Dziś pożegnałam Kremisię. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że potrzebuję napisać o tym tu na forum. Nie w dziale 'odeszły', tylko w tym wątku. Tu nie wydaje się żeby zajrzało wiele osób, a ja poczuję ulgę, że podzieliłam się tą wiadomością. Z Kremiutkiem poszłam do weterynarza, bo miała problemy z oddychaniem, a wyszłam z guzem w brzuszku i prawdopodobnymi przerzutami do płuc. Pani weterynarz w takiej sytuacji odradziła mi operację. Kremisia co jakiś czas dostawała zastrzyki, które pomagały jej oddychać, ale w krótkim czasie bardzo zmarniała, schudła, dziewczyny zaczęły ją atakować, bo poczuły, że jest słabsza. Z czasem leki pomagały coraz mniej. Długo o tym myślałam i dziś podjęłam decyzję, że najlepiej będzie się z nią pożegnać i nie czekać aż śmierć przez uduszenie przyjdzie sama. Było trudno, teraz jest smutno. Nie ma jej już przy mnie. To był jedyny szczur spośród moich bab, który ufał mi na 100%. Przychodziła na każde moje zawołanie, jako pierwsza odkryła, że siedzenie u mnie na kolanach i drapanie za uchem jest bardzo fajne. Kremisia nie pozostawała dłużna. Była moją kosmetyczką. Zajmowała się moimi palcami i siedząc na ramieniu czesała mi włosy
Pierwszy raz napisałam w ten sposób na forum o śmierci mojego szczurka. Zastanawiałam się, dlaczego tak wiele osób to robi. Teraz już wiem. Jest trochę łatwiej. Gdy pisałam pierwsze fragmenty miałam łzy w oczach, później zmieniło się to w uśmiech, jak zaczęłam sobie przypominać miłe chwile z Kremisią. Poza tym, kieruję słowa do Was, osób które w znacznej większości z pewnością rozumieją o czym mówię.
Dziękuję, jeśli przeczytaliście
Kremisia (03.2011-01.2013)
![Obrazek](http://img825.imageshack.us/img825/9951/20121117125722.jpg)