Paul_Julian pisze:Wilczocha pisze:Ale tu zadziałała metoda oswajania na siłę - mimo jego sprzeciwów brałam zwierzaka na ręce i wkładałam pod bluzę/do rękawa/kaptura. Pierwszego dnia był strasznie przerażony. Potem siedział tak czasem pół dnia, śpiąc czy obserwując z góry i z czasem stał się straszliwie przywiązanym do mnie szczurem.
Hmmm ja już miesiąc czasu próbuje moje szczury oswajać na silę i nadal jest panika i próby uciekania. Ile czasu zajęło ci to oswojenie ?
Mój Soran jest juz u mnie od zeszłego sierpnia, a boi się wszystkiego. Jak kichnę to zwiewa, aż sie kurzy, Kredka oczywiscie zaraz za nim. Czasem zareaguje na imię, ale jak jest przestraszony, to az dostaje czkawki, i wtedy nawet ukochane smakołyki go nie przekonają. Panikuje na rękach. Nie pomaga metoda ani na siłę ani po dobroci.
Mimo to myslę, że jest oswojony. Nie sądzę, zeby się mnie bał, nie zmuszam go do siedzenia mi na rękach. Łazi sobie gdzie chce, dla mnie jego spokój i chęci są wazniejsze od moich.
U weta biegł do mnie po osłuchaniu, kicał jak zając

Ja właśnie chciałabym mieć oswojone szczurki. Takie wiecie,co by mi siedziały na ramieniu i mogłabym je ze sobą wszędzie zabierać ^^
Sky robię tak jak mi poradziłaś. Głaszczę Rottena i mówię do niego. Wczoraj próbowałam go wyjąć na ręce. Uciekał i chował się po kątach.Nie gryzł ani nie piszczał. Jak chciałam go wziać do ręki to cofał się do tyłu albo wyślizgiwał się z ręki. Wbrew pozorą złapanie takiego małego szczurka to trudna sprawa. Poprosiłam mojego tatę,żeby pomógł mi go wyciągnąć. Też na początku nie mógł,ale później miał go już na ręku. Klatka na szczęście była na łóżku,więc jak go wynosił,mały wyślizgnął się i uciekł na łóżko.Musiałam go znów łapać.Ciągle mi się wyślizgiwał. Wkońcu zmuszona byłam nałożyć na niego bluzę. (W sensie,ze schował go pod nią,żeby nie uciekał) . Później wzięłam go na ręce i wstałam z nim. Nerwowo przechodził mi z ręki na rękę. Jak już się trochę uspokoił to usiadłam z nim i włożyłam go do kaptura. Zaczęłam go głaskać i gadać do niego jakieś głupoty

Nawet zaśpiewałam (a raczej zanuciłam) mu jakąś wolną piosenkę. Siedział spokojnie. Ba nawet zasypiał. Tylko jak na moment przestałam go głaskać ,ożywiał się i węszył. Siedział tak u mnie z 30 minut. Później podniosłam się,żeby wpuścić go do klatki. O dziwo,kiedy wstawałam to jakoś się nie denerwował. Siedział sobie zaspany. Jak podstawiłam kaptur do klatki to na początku nie chciał do niej wejźć,ale później wlazł.
Niby wszystko jest ok,ale i tak czuję,że on się mnie boi. Jak wkładam rękę do klatki ,żeby go pogłasakać to jak jest rozbudzony,to ucieka w kąt,a jak siedzi śpiący w kącie to daje się głaskać (nie protestuje,ale widać ,że jeszcze się boi).I chowa się za Sidem. Czasami tak jakby chciał go zasłonić (obronić?) Swoim ciałkiem przede mną. Tak mi się zdaję. Albo już świruję. Nadal trochę boję się go wyjmować. Jakby wczorja klatka nie była na łóżku to znowu bu uciekł w siną dal....
Co o tym wszystkim myślicie?
*A jeżeli chodzi o Sida to mały jest na pewno bardziej ufny niż Rotten. Jak wkładam rękę do klatki to wchodzi na nią i obwąchuje. (A i zapomniałam dodać,że jak daję Rottenowi rękę do obwąchania to ją obwąchuje i zajmuje się swoimi sprawami,a nie tak jak wcześniej boi się do niej podejść ,albo jak ją zobaczy to ucieka) Dzisiaj go wyjmowałam z klatki. Też nie dał się wyjąć. Wyślizgiwał się,ale na pewno dało go się szybciej i mniej problemowo wyciągnąć niż tego drugiego. Mały był strasznie podekscytowany. Chodził mi po całym ciele (oczywiście nie obyło się bez obkupkania mnie) wąchał,wchodził na szyję,schodził,właził na rękę chciał pobiegać po łóżku --ogólnie mówiąc był ciągle żywy. Chciałam go uspokoić,żeby moze kimnął sie w kaputrze,ale jemu ani myśleć do spania

Później wsadziłam go do klatki.