Strona 2 z 3

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 11:30 am
autor: kalito
Uhhh. Nie wygląda to najlepiej. Wczoraj Lidka dostała rutinoscrobin, który udało mi się zorganizować, dzisiaj rano patrzę a tu Lidka ma cały nos czerwony, już nawet nie ma siły go czyścić, oddycha ciężko, jest apatyczna... Co to może być? Dziwne to strasznie. Szczur zdrowy, bawię się z nim, pół godziny mija i coś mu cieknie litrami z nosa :/ Może to ten daktyl istotnie? Zrobiłem jej dzisiaj dwie fotki, trochę nieostre bo nie chciała ustać w miejscu.

http://imageshack.us/g/841/imag0015uu.jpg/. nie wygląda to dobrze. Skontaktowałem się też z moim hodowcą, żeby mi podpowiedział czym mogę jej doraźnie pomóc, a jutro idziemy do weterynarza rano.

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 12:41 pm
autor: unipaks
Jeśli to istotnie ranka na nosie i krwawi, szczuras powinien dostać coś p/krwotocznego,okład z lodu, bo szybko może stracić siły. Niedobrze, że trzeba czekać z wizytą aż do jutra. :(
Porfiryna wychodziłaby z wnętrza noska, krew ze zranionego noska powinieneś móc zaobserwować sam
Nie podoba mi się to, że jak piszesz, ciężko oddycha :-\

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 12:45 pm
autor: kalito
Dziewczyna ledwo żyje, nawet nie chce leku z jogurtem, który zawsze ze smakiem je. Ledwo oddycha, krztusi się, nos ma zapchany... Czekam na odpowiedź hodowcy, ona mi pomoże, mam nadzieję :) Kurde że takie przypadki muszą się dziać ZAWSZE wtedy, kiedy wszystko jest pozamykane...

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 12:54 pm
autor: unipaks
Kurczę, niedobrze... A ten hodowca irlandzki nie ma namiaru na weta "weekendowego" ?
Nie dałbyś rady oczyścić noska np za pomocą gruszki dla niemowląt? Przyłożyć do dziurki, spróbować odciągnąć treść, to co jej zapycha nos ::)
Poczytaj na wszelki wypadek tu http://www.szczury.org/viewtopic.php?f=11&t=16878
i o parametrach życiowych w dziale o chorobach
Niewiele możemy tu pomóc na odległość, tu jest potrzebny wet, dałby pewnie od razu kroplówkę i zdiagnozował problem. Jka długo szczura nie je? Pije coś? Powinna pić , choćby tego Nutridrinka...

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 12:57 pm
autor: kalito
Już rozmawiam z hodowcą, będę informował :) Na odległość faktycznie ciężko coś pomóc, hodowca nie ma namiarów na weta bo mieszka na drugim końcu wyspy. Działam, szukam, zobaczymy, będę informował :)

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 1:20 pm
autor: Paul_Julian
http://www.goldenpages.ie/vets/ tu jest lista wetów , nie wiem na ile aktualne , trzeba otworzyć w FF albo chrome , albo IE 8. Trzymamy kciuki!!
http://www.agricultureb2b.com/biz/e/Ani ... s/Ireland/

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 2:53 pm
autor: kalito
Wetów ja znam, niewielu się tutaj zna na szczurach, mimo że twierdzą, że się znają. Niestety w niedzielę są zamknięci, taki kraj. Niemniej dzięki za adresy.

Kontaktowałem się z hodowcą, potwierdziła, że to krew, bardzo rzadka sprawa, widziała coś takiego dwa razy w życiu. Może to być cysta, może być pęknięta żyłka, może być guz. Tutaj dwie fotki z bliska: http://imageshack.us/g/263/imag0019fm.jpg/

Tak sobie teraz skojarzyłem, że Lidka odkąd ją mam miała dziwne spojrzenie, tj. kiedy próbowała się na czymś skupić i wpatrywała się w coś to jej głowa nigdy nie była nieruchoma, kiwała się powoli z boku na bok jak czasami człowiekowi jak wypije od dwa piwa za dużo. Może to wskazuje na jakiś guz? No nic zobaczymy, pójdę do weta, zrobi prześwietlenie to się zobaczy. Niemniej zdecydowałem, że jak Lidka tego nie przeżyje to kończę przygodę ze szczurami, nie zamierzam więcej patrzyć na ich cierpienie, a niestety 70% moich szczurów schodziła mocno za wcześnie (dwa szczury z guzami, jeden szczur z przerostem mięśnia sercowego, jeden chorobliwie otyły, przy okazji psychicznie sfiksowany). Po co my je hodujemy? Przecież nie dla ich przyjemności, a dla własnej. Kocham zwierzęta, lubię je obserwować, ale zaczynam się mocno zastanawiać czy trzymanie genetycznie osłabionych osobników (bo takie są szczury laboratoryjne), pozwolenie im chorować, oglądanie ich cierpień tylko po to, żeby czerpać z ich hodowli przyjemność jest w jakikolwiek sposób moralnie uzasadnione. Jest mi równocześnie przykro ale i jestem wkurzony, zaczynam wątpić, że hodowanie ich jest dobre.

