistym
I to byłoby na tyle. Teraz, moja mama marzy o małym Yorku.. Ale sądzę, że nie rasa się liczy

Na koniec, Ani z mamusią Sonią:
