Strona 2 z 2

Re: nocna wycieczka mojego szczurka

: wt lip 19, 2011 4:11 pm
autor: Idekk
mi szczury "uciekły" dwa razy.
za pierwszym razem zdarzyło się, gdy Kot był jeszcze sam, to było na drugi dzień po tym, jak mi go przyjaciółka przyniosła. Poszłam rano na uczelnię, a o 10 dzwoni do mnie mężczyzna, czy Kota ze sobą zabrałam, bo klatka pusta. No to ja na złamanie karku biegnę, przerażona, bo to pierwszy szczur, z nami od kilkunastu godzin, panika mode on. Po chwili dzwoni ukochany, że się maluch zakopał w stercie ciuchów w sypialni i spał -.-' Musiałam nie domknąć klatki i sobie dziad otworzył.

drugim razem upośledzie biegały po mieszkaniu, a jako, że wybierałam się do sklepu, to schowałam je do klatki. Nie spieszyłam się wcale, nie było mnie z godzinę, wracam, a tam Kot siedzi na poręczy fotela z miną "no gdzie ty się szwędasz kobieto?! kupiłaś mi chociaż coś smacznego?", a Eddiego nie widać. Więc ja znów panika, bo łazienka otwarta, sypialnia otwarta (jedyne dwa pomieszczenia, do których szczury dostępu nie mają), więc już przed oczami miałam Eddiego zakopanego w wielkiej stercie ciuchów w sypialni albo gdzieś schowanego między gratami pod ogromnym łóżkiem. Zaczęłam więc go wołać, patrzę, coś się rusza pod kocem na fotelu. Okazało się, że kochaniec postanowił zakopać się tam i zasnął :)

Re: nocna wycieczka mojego szczurka

: śr lip 20, 2011 2:06 pm
autor: dolby_surround
Oj, szczury potrafią napędzić stracha, nawet te najspokojniejsze..

Moja historia dotyczy zmarłej już Toki. Zawsze jak wypuszczałam ją razem z Bubą po domu, to obie trzymały się blisko mnie, przychodziły na cmoknięcie i nie biegały jak szalone. Były po prostu grzeczne i założyłam, że to reguła ich zachowań na wybiegach. Dlatego jak tylko zrobiło się cieplej i zabrałam je pierwszy raz na działkę, to wybieg zrobiłam im w ogrodzie. Puszczałam je osobno, żeby mieć większą kontrolę nad nimi. I z Bubą było tak jak zwykle - kręciła się w pobliżu mnie i jedynie kiedy zmierzała w stronę gęstych krzaków, to ją chwytałam i zanosiłam w bezpieczne miejsce. Potem przyszła kolej na Toki.
Położyłam ją na trawie i z początku była cała zesztywniała, nie ruszała żadną częścią swojego ciała i tylko wybałuszała oczy.
Aż nagle, ni z tego, ni z owego, puściła się pędem w stronę płotu. Dosłownie jak błyskawica! Nie wiedziałam, że te małe glutki mogą być takie szybkie. Rzuciłam się w pościg z wrzaskiem, z przerażeniem zauważając po drodze mojego psa, który uwielbia gonić wszystko co się rusza, ale jest łagodny dla moich szczurów. Nie miałam pojęcia jak to się skończy. Myślałam tylko o tym, że już nie mam szczura i przepadnie na wieki, a ja jestem beznadziejną panią. Na szczęście pies nie rzucił się w pogoń, a Toki jak się okazało, po prostu musiała mieć jakąś osłonę nad głową, gdyż czuła się zagrożona będąc na otwartej przestrzeni pod gołym niebem i zatrzymała się pod niewielkim krzaczkiem. Ani myślała przechodzić na drugą stronę płotu. Ale to mi dało nauczkę i potem wybiegi na działce odbywały się w szelkach na smyczy ^^"