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 3:45 pm
autor: unipaks
Tylko, że my ich nie hodujemy, dostają się nam z pseudohodowli, z laboratoriów, w których po eksperymentach dochodzi do ich uśmiercania... Te labinoski, które są u naszych forumowiczów, żyją dzięki nim. A niektóre brały udział np w takim teście, gdzie tylko obserwowano je podczas wzajemnych szczurzych relacji, po tym miały zostać poddane eutanazji... Także tym, które były celowo doprowadzane do chorób w ramach "badań", lepiej chyba dać szansę na dożycie swoich dni w domu wśród kochających opiekunów, niż uśmiercenie. :-\
Ale "hodowania" w sensie bezmyślnego nieodpowiedzialnego rozmnażania istotnie nie popieramy; ludzie wyrządzili tym stworzeniom już tyle krzywdy... :(
Co do tego kiwania się, to białe szczurki tak mają, "wyostrzają" sobie w ten sposób wzrok, który u nich jest bardzo słaby, gorszy niż u pozostałych szczurków. :)
Biedna ta Twoja szczurzyczka, mam nadzieję, że uda się ją zdiagnozować i pomóc. Zaczęła coś jeść, pije?

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 4:11 pm
autor: kalito
Nie je, nie pije, cierpi jak diabli, to widać, uszy białe, łapy białe, to chyba kwestia godzin... :(

Tak czy inaczej już więcej szczurów nie kupuję. Są to kochane zwierzątka, ale już więcej na ich cierpienie nie chcę patrzyć...

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 4:42 pm
autor: StasiMalgosia
Niestety to co opisujesz wyglada jak skaza krwotoczna, zdarzajaca sie np przy białaczne. W takim wypadku niestety nic, poza eutanazją, nie mozna zrobić.

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 6:32 pm
autor: Paul_Julian
Ja myślę, że nawet zwykły wet poda zastrzyk p/krwotoczny, steryd i kroplówkę. I wg mnie to wystarczy, żeby dozyła jutra i zabrania jej do szczurzego weta.
Jeśli wet ma maszynę do badania krwi z kropli, to może sprawdzic co jest w krwi.

Mam nadzieję , ze to nie skaza i przeżyje :(

Re: Niespodziewana walka szczurzyc...

: ndz sie 07, 2011 9:03 pm
autor: kalito
Po trudach i cierpieniach znalazłem weterynarza, który nawet twierdzi, że zna się na gryzoniach. Dał jej witaminę K i antybiotyk. Powiedział, że albo ją to kopnie w tyłek albo nie, nic więcej nie można zrobić póki co. Powiedział, że napisze do mojego weta maila z sytuacją a ja się z nim jutro umówię. Mam nadzieję, że Lidka dożyje.

PS. Proszę moderatora o zmianę tytułu topiku i działu, bo to już ewidentnie nic z zachowaniem i nawykami nie ma wspólnego ;)

Re: Krew z nosa/skaza krwotoczna ?

: pn sie 08, 2011 7:13 am
autor: nausicaa
ale ta krew tak ciurkiem płynie? czy są po prostu takie "mazajki" na pysiu?
najlepiej by było kupić właśnie vitacon czyli witamine K, nie powinna zaszkodzić, nawet jeśli to porfiryna. jeśli wyciek jest duży, to można spróbować przykładać lodem, wtedy naczynie się obkurczy i mniej będzie lecieć. i jeśli zauważysz, skąd to leci, w sensie, gdzie jest naczynie, to można stosować uciskanie, też powinno zmniejszyć krwawienie.
ale jeśli to pofrirynka, to nie ma sensu. może jakiś stres albo spadek odporności.
może dałoby się zrobić filmik albo zdjęcie?

Re: Krew z nosa/skaza krwotoczna ?

: pn sie 08, 2011 9:00 am
autor: unipaks
Jak tam szczurka, troszkę lepiej?
Kalito, a może prócz tych fotek: http://imageshack.us/g/263/imag0019fm.jpg/
mógłbyś zrobić i wkleić zdjęcia pyszczka po umyciu wacikiem namoczonym w przegotowanej letniej wodzie, żeby można było zobaczyć z bliska to skaleczenie, nie przesłonięte krwią/porfiryną?

Re: Krew z nosa/skaza krwotoczna ?

: pn sie 08, 2011 6:41 pm
autor: kalito
Witam! Właśnie wróciłem od mojego weterynarza. To raz. Dwa. Lidka czuje się dużo lepiej! :) Wet powiedział, że przyczyny mogą być różne i u tak małego zwierzątka nigdy pewności nie będzie się miało. Wykluczył hemofilię, powiedział, że mogła to być anemia, może też powstać po całym "zajściu", najprawdopodobniej niefortunnie upadła albo coś takiego i powstało mechaniczne uszkodzenie. Dzisiaj dostała multiwitaminę na kopnięcie, wczoraj witaminę K i antybiotyk na wszelki wypadek i jest coraz lepiej. Zaczęła jeść i pić, reaguje na bodźce, głos, dotyk itd, uszka i łapy nadal niestety blade, ale przypuszczam, że to kwestia czasu jak dojdzie do siebie. Pyszczek już ma prawie czysty, rany żadnej nie widać, ewidentnie coś było w środku. Zdjęć nie robię już dzisiaj, bo nie chcę jej więcej stresować (zastrzyków się panicznie boi jak widzę ;)). Trzymajcie kciuki, będzie dobrze! :